Minister Rafalska w jednym z wywiadów przyznała, że pomysłodawcą programu 500+ jest Jarosław Kaczyński. To wyjaśnia, dlaczego ten program poszedł na pierwszy ogień, i dlaczego musiał zostać wprowadzony szybko, szybciej nawet niż znalezienie pieniędzy na jego finansowanie. Problemy z finansowaniem 500+ dobrze oddaje fragment książki Janusza Korczaka:
"Niecierpliwie czekał Maciuś na pieniądze, bo chciał wprowadzić swoje trzy reformy:
1. Żeby zbudować we wszystkich lasach, na górach i nad morzem dużo domów, żeby dzieci biedne mogły wyjeżdżać na całe lato na wieś.
2. Żeby we wszystkich szkołach były huśtawki i karuzele z muzyką.
3. Żeby w stolicy urządzić wielki ogród zoologiczny, gdzie w klatkach byłyby dzikie zwierzęta: lwy, niedźwiedzie, słonie, małpy i węże, i ptaki.
Ale spotkał Maciusia zawód. Kiedy pieniądze przyszły, okazało się, że ministrowie nic dać nie mogą na reformy Maciusia, bo z góry już było obliczone, ile który minister weźmie na swoje wydatki.
Więc tyle trzeba wydać na nowe mosty, tyle na koleje, tyle na budowę nowych szkół, tyle na zapłacenie długów(...)"
No właśnie, tyle trzeba wydać! A skąd wziąć na obiecane reformy? Przecież wszyscy wiedzieli, a dzisiaj wie to nawet Minister Szałamacha, że opowieści o dodatkowych dziesiątkach miliardów wpływów do budżetu można między bajki włożyć. Podatek bankowy, podatek od hipermarketów, uszczelnienie systemu to miały być źródła finansowania 500+, kwoty wolnej, obniżenia wieku emerytalnego, pomocy dla frankowiczów i innych "dobrodziejstw", które PiS obiecał Polakom. A póki co, nie ma nawet na 500+, bo kolejne źródła wysychają!
1. Zacznijmy od ulubionego podatku PiS - bankowego. Niestety, nie ma tu dobrych wiadomości, raczej same przykre niespodzianki! Wydawało się, że podatek bankowy zapowiadany przez dwie kadencje spędzone przez partię Jarosława Kaczyńskiego w opozycji, powinien być przemyślany, precyzyjnie opisany w ustawie z niebieskiej teczki, którą Beata Szydło wymachiwała w kampanii. A tu taki klops! Ustawa mówi, że podatek odprowadzany jest od aktywów liczonych w ostatnim dniu miesiąca, ale pomniejszonych o obligacje SP, od których podatku się nie płaci. Taki przepis to bubel prawny, pozwalający bankom uciec od podatku w majestacie prawa! Nietrudno się bowiem domyślić, w co inwestują banki w ostatnich dniach miesiąca. Z takiego obrotu sytuacji cieszy się wiceminister Nowak - odpowiedzialny za zarządzanie długiem. Nic dziwnego, bo rentowności obligacji, które wzrosły po obniżeniu ratingu Polski przez S&P, spadły dzięki generowanemu przez banki popytowi na nasze skarbowe papiery dłużne. Ale to, co B. Godusławski nazwał w PB "Błogosławionym efektem podatku bankowego", dla dochodów z tytułu tego podatku jest przekleństwem! Na rynku finansowym często tak jest, że gdy ktoś się cieszy, ktoś inny płacze. Przepis korzystny dla kosztów obsługi długu, sprawia, że można zapomnieć o 5 mld. zł. z podatku bankowego na finansowanie 500+.
2. Drugi sztandarowy podatek PiS to danina od hipermarketów, o której prawie zapomnieliśmy, bo to przykład niekompetencji, populizmu i zwyczajnej niewiedzy rządzących. Pewnie nie będzie go w ogóle, chyba że zdeterminowany brakiem dodatkowych dochodów PiS opodatkuje polski handel.
3. I wreszcie uszczelnienie systemu podatkowego. Jak mówią wszyscy poważni eksperci to proces długotrwały, bo to wiele przedsięwzięć na dużą skalę i bardzo wiele na małą. Działania Ministerstwa Finansów to potwierdzają, bo przede wszystkim widzimy kontynuację tego, co rozpoczął rząd PO. Efekty przyjdą, ale za kilka lat i z całą pewnością nie będą tak spektakularne, jak oczekuje PiS.
W tym kontekście złowieszczo dla podatników brzmią słowa Wiceministra Bartosza Marczuka z wywiadu dla DGP: "Na ten projekt (500+) pieniądze się będą znajdować". Pewnie tak, ale zwykła przyzwoitość każe dodać, że rząd znajdzie je bezpośrednio w kieszeni podatników, bo banki i supermarkety, które miały być pośrednikami w ściąganiu haraczu na 500+, póki co, wystrychnęły rząd na dudka!
Post Scriptum: Król Maciuś Pierwszy ma jednak zdecydowaną przewagę moralną nad Jarosławem Kaczyńskim: jego reformy nie były ani sposobem na zdobycie władzy, ani listkiem figowym dla zamachu na demokrację.