"Powrót polskiego kapitału do struktury akcjonariatu banku Pekao z pewnością przyczyni się do wzmocnienia stabilności sektora bankowego, a co za tym idzie polskiej gospodarki" - zapewniał Premier Morawiecki po tym, jak PZU i PFR kupiły za ponad 10 mld. zł. akcje Pekao.
Dlaczego Minister Finansów jest przekonany, że sektor bankowy w Polsce wymagał wzmocnienia stabilności?
Przecież Polska w czasie ostatniego kryzysu finansowego była państwem, które nie musiało dosypywać publicznego grosza do banków. Polski system bankowy był i jest (póki co) stabilny i bezpieczny. No może wyjątkiem są SKOK-i, ale ich kapitał jest w 100% polski, a zarządzanie tą częścią sektora finansowego spoczywa właśnie w rękach ludzi ściśle związanych z partią Premiera Morawieckiego. To na ratowanie SKOK-ów i wypłatę gwarantowanych depozytów BFG musiał przeznaczyć ponad 4 mld. zł. To prawie połowa sumy, za którą PZU i PFR kupiły Pekao. Gdyby tak lepiej zarządzać SKOK-ami i nie wyprowadzać pieniędzy do Luksemburga, można by dokupić kolejny bank! Już widzę, jak serca "prawdziwych patriotów" radują się, że nie tylko srebra rodowe wracają na nasz polski stół, ale jeszcze nowe dokupujemy! Byle tylko zarządzania nimi nie oddać w ręce ekipy od SKOK-ów, bo zasoby BFG mogą nie wystarczyć, a wtedy wprost z kieszeni podatnika, bez pośrednictwa banków, rząd musiałby dosypywać kolejne miliardy złotych.
Póki co, za pieniądze polskiego podatnika, bo PZU i PFR to spółki Skarbu Państwa, a więc kapitał, jakim dysponują, należy do Polaków, PiS spełnia swoje marzenia o repolonizacji banków, twierdząc, na podstawie sondażu, że to także marzenie milionów Polaków. Ciekawe, jaki byłby wynik badania, gdyby zapytać o to, co jest ważniejsze dla Polaka-klienta banku, czy to, że bank jest polski, czy to, że jest tani, a depozyty w nim bezpieczne? Bo, że polski nie znaczy tani, przekonali się ostatnio kierowcy ubezpieczeni w PZU, którzy za OC muszą zapłacić kilkadziesiąt procent więcej, niż przed rokiem. Czy to nie oni częściowo sfinansowali transakcję, z której tak dumny jest pisowski rząd?
Doświadczenia z repolonizacją, choćby na przykładzie Banku Ochrony Środowiska, pokazują też, że co jakiś czas trzeba zasilić rodzimy bank, realizujący program naprawczy, i dorzucić 50-100 mln. zł., w tym przypadku z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Ale co tam pieniądze, rząd z groszem się nie liczy, "narodowy" brzmi dumnie, a wskaźniki nie są ważne, bo przecież nie dla wskaźników Polska się rozwija!
System bankowy jest krwioobiegiem każdej gospodarki, zdrowy i dobrze regulowany służy jej i wspiera rozwój, ale gdy miesza się do tego patriotyzm w anachronicznym wydaniu, pokrzykując o srebrach rodowych, to do głosu dochodzą emocje, a one nigdy nie pomagają w biznesie.
Przed tak dużą koncentracją w państwowych rękach biznesu bankowego warto było też zadać sobie pytanie: a co jak przyjdzie kolejny kryzys? Bank, szczególnie duży, to czasem duży kłopot, który spada na właściciela.
Dlatego ci, co apelują do Premiera Morawieckiego o to, żeby zajął się obecnym stanem gospodarki, a nie jej odległą wizją, powinni może prosić, żeby w ogóle nie zajmował się gospodarką, bo efekty mogą być dla Polski opłakane. Już to zresztą widzimy, narazie "tylko" po wskaźnikach, niestety wbrew opinii rządu PiS, one przekładają się na nasze portfele i jakość życia. Nie odczuwamy tego jeszcze, bo to efekt odłożony w czasie, niestety kiedyś odczujemy.