Kilka dni temu w Dzienniku Gazecie Prawnej ukazał się artykuł M. Chądzyńskiego i G. Osieckiego o pomyśle wicepremiera Morawieckiego na domyślną przynależność do III filara w systemie emerytalnym. Dla niewtajemniczonych, chodzi o to, aby każdy pracownik odkładał dodatkowo swoje prywatne pieniądze na swoją przyszłą emeryturę, a żeby wzmóc jego chęć do oszczędzania, pracodawca załatwi formalności za niego, a nawet zapisze go, nie pytając o zgodę.
Zostawiając na boku dyskusję o tym, czy domyślność jest dobra, czy zła, powiem tylko, dlaczego plan się nie powiedzie. A tym, co zechcą przypomnieć, że rząd PO-PSL zastosował domyślność przy decyzji ubezpieczonych o przekazywaniu składki do OFE, przypomnę, że wtedy decydowaliśmy o daninie publicznej (wyrok TK K 1/14), a teraz mówimy o naszych prywatnych pieniądzach.
Autorzy wspomnianego artykułu piszą, że są trzy argumenty za wprowadzeniem domyślności III filara.
"Pierwszy, że emerytury z ZUS (lub ewentualnie także z OFE) będą niskie, a założenia reformy z 1999 r. były takie, by wypłaty z trzeciego filaru były uzupełnieniem świadczenia państwowego."
Zgoda, ale założeniem reformy z '99 było także zachęcanie ludzi do pozostawania na rynku pracy jak najdłużej, bo im dłużej pracujesz i odprowadzasz składki do ZUS, tym wyższą masz emeryturę. To było logiczne. Tymczasem rząd wicepremiera Morawieckiego obwieścił Polakom: możecie krócej pracować, chcecie emerytur dla kobiet w wieku 60 lat i mężczyzn w wieku 65? proszę bardzo!
Ale uwaga, wasza emerytura będzie niska - dopowiedział drobnym druczkiem premier Morawiecki - więc musicie dodatkowo odkładać na III filar. Taki niespójny przekaz rządu nikogo nie przekona, bo jest po prostu nielogiczny! Z jednej strony rząd demoluje system emerytalny, wywracając do góry nogami najtrudniejszą z reform podjętych przez poprzedników, skazując nas wszystkich (także tych, co będą pracować dłużej, bo w systemie istotna jest powszechność) na niższe emerytury, a z drugiej strony zachęca nas do dodatkowego inwestowania, bo nasza emerytura będzie niska!
"Drugi argument to brak wiedzy wśród pracujących na temat korzyści z oszczędzania na starość." - piszą Chądzyński i Osiecki.
Znowu zgoda! Z tym, że wiedza bierze się z edukacji. Warto byłoby wypromować Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego wprowadzone przez rząd PO-PSL, które miały właśnie zachęcić Polaków do długoterminowego oszczędzania. Dlatego w ramach IKZE wprowadziliśmy ulgi podatkowe - od podstawy opodatkowania można odliczyć 120% śr. wynagrodzenia (w 2015 to 4750 zł.), a wypłacając pieniądze po osiągnięciu wieku emerytalnego płaci się tylko 10% podatku. Promocję tego rozwiązania rozpoczęliśmy w ubiegłych latach, planując jednocześnie w Biurze Edukacji Finansowej MF dużą akcję edukacyjną na rok 2016, bo w 2015 najważniejszym projektem BEF była loteria paragonowa.
A co zrobił rząd wicepremiera Morawieckiego? Zlikwidował funkcję pełnomocnika rządu ds. edukacji finansowej (bezkosztową dla podatnika, bo pełnioną przez wiceministra finansów wykonującego swoje standardowe zadania, tzn. nadzorującego prace określonych departamentów) i rozwiązał Biuro Edukacji Finansowej. Nadal trzymam kciuki za edukację finansową społeczeństwa, ale czy znajdzie się w rządzie ktoś, kto potraktuje to zadanie tak poważnie, jak na to zasługuje? Dotychczasowe działania rządu wskazują, że nie.
"Po trzecie, zwiększenie liczby osób odkładających pieniądze byłoby korzystne dla całej gospodarki – wzrosłaby ogólna stopa oszczędności, co pozwoliłoby nam więcej inwestować i szybciej się rozwijać." - to kolejny cytat z artykułu DGP.
I znowu zgoda! Problem w tym, że PiS zrobił wszystko, co możliwe, żeby Polaków do oszczędzania zniechęcić. Ważni politycy, w tym przewodniczący parlamentarnych komisji i podkomisji nazywają bankowców banksterami. SKOK-i, których bliskie związki z PiS-em są powszechnie znane, wyprowadziły oszczędności Polaków do Luksemburga i chociaż BFG wypłacił w sumie ponad 3 mld. zł. na gwarantowane depozyty, to i tak wielu z tych, co powierzyli SKOK-om swoje oszczędności, poniosło straty. Do tego trzeba dodać oświadczenie jednego z wiceministrów finansów, że "kilka banków jest "toksycznych" i one upadną jeszcze w tym roku". Chyba wystarczy, żeby zniechęcić największych ciułaczy? Ale żeby postawić kropkę nad "i" dodajmy podatek bankowy, którym PiS objął też firmy ubezpieczeniowe, a więc instytucje, które mogą prowadzić IKZE.
W ten sposób argumenty, które są za rozwiązaniem proponowanym przez Premiera Morawieckiego, po analizie działań rządu, stają się argumentami przeciw, dlatego Premier Morawiecki w mobilizowaniu oszczędności prywatnych i wzmacnianiu III filara systemu emerytalnego jest zupełnie niewiarygodny.