
Na drugim końcu ulicy Sychty, w zakamuflowanej wnęce naprzeciwko dużego delikatesu Społem, mieści się naleśnikarnio - pierogarnia. Rewelacyjna! Fakt, niekiedy trzeba swoje odczekać, ale warto. Naleśnik wegetariański nasyci każdego głodomora, podobnie jak penne z brokułami i pierogi ze szpinakiem. Jeśli jesteś wegetarianinem, zamawiając te ostatnie pamiętaj by poprosić o nie okraszanie ich boczkiem...
Amatorów pizzy zapraszam jakieś 100 metrów dalej, do Perkota. Restauracja niby specjalizuje się w rybach z pieca, ale ja zjadłam tam dwie najlepsze pizze na wybrzeżu. Aromatyczne, z prawdziwą mozzarellą i sutą dozą oregano. O niebo lepsze niż ta z obleganego U Bąbli. W tym ostatnim lokalu namawiałabym z kolei na penne con funghi porcini. Faktycznie są z prawdziwkami, i to wcale nie takimi maleńkimi ich kawałkami! Do tego sos z suszonymi pomidorami... Pycha!
A gdzie na deser? Najpierw do Homara. Ale konkurencja nie śpi! Znakomita jest beza z malinami i borówkami w kawiarni Cappuccino, podobnie jak tamtejsza tartinka z mascarpone. Kremy są lekkie, puszyste, nie przesłodzone a owoce świeże i nie zmrożone.
Na przeciwko znajduje się budka z najpyszniejszymi goframi. Niby nie moje ulubione XXL, ale jedyne, które chrupkość zachowują nawet po wystygnięciu. Do tego bita śmietana z syfonu, nie maszyny, i urokliwa obsługa.
Jak już do tego Wejherowa traficie to nie pomińcie kawiarni Monaliza, znajdującej się przy rynku. Kawa, na skosztowanie której wyprawiłam się specjalnie z Jastarni - grzechu warta. A ciasta z sopockiej cukierni Dekera - uzależniające. Zwłaszcza cynamonowy sernik, ptysie z malinowym lukrem, torty bezowe i gruszkowa szarlotka ze śliwkami.