W końcu ubiegłego roku 66 proc. Polaków badanych przez PBI na zlecenie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji zadeklarowało, że chce w przyszłości skorzystać z usług e-administracji. Oczywiście, aby urzędy mogły świadczyć tzw. e-usługi obywatelom, najpierw muszą być same dobrze i z głową zinformatyzowane oraz być w stanie sprawnie wymieniać między sobą drogą elektroniczną posiadane w swych zasobach informacje.
Informatyzacja w polskich urzędach to proces, który rozpoczął się wiele lat temu, jednak nie ma co ukrywać, że do stanu idealnego jeszcze daleko. Nie ma co też udawać, że przy cyfryzacji administracji nie popełniano błędów.
Kilka miesięcy temu Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport na temat wdrażania systemów teleinformatycznych w miastach i gminach. Wynika z niego, że nieliczne miasta mogą pochwalić się e-administracją z prawdziwego zdarzenia. Większość nowych i zmodernizowanych miejskich systemów informatycznych współpracuje ze sobą w ograniczonym zakresie. Co gorsza, urzędnicy nie przykładają wystarczającej wagi do bezpieczeństwa przetwarzanych informacji.
Problem nie ogranicza się jednak tylko do administracji lokalnej, bo i centralne projekty z zakresu informatyzacji należy też usprawnić.
Nie chodzi jednak o to, by załamywać ręce i biadolić w sytuacji, gdy w unijnej perspektywie 2014-2020 przewidziane są duże fundusze na rozwój e-administracji. W samym Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa na projekty związane z e-adminsitracją przewidziane jest 950 mln euro. Warto jednak zrobić wszystko, by te środki wydać jak najbardziej efektywnie.
Kwestią tą zajął się w ostatnim czasie zespół ds., informatyzacji w Radzie Cyfryzacji Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, który wydał w tym zakresie dziewięć rekomendacji (tu link). Warto przyjrzeć się niektórym z nich.
Zwraca on m.in. uwagę na to, że podstawą do wszelkich następnych działań w zakresie administracji powinno być przeprowadzenie inwentaryzacji zasobów, produktów i usług udostępnionych w ramach projektów teleinformatycznych przez administrację rządową centralną oraz terenową, ze szczególnym uwzględnieniem projektów zrealizowanych w ramach kończącej się perspektywy unijnej na lata 2007-2013.
To pozwoli bowiem nam się zorientować na czym stoimy, czego potrzebujemy. Dlatego też drugą rekomendacją zespołu jest utworzenia i prowadzenie przez podmiot odpowiedzialny na poziomie centralnym „repozytorium reużywalności”, czyli listy produktów i usług udostępnianych przez administrację do wykorzystania przez inne podmioty, nie tylko administrację.
Zespół tez bardzo słusznie zwraca uwagę, że informatyzacja administracji musi być spójna i nie może być tak, że jeden projekt jest oderwany od drugiego, oparty na innych zasadach „filozofii”. Aby tak się stało warto więc wypracować tzw. „repozytorium standardów”, stworzyć Narodową Strategię Cyfryzacji, definiując w sposób jasny i jednoznaczny model podziału kompetencji w obszarze cyfryzacji państwa. Jednym z odważnych posunięć byłoby utworzenie jednostki centralnej, nadrzędnej, koordynującej działania w zakresie informatyzacji lub Pełnomocnika Rządu ds. informatyzacji Państwa.
Oczywiście Rada ds. Cyfryzacji jest organem opiniującym i doradczym dla ministra odpowiedzialnego za sprawy administracji, który zadecyduje czy te rekomendacje wdrażać. Nawet jeśli, gdy on uzna te wskazówki za słuszne niewiele to pomoże jeśli same samorządy czy organizacji zrzeszające poszczególne jest stwierdzą, że one będą wprowadzać administrację po swojemu, np., na północy po kaszubsku, a na południu po góralsku. Takie różnice w podejściu są akceptowalne, a nawet pożądane przy przygotowywaniu śledzi, a informatyzacja powinna być zuniformizowana w skali kraju. I nie powinno zrażać, że słowo uniformizacja może się niektórym źle kojarzyć. W przypadku informatyzacji administracji jego nacechowanie jest na wskroś pozytywne.