Niedawno mianowany minister spraw wewnętrznych stoi przed bardzo trudnym problemem. Po zdecydowanych deklaracjach wygłoszonych w maju po atakach w Białymstoku musi mierzyć się z kolejnymi incydentami jak ten, który miały miejsce kilka dni temu w Lublinie. Sprawa ma jednak szerszy kontekst.
Na początku tego tygodnia na lubelskich przystankach komunikacji miejskiej pojawiły się antysemickie plakaty. Widniały na nich zdjęcia Zygmunta Baumana, Janusza Palikota, Rafała Dutkiewicza oraz Joanny Żarnoch-Chudzińskiej (red. naczelnej lubelskiego oddziału GW) i Tomasza Pietrasiewicza (Teatr NN) oraz Szymona Pietrasiewicza (Tektura). Na plakatach pojawiły się motywy graficzne z manifestu PKWN, gwiazdy Dawida oraz hasło"Palić! Wieszać! Wysterylizować!".
Jak pisze dr Tomasz Kitliński (UMSC/University of Brighton) w liście przesłanym do lokalnych mediów:
"(...) Nie możemy pozwolić, aby nasze miasto zostało opanownane przez faszystowskie poglądy, obrazy i czyny. Lublin powinien szczycić się dziedzictwem różnorodności kulturowej i dzisiejszą działalnością "Gazety Wyborczej", Ośrodka Brama Grodzka-Teatru NN, Przestrzeni Działań Twórczych "Tektura" i Pracowni Sztuki Zanagażowanej Społecznie "Rewiry", które odbudowują międzykulturowość tego miasta. Niezwykle inspirująca dla nas, lublinian, była wizyta prof. Zygmunta Baumana w roku 1995 na konferencji organizowanej wspólnie przez Teatr NN i UMCS, a także w ubiegłym roku, gdy Pan Profesor Bauman gościł i na KUL-u, i w ośrodku Brama Grodzka. Waga dzieła naukowego prof. Baumana jest niepodważalna: zmieniło ono nauki społeczne i humanistyczne w całej Europie, o czym przekonuje się w Brytanii. Tu także znany jest Lublin jako ośrodek reformacji i kultury żydowskiej. Nie zgadzamy się na to, aby faszyści zanegowali gościnność Lublina i promowali tu nienawiść. "
Sytuacja, która miała miejsce w Lublinie, jest jakby żywcem wyjęta z lat '90. Podobny mechanizm agresji skierowanej na GW, atak na konkretne nazwiska, prostacki antysemityzm i estetyka samizdatu. Odwołane do bardzo prostego antysemityzmu również wygląda oldschoolowo. Najwyraźniej są miejsca, gdzie czas się nieznacznie zatrzymał i kolejna generacja adeptów ruchu narodowego nie szuka innego sposobu na wyrażenie swoich emocji.
Pytanie, czy można zupełnie zrzucić winę na nich skoro, od pewnego czasu obserwujemy coraz częstsze puszczanie oka do narodowców ze strony mainstreamu politycznego. Dotyczy to również hierarchów kościelnych, którzy komplementują nacjonalistycznych kiboli, czy jak poznański biskup patronują organizowanym przez nich imprezom. Bardziej zdesperowani politycy mówią o "judeoscceptycyzmie" a szacowni akademicy owijają prymitywną homofobię naukowym autorytetem. W "dobrym tonie" jest również publiczne dystansowanie się od postaci Zygmunta Baumana – podczas uroczystości wręczenia doktoratu Honoris Causa na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym środowisko akademickie Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza było reprezentowane wyjątkowo skromnie. Na ten stan rzeczy nakłada się bezradność i spolegliwość policji w ściganiu przestępstw o charakterze rasistowskim czy homofonicznym. O propagowaniu symboliki nazistowskiej nawet nie chcę wspominać.
Te dziesiątki wygodnych małych hipokryzji, zaniedbań i zwykłej niekompetencji tworzą klimat w którym coraz łatwiej o kolejne podobne zdarzenia. Jeśli na początku łańcucha zdarzeń mamy elokwentnych, medialnych gentlemanów chcących ugrać coś małego dla siebie korzystając z flirtu ze skrajną prawica - to trudno dziwić się, że znajdzie się dzieciak który weźmie to bez cynicznego dystansu. Wieszając obraźliwe plakaty z gwiazdą Dawida naprawdę będzie myślał, że toczy doniosłą wojnę z komuną i bolszewizmem, choć nie jest to ani jego pamięć ani jego wojna.
Mam naiwną nadzieję, że istnieje siła społeczna mogąca zatrzymać ten proces. Jakościowo inna niż pragmatyzm bojówki poznańskich kinoli, którzy zaimpregnowani na ideologię kazali sobie słono płacić za ochronę imprez narodowców.