Problemów, z którymi boryka się Cypr cały czas nie rozwiązano na dobre. Wprawdzie doszło do porozumienia na linii Unia Europejska – rząd greckiej wyspy, jednak eksperci i ekonomiści wątpią, czy uda się je wcielić w życie.
Pytamy ile może obywatel Unii Europejskiej. Projekt Fundacji Evens.
Cypr zgodził się na restrukturyzację swoich banków w zamian za pomoc finansową w wysokości 10 miliardów euro. Jeden z wielkich banków zostanie zlikwidowany, a depozyty powyżej 100 tysięcy euro, nie mające gwarancji zgodnie z unijnym prawem, będą zamrożone i użyte do uregulowania długów. Stracą na tym głównie zagraniczni inwestorzy. Jednak mało brakowało, a każdy Cypryjczyk musiałby oddać 10 procent swoich oszczędności na spłatę części długów kraju. Masowe protesty spowodowały, że rząd wyspy wycofał się z tego pomysłu. Gdyby nie one każdy Cypryjczyk, zarówno bogaty, jak i biedny stałby się biedniejszy.
Dlaczego jednak o tym piszemy? Bo na tym przykładzie można dokładnie zobaczyć jak skrajnie nieobywatelski może być sposób działania Unii Europejskiej. Ponad głowami obywateli, próbując postawić ich przed faktem dokonanym, próbowano mocno ingerować w sprawy ich de facto domowych oszczędności. Oczywiście za konkretnym pomysłem stał rząd Cypru. To co może budzić wątpliwość, to fakt, że Unia nie powiedziała w tym wypadku „nie”, nie zastanowiła się nad opinią Cypryjczyków, czyli nie stanęła murem za swoimi obywatelami. Wprawdzie mowa jest o skrajnym przypadku i trudnych kryzysowych czasach, jednak i w innych okolicznościach mechanizm pozostaje ten sam.
W takich chwilach myślimy o systemach politycznych, które zostały oparte na partycypacji obywateli w tworzeniu prawa czy nawet uprawiania polityki. Szwajcaria to przykład oczywisty. Drugi jest mniej rozpoznawalny – Oman, kraj położony 4 tysiące kilometrów od Polski i teoretycznie poddany władzy absolutnej sułtana. Czy przeniesienie elementów któregoś z tych systemów do Unii Europejskiej nie uczyniłoby jej bardziej obywatelską? Na pewno. Czy jest to możliwe? Nie wiemy, ale czas zacząć o tym myśleć.
W Szwajcarii odbywa się rocznie kilkaset referendów. Na szczeblach lokalnych i ogólnokrajowych decyduje się o tysiącach spraw rocznie – od kwestii segregacji śmieci i ciszy nocnej poczynając, na sprawie reformy ubezpieczeń dla bezrobotnych kończąc. Około połowy Szwajcarów bierze zazwyczaj udział w głosowaniach. Ich wyniki bywają różne, na przykład przegłosowanie zakazu stawiania minaretów spotkało się z krytyką liberalnych środowisk i europejskich mediów. Jednego nie można mu było jednak zarzucić – niedemokratyczności.
Oman nie jest krajem demokratycznym. Jednak na wielu szczeblach można spotkać się z dużym udziałem obywateli w życiu publicznym. Jego tradycja sięga setek lat i... kanałów do nawadniania ziemi zwanych falajami. Autor książki „Oman, Culture and Diplomacy” przywołuje właśnie ten przykład, aby wytłumaczyć jak działa system obywatelski oparty na konsensusie w kraju rządzonym twardą ręką. W pustynnym krajobrazie Omanu falaje były podstawą dla upraw ziemi i przeżycia ludzi. Kilku lub kilkunastu właścicieli pól spotykało się, decydowało o przebiegu kanałów z wodą i godzinach otwierania śluz na konkretne działki. Wszystko musiało być dokładnie ustalone, bo gdyby jeden gospodarz zbyt długo nawadniał swoje pole, albo robił to o złej godzinie to inni mogliby z powodu suszy stracić swoje uprawy. Prawo nigdy nie regulowało tych spraw. Mówiło, że obywatele muszą dogadać się między sobą, a potem zgłosić decyzję do odpowiedniego urzędu. Nie tylko w sprawach wody, ale i wielu innych kwestii. To ukształtowało współczesny system polityczny Omanu, który zakłada, że każda ze stron politycznego sporu musi być zadowolona, a jedynym dobrym rozwiązaniem jest konsensus, czyli zgoda.
I takiej zgody, uwzględniającej interes obywateli zabrakło w przypadku Cypru. Nie można mieć wątpliwości, że było tu miejsce na bezbolesne rozwiązanie. Kiedy braki w budżecie powodują, że państwo staje na krawędzi upadu nie ma takich rozwiązań. Jednak mogą być takie, które spotykają się ze zgodą niemal wszystkich lub chociaż większości obywateli. A niedobory troski o ich zdanie można cały czas zaobserwować w kręgach władz Unii Europejskiej. Zmieńmy to w „Europejskim Roku Obywateli”.