Nie od dziś wiadomo jak wielkimi lanserami są polscy samorządowcy. Tak naprawdę wielu młodych ludzi mogłoby im pozazdrościć rozmachu i braku skrupułów. W ostatnich dniach władze zadłużonego po uszy Krakowa postanowiły podbić stawkę upubliczniając informacje o zamiarze zaproszenia Woody'ego Allena do nakręcenia filmu ich mieście.
Czytając pierwsze newsy na ten temat myślałem, że jest to tak absurdalne że aż niemożliwe. Kraków jest miastem o drastycznie wysokim zadłużeniu, obcinane są wszelkie możliwe wydatki a perspektywa wyjścia z tej sytuacji jest odległa i niejasna. Warto też zauważyć, iż nobliwe miasto stołeczne Kraków należy do elitarnego grona polskich metropolii, w których pomysł budżetu partycypacyjnego nie jest nawet rozważany. Jest za to kuriozalna "Skarbonka Pomysłów".
Z drugiej strony pokusa zostania prezydentem, który sprowadził do Krakowa samego Allena jest wysoka.
Woody Allen wypowiada się dość zwięźle – w sumie chętnie ale potrzebny jest dobry scenariusz i jakieś 10 mln USD – czyli ponad 30 mln PLN – czyli około dychy więcej niż wynosi tegoroczny deficyt miasta. W sumie mając 2 mld zadłużenia, faktycznie suma nie jest zawrotna, nawet dla znanych z szacunku do pieniądza Krakusów.
O problemach, które mimochodem powstają przy współpracy Krakowa z festiwalami oraz problematyczności samej ich formy pisałem w tym tekście. Zaproszenie słynnego reżysera doskonale wpisuje się w tę tendencję. Niezwykle interesująca byłaby tez kwestia codziennej współpracy władz miasta z ekipą – przy takiej kasie na pewno byłyby ujawnione pewne oczekiwania co do ekspozycji walorów miasta. Znając subtelność i profesjonalizm zarządu miasta mogłoby to przypomnieć skrzyżowanie Junior Brand Manager z Look at my horse. Co samo w sobie mogłoby być świetnym materiałem na produkcję, tyle że bardziej dla Sachy Barona Cohena.
Teraz przejdźmy do strony artystycznej projektu. Na miejscu włodarzy Krakowa bałbym się nieco zapraszać akurat tego reżysera – gdyż w przeciwieństwie do panteonu żywych artystów krakowskich Allen wciąż potrafi kąsać. O ile pracując w Londynie, Paryżu czy Barcelonie miał do wyboru bardzo szeroki zestaw stereotypów, klisz i odniesień o tyle w przypadku byłej stolicy naszego kraju – rzecz wymagałaby nieco większej kreatywności - mogłoby być bardzo ciekawie. Wiele lat temu kręcąc film osadzony w realiach carskiej Rosji – Allen pokazał jak dalece wdzięcznym materiałem są stereotypy. Ale nie wiem, czy ten film był kiedykolwiek doceniony w samej Rosji.
Pod rozwagę chciałem poddać też inną z klasycznych produkcji Allena "Bananas", szczególnie warty uwagi jest zaproponowany pod koniec trailera model biznesowy.
Niestety miasto, które bez mrugnięcia okiem niszczy wszelkie usługi publiczne z powodu skrupulatnie budowanego zadłużenia i jednocześnie przymierza się do najdroższej w swojej historii akcji promocyjnej przypomina bananową republikę. Ta analogia jest niepokojąco ścisła.
Jeśli Woody Allen będzie kręcił film w Krakowie to nie bałbym się, że zostanie uznany (jak jego rzymska produkcja) za słaby. O wiele bardziej bałbym się nakręci dobry film, który będzie długo bawił wszystkich poza nami samymi.