Zaczął źle, bo:
- nazwał programem demograficznym zwykłe rozdawanie pieniędzy,
- wykluczył wiele kobiet, szczególnie mniej wykształconych i z terenów o wyższym bezrobociu, a więc niższych zarobkach, na wiele lat, a często na zawsze, z rynku pracy,
- zamiast zadbać o wyższe dochody budżetowe i dopiero z nich realizować nowe wydatki, dramatycznie zwiększył zadłużenie Polski w roku dobrej koniunktury gospodarczej na świecie.
Jednak program 500+, mimo licznych wad, poprawił bieżącą sytuację materialną wielu rodzin, więc nie wyobrażam sobie demokratycznego rządu, który zdecydowałby się pogorszyć byt swoich obywateli i przestał wypłacać świadczenie.
To niestety znaczy, że prawdziwie prorodzinne rozwiązania, takie jak żłobki, przedszkola, czyli infrastruktura wspierająca rodziców w wychowaniu dzieci, a także profilaktyka zdrowotna i opieka medyczna, dedykowana dzieciom, są wciąż zadaniem do wykonania, prawdopodobnie dla następnego rządu.
Kolejne zadanie naprawcze dla następców PiS to przywrócenie kobietom szansy na rozwój zawodowy, czyli powrót na rynek pracy, najpóźniej gdy ich dziecko staje się przedszkolakiem. Trzeba będzie zatem wprowadzić rozwiązania, które zmotywują kobiety do podejmowania pracy.
I tu wracamy do pytania o pierwsze dziecko w programie 500+. Jeśli podjęcie pracy równa się utracie świadczenia na nie, to mamy skuteczny demotywator, który trzeba usunąć. I chociaż to bardzo drogie rozwiązanie, to warto je wprowadzić. W długiej perspektywie, a tak musimy patrzeć na programy społeczne, warto wydać więcej po to, by kobiety chciały pracować i odprowadzać składkę emerytalną. Także w krótszej perspektywie odczujemy pozytywny wpływ tego rozwiązania na rynek pracy, co w sytuacji obniżenia wieku emerytalnego jest niezwykle ważne.
Wprowadzenie progu dochodowego, od którego uzależnione jest świadczenie na pierwsze dziecko, generuje także niezdrowe zachęty do obchodzenia prawa. Cały szereg z nich zdiagnozowało MPRiPS i zamierza uszczelniać system. Jeśli rząd będzie tak efektywny, jak w uszczelnianiu systemu podatkowego w pierwszym roku swojej kadencji, to na sukces nie ma co liczyć. W dodatku trzeba by zatrudnić kolejne 5 tys. urzędników do obsługi programu 500+.
Objęcie programem pierwszego dziecka bez progu dochodowego jest szczególnie ważne w najbliższych latach, bo wiele kobiet z pokolenia wyżu demograficznego, który rozpoczął się na przełomie lat '70 i '80 wciąż nie urodziło pierwszego dziecka, a zegar biologiczny tyka. Tymczasem to decyzja o pierwszym dziecku jest najtrudniejsza i najkosztowniejsza!
O tym, że zmiana w programie wyeliminowałaby skrajną niesprawiedliwość polegającą na tym, że samotnie matki, wychowujące jedno dziecko i zarabiające netto 1605 zł., nie dostaną świadczenia, mówiono już wiele. Ale podobną ułomnością 500+ jest to, że dwie rodziny mieszkające przez ścianę, z których w jednej dochód wynosi 799 zł., a w drugiej 801 zł. na osobę, są różnie traktowane. Pierwsza dostanie 500 zł., a druga - nie. Takie rozwiązania są zawsze furtką do omijania prawa, a ta rodzi szereg niejasnych, a czasem patologicznych sytuacji, o których piszą media i mówią przedstawiciele ministerstwa oraz samorządów.
Wymieńmy kilka z nich:
- umawianie się z pracodawcą na niższe wynagrodzenie za pracę i przechodzenie z częścią zarobków do szarej strefy,
- wliczanie dorosłych dzieci, nie mieszkających wspólnie, do gospodarstwa domowego, w celu obniżenia dochodu,
- rezygnacja z przysługującej ulgi na dzieci, która podwyższyłaby dochód miesięczny,
- fałszywe oświadczenia o dochodach osób, które rozliczają się z fiskusem za pomocą podatku ryczałtowego lub karty podatkowej,
- występowanie o podwójne świadczenie rodziców sprawujących opiekę naprzemienną,
- niezgodne ze stanem faktycznym oświadczenia o samotnym wychowywaniu dzieci, składane przez osoby pozostające w związkach partnerskich,
- różne zasady ustalania dochodu w związku z różnym traktowaniem umów zleceń przez gminy.
Bardzo drogi program społeczny, na który zrzucają się wszyscy płacący podatki, nie może generować tylu okazji do nadużyć. Nie może też być odczuwany przez znaczną część rodzin jako niesprawiedliwy.
Powszechna zgoda na trwałość tego programu (w mojej ocenie pod warunkiem wbudowania zachęt do podejmowania pracy) musi też oznaczać powszechną akceptację dla zrównoważenia wydatków na ten cel dochodami budżetowymi, żeby w kolejnych latach nie finansować go z długu. W przeciwnym razie, większość urodzonych dzieci, bez wzgledu na to, czy dzięki 500+, czy długim urlopom rodzicielskim, czy bez żadnego związku z tymi programami, wyjedzie do krajów lepiej rozwiniętych z niższymi podatkami. A my zostaniemy - starzy i mocno zadłużeni.