Fazil Say, chyba jedyny znany na świecie turecki pianista i kompozytor, zafundował w czwartek publiczności Filharmonii Narodowej wspaniałą ucztę. Melomani, wypełniający salę koncertową po brzegi, aż trzy razy na stojąco bili mu brawo. I krzyczeli jak na koncercie rockowym.
Życie crossover to życie na skrzyżowaniu kultur. Od lat łączę różne gatunki muzyki z głosem operowym i zapraszam do współpracy muzyków z różnych światów. W chaosie poszukiwań dyscyplinuje mnie Bach. A was? Bloguję dla ludzi, którzy lubią mieć własne zdanie i iść zawsze własną drogą. Piszę o kulturze i popkulturze. Znajdziecie mnie na: www.izabelakopec.eu
Say rozpoczął klasycznie – sonatą fortepianową cis-moll „Quasi una fantasia” op. 27 nr 2 i sonatą fortepianową c-moll op. 11 Ludwiga van Beethovena.
Od pierwszych dźwięków dało się wyczuć wspaniałą muzykalność artysty i wielką wrażliwość muzyczną. Jego piana, cudowne, poetyckie, doskonale łagodziły monumentalną powagę kompozycji Beethovena.
W drugiej części, którą nazywałabym zdecydowanie crossoverową, salę Filharmonii wypełniły najpierw dźwięki Anatolii. Wśród ballad, które wykonał Say, można było usłyszeć między jego interpretację ciekawego, klimatycznego utworu „Czarna gleba” (Kara Toprak), tureckiego barda Asika Vysela. W FN nie wolno było nagrywać ani robić zdjęć, ale znalazłam to wykonanie „Kara toprak” na YouTube:
Publiczność miała też okazję wysłuchać fragmentów skomponowanego przez Saya oratorium „Nazim” oraz kilku ballad. To wspaniały paradoks Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego, że przy okazji muzycznej uczty, która w swej nazwie odnosi się do najważniejszego katolickiego święta, warszawska publiczność mogła zanurzyć się w kulturze muzycznej Turcji – kraju, w którym jako religia dominuje islam. Warto przypomnieć, że w Polsce trwa właśnie rok turecki, ogłoszony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Z tym islamem to jest zresztą tak, że w czwartek w Filharmonii publiczność słuchała z zachwytem Turka, który przez wielką część swoich rodaków uważany jest za zdrajcę. Tak jak Salman Rushdie, urodzony w Indiach w islamskiej rodzinie genialny pisarz, zdobywca nagrody Bookera, za swoją książkę „Szatańskie wersety” został wyklęty przez współwyznawców (ajatollah Chomeini nałożył na niego fatwę), tak Fazil Say został skrytykowany i zaprowadzony przez sąd, gdy na Twitterze przyznał, że nie wierzy w Allaha. W czerwcu 2012 roku do sądu w Stambule wpłynął przeciwko niemu akt oskarżenia za obrażanie wartości związanych z islamem w wypowiedziach na Twitterze. Więcej na ten temat w New York Timesie: New York Times o Fazilu Sayu
W kwietniu 2013 roku Say, człowiek, który rozsławia imię Turcji na świecie – gra koncerty w największych salach koncertowych Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii – został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu! Jego sprawa zbiegła się zresztą z natężonymi działaniami tureckich władz, mających na celu krępowanie wolności takich wypowiedzi ludzi kultury, które mogą przyczyniać się do postępującej laicyzacji społeczeństwa.
Prawdą jest, że komentarze Saya na Twitterze są bardzo kpiące, nawet sarkastyczne. Sayowi zdecydowanie nie podoba się gabinet obecnego premiera Turcji, konserwatywnego muzułmanina Recepa Tayyipa Erdogana. I za to właśnie tureckie władze go nie znoszą.
Tymczasem indywidualizm Saya, jego wielka odwaga, przekorność i przewrotność, są tymi właśnie cechami, którymi przynosi swojemu krajowi chlubę. Fazil Say to – z uwagi na te właśnie cechy – artysta charyzmatyczny, który dosłownie hipnotyzuje publiczność. Czwartkowy koncert zakończył swoimi fantazjami na temat znanych muzycznych motywów, w tym jazzowych standardów. Posłuchajcie jego wariacji na temat arii „Summertime” z opery „Porgy and Bess”:
Na przekór procesowi, który Sayowi wytoczył jego własny kraj, jest on wspaniałą wizytówką Turcji. Nie tylko otwiera przed nami, europejskimi słuchaczami, nowe muzyczne przestrzenie – specyficzną rytmikę, turecką chromatykę – ale też twórczo interpretuje utwory z naszego kręgu kulturowego, wzbogacając je i nadając im nowy, interesujący wymiar. Swoją twórczością przypomina, jaką siłą jest nasza wspólna śródziemnomorska tradycja.