Ile najdłużej można wytrzymać nad polskim morzem? Nie wiem, pewnie zależy to od pogody i towarzystwa. Jeśli sprzyjają - pewnie długo. Ile czasu można jeść ryby? To też zależy. W przypadku mojej Mamy odpowiedź brzmi - bez przerwy... Ale jest też trochę ludzi, którzy po tygodniu stołowani się w smażalniach nie może patrzeć na nic, co ma skrzela. No i takich jak ja - łasuchowatych wegetarian nie tolerujących żadnych fastfoodów. Czy nad Bałtykiem jesteśmy skazani na głodówkę? Otóż nie!
Można pracować 24/7 i nie zwariować? Można. Da się pogodzić funkcjonowanie w tyglu polskiego show biznesu z błogą egzystencją u stóp Gubałówki? Da się. Warto robić kilka rzeczy na raz? Warto. Jak? To zależy od Was. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Fakt, odnalezienie lokali serwujących smaczne jedzenie wymaga w Jastarni, gdzie aktualnie przebywam, pewnej cierpliwości. Ale nie jest to mission impossible. Pisałam już o fantastycznej Fregacie - niby specjalizuje się w rybach, ale też i sałatki ma naprawdę znakomite. W kwestii interesującej skrzelożerców, opierając się na opiniach znajomych, polecam jeszcze trzy miejsca. Dunę przy Mickiewicza (śledź z fetą a'la sałatka grecka, tilapia po grecku), Reboka przy Kościuszki (najlepsza łosoś i węgorz, z własnej wędzarni, oraz śledź z żurawiną i rolmops) i Homara przy Sychty.
Homar przeszedł ostatnio cudowną metamorfozę. Zmienił się wystrój, na znacznie przytulniejszy, poszerzyła karta. Słyną z tatara z łososia i kaszubskich jajecznic. Moja Mama zachwyciła się śledziem po kaszubsku, smażonym dorszem i makrelą z grilla. Na tę ostatnią rybkę namówiła ją przeurocza właścicielka, informując iż to rarytas, kilka minut wcześniej dostarczony przez rybaka. Ale i ja chętnie chadzam do Homara. Na pyszne grillowane warzywa z młodymi ziemniaczkami z koperkiem i własnej roboty surówkami. Polecam porową i marchewkę - takie ostatnio jadłam w kuchni mojej babci... No i ten sernik!!! Robiony z twarogu z ekologicznej hodowli, prawdziwych wiejskich jaj i śmietany. Kremowy, aromatyczny, poezja smaku! Ciekawostką są też dostępne w lokalu polskie wina - polecam jabłkowo miętowe, różane i śliwkowe.
Na drugim końcu ulicy Sychty, w zakamuflowanej wnęce naprzeciwko dużego delikatesu Społem, mieści się naleśnikarnio - pierogarnia. Rewelacyjna! Fakt, niekiedy trzeba swoje odczekać, ale warto. Naleśnik wegetariański nasyci każdego głodomora, podobnie jak penne z brokułami i pierogi ze szpinakiem. Jeśli jesteś wegetarianinem, zamawiając te ostatnie pamiętaj by poprosić o nie okraszanie ich boczkiem...
Amatorów pizzy zapraszam jakieś 100 metrów dalej, do Perkota. Restauracja niby specjalizuje się w rybach z pieca, ale ja zjadłam tam dwie najlepsze pizze na wybrzeżu. Aromatyczne, z prawdziwą mozzarellą i sutą dozą oregano. O niebo lepsze niż ta z obleganego U Bąbli. W tym ostatnim lokalu namawiałabym z kolei na penne con funghi porcini. Faktycznie są z prawdziwkami, i to wcale nie takimi maleńkimi ich kawałkami! Do tego sos z suszonymi pomidorami... Pycha!
A gdzie na deser? Najpierw do Homara. Ale konkurencja nie śpi! Znakomita jest beza z malinami i borówkami w kawiarni Cappuccino, podobnie jak tamtejsza tartinka z mascarpone. Kremy są lekkie, puszyste, nie przesłodzone a owoce świeże i nie zmrożone.
Na przeciwko znajduje się budka z najpyszniejszymi goframi. Niby nie moje ulubione XXL, ale jedyne, które chrupkość zachowują nawet po wystygnięciu. Do tego bita śmietana z syfonu, nie maszyny, i urokliwa obsługa.
Po ciasto drożdżowe warto wybrać się do Obiadów Domowych obok Homara. Albo do... Wejherowa. Ma tam swoją siedzibę cukiernia Wenty, w której zakochałam się kilka lat temu w Łebie. Najlepsze drożdżówki, strucle, placki i lody nad Bałtykiem!
Jak już do tego Wejherowa traficie to nie pomińcie kawiarni Monaliza, znajdującej się przy rynku. Kawa, na skosztowanie której wyprawiłam się specjalnie z Jastarni - grzechu warta. A ciasta z sopockiej cukierni Dekera - uzależniające. Zwłaszcza cynamonowy sernik, ptysie z malinowym lukrem, torty bezowe i gruszkowa szarlotka ze śliwkami.