Do Sejmu powrócił temat zakazu handlu w niedzielę. PiS próbuje stworzyć wrażenie jakoby zakaz miał dotyczyć tylko dużych międzynarodowych sieci handlowych, które wyzyskują polskich pracowników. To kłamstwo, zakaz będzie kolejnym strzałem w małe i średnie rodzime przedsiębiorstwa.
Ujęta w ustawie definicja placówki handlowej mówi wyraźnie, że zakaz będzie dotyczyć obiektów, w których prowadzony jest handel w tym min.: sklepów, stoisk, straganów, składów, platform i sklepów internetowych. Nic nie wiem by wielkie międzynarodowe koncerny handlowe prowadziły sprzedaż na straganach.
Sęk w tym, że na zakazie stracą zwłaszcza mali i średni polscy przedsiębiorcy, którzy prowadzą swoje punkty w galeriach handlowych sprzedając odzież, obuwie czy jedzenie. To właśnie te sklepy generują w siódmy dzień tygodnia najwyższe obroty a nikt w tych trudnych dla handlu czasach nie zejdzie im z czynszu czy innych opłat.
Stracą też małe i średnie polskie przedsiębiorstwa prowadzące sklepy osiedlowe bo duże sieci handlowe zaostrzą konkurencje wprowadzając szczególne promocje na piątek czy sobotę. Tak właśnie było na Węgrzech. Zakaz miał wzmocnić mały biznes a nagle rodzinne sklepy zaczęły zamykać się jeden po drugim.
Najwięcej stracą handlowcy w strefach przygranicznych - aż 67% zagranicznych wizyt w Polsce w weekendy odbywa się w celach zakupowych. Nie sądzę by mieszkańcy Litwy, Białorusi czy Ukrainy brali urlop w środę by przyjechać na zakupy do Polski.
Stracą też pracownicy.
➡ Studenci, którzy tylko w weekend są w stanie zarobić na czesne czy wymarzone wakacje. Badania pokazują, że 63% pracowników centrów handlowych to osoby poniżej 30 roku życia, a 71% nie posiada dzieci. Co trzeci nadal zdobywa wykształcenie.
➡ Pracownicy, którzy w ten dzień wypracowują bonusy stanowiące dużą część pensji.
Stracą też klienci, którzy jednoznacznie mówią, że pracując od piątku do soboty włącznie, często jedynie w niedzielę są w stanie pojechać na porządne zakupy.
PiS dobrze wie, że społeczny i gospodarczy koszt tego pomysłu będzie ogromny ale mają problem bo związki zawodowe i kościół naciskają by spełnić wyborczą obietnicę. Wypracowali więc jakiś zgniły kompromis by zakaz obowiązywał w co drugą niedzielę. Tylko po co w tej sytuacji wylewać dziecko z kąpielą?
Okazuje się, że w tym przypadku można zjeść ciastko i mieć ciastko. Można spełnić oczekiwania związków zawodowych by pracownicy handlu mieli przynajmniej 2 niedziele w miesiącu wolne a jednocześnie sklepy zostawić otwarte.
Po licznych konsultacjach z wszystkimi stronami przygotowaliśmy projekt ustawy, który parę dni temu trafił do Sejmu. Nasz projekt wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Z jednej strony zabezpiecza interesy wszystkich pracowników zatrudnionych w handlu, którzy chcieliby mieć 2 wolne niedziele. Wszystkich niezależnie od formy zatrudnienia. Skoro rząd nie potrafił wejść w rolę mediatora aby z jednej strony zabezpieczyć miejsca pracy i nie demolować gospodarki, a z drugiej zapewnić pracownikom wolne niedziele - to jesteśmy gotowi wziąć tę rolę na siebie.
Tym samym mówimy PiSowi SPRAWDZAM.
Jakie są prawdziwe intencje wnioskodawców?
Czy chcą faktycznie dać zapracowanym pracownikom handlu wolne niedziele na spędzenie czasu z rodziną?
Czy chcą wejść w kolejną sferę życia i mówić nam jak mamy żyć? Zamknąć sklepy i zagonić nas na niedzielne msze do kościoła.
Polska to wciąż kraj na dorobku. Choć wiele zrobiliśmy przez ostatnie 27 lat, wciąż daleko nam do najbogatszych krajów starej Unii. Mimo to mam wrażenie, że dziś rządzącym wcale
- nie zależy by te różnice minimalizować,
- nie zależy by bronić miejsc pracy,
- nie zależy by młodzi ludzie mogli kształcić się i pracować,
- by kultywować pracę, dobrobyt, zaradność i samodzielność.
Dziś rządzącym zleży raczej
- by zapewnić sobie reelekcję poprzez propagowanie życia na zasiłkach i osłonach socjalnych,
- by uzależniać społeczeństwo od państwa a państwo centralizować.
Nowoczesna się na to nie godzi dlatego
- dalej będziemy szukać kompromisów dla ludzi chcących pracować w niedzielę,
- dalej będziemy sprzeciwiać się zwiększaniu wydatków socjalnych na kredyt;
- dalej będziemy mówić, że rząd źle stawia priorytety rozdając pieniądze obywateli a nie mając środków np. na służbę zdrowia.
Tak powinna wyglądać odpowiedzialne rządzenie państwem.