Po wystąpieniu Premiera Mateusza Morawieckiego na wiecu w Sandomierzu, a właściwie po tym, jak wszystkie stacje telewizyjne (także te, które Morawiecki wprost nazywa wrogimi wobec partii rządzącej) wyemitowały ten kabaretowy występ po kilka - kilkanaście razy, a potem opatrzyły mniej lub bardziej profesjonalnymi komentarzami speców od marketingu politycznego, zrozumiałam, że nie wolno nam puentować pisowskich kłamstw machnięciem ręki i krótkim słowem: „propaganda”. Nam, czyli tym wszystkim, którzy mogą wykazać fałsz, manipulację, czy zwykłe ordynarne kłamstwa, jak te Morawieckiego o miliardach zabranych mafiom i rozdawanych Polakom.
Ci wszyscy, którzy myślą, że szkoda czasu na obnażanie pisowskich kłamstw i nieudolności tej partii, bo jej kolejni prominentni działacze z Prezydentem i Premierem na czele sami się kompromitują, dostarczając wciąż nowych materiałów do memów i dowcipów, nie mają racji.
PiS jest groźny, bo zawłaszczył podstawowy dla 80% społeczeństwa kanał komunikacyjny - powszechnie dostępną telewizję publiczną. Paradoksem jest to, że bezpłatny cyfrowy sygnał tej telewizji dociera do każdej, nawet najdalej na wschód wysuniętej wioski, dzięki decyzji rządu Platformy Obywatelskiej.
W PiS-ie tak już jest, że jedna wpadka przykrywa drugą, więc kompromitację wobec frankowiczów, Andrzej Duda przysłonił blamażem w Australii, a Morawiecki przyćmił to wszystko swoją nieugiętą postawą w negocjowaniu wejścia Polski do UE. Warto jednak wrócić do kredytów frankowych, bo to przecież jedna z głównych obietnic Prezydenta, co przypomniała Platforma Obywatelska na zwołanej przez nas Komisji Finansów Publicznych.
Posłowie PiS okazali się żarliwymi obrońcami „działań” Prezydenta na rzecz frankowiczów i pokrzykiwali, że A. Duda zrobił więcej niż ktokolwiek inny. I tu mylą się okrutnie, więc albo nie znają sprawy w ogóle, albo kłamią, jak zwykle.
A jak to z frankowiczami było?
O tym, że kandydat Duda w kampanii obiecywał przewalutowanie kredytów po kursie z dnia zaciągnięcia(!) przypominać chyba nie trzeba. Mówiliśmy wtedy, że to niemożliwe, że byłoby nieuczciwe wobec tych, co zaciągali „droższe” kredyty w złotówkach, że to może być groźne dla stabilności całego systemu finansowego. Ale w PiS-ie mówili wtedy o impossybiliźmie, a A. Duda z właściwym sobie pyszałkowatym uśmiechem mówił, że jeśli zostanie prezydentem, w pierwszych 3 miesiącach urzędowania prześle do parlamentu prezydencki projekt ustawy, która zmusi banki do przewalutowania tzw. kredytów walutowych na złotowe po kursie z dnia podpisania umowy!
I co? I nic! Zero!
Jedyna aktywność prezydenta polega na wniesieniu do sejmu ustawy, która każe zwracać różnice kursowe pomiędzy kupnem a sprzedażą waluty, które bank nalicza przy spłacie kredytu. Tyle, że tzw. ustawę spreadową, która umożliwia spłacanie kredytu we franku szwajcarskim, PO przegłosowała w Sejmie już w 2011 roku. A czy ta ustawa w ogóle wyjdzie z Sejmu, tego jeszcze nie wiemy, no chyba że w kolejnej kampanii prezydenckiej kandydat Duda będzie wmawiał frankowiczom, że to jest rozwiązanie, które im obiecywał. Obawiam się jednak, że mógłby oberwać pomidorem, a tego Prezydentowi mojego kraju nie życzę.
Przepraszam, jest jeszcze jeden projekt „prezydencki” dotyczący kredytów mieszkaniowych w ogóle, ale raczej nie dotyczy frankowiczów. To nowelizacja projektu, który przygotowałam z grupą posłów PO w 2015 roku i który został przyjęty przez Sejm poprzedniej kadencji. Duda zmienia po prostu wskaźniki i parametry wsparcia dla kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej, co jest naturalne, bo w czasie dobrej koniunktury rosną płace, a bezrobocie spada, więc zmiana warunków wsparcia jest koniecznością.
Konkludując, jedyna realna pomoc (oprócz ustawy spreadowej autorstwa PO), jaką zyskali frankowicze, to wsparcie Rzecznika Finansowego, który do walki z bankami w sądach wyposażył ich w tzw. „istotny pogląd w sprawie”. Tyle, że tę ustawę także miałam przyjemność przygotować ja, z grupą posłów PO, i przegłosować w poprzedniej kadencji, przy wstrzymujących się głosach posłów PiS-u!
Może dzisiaj nie byłoby już kłopotu z ryzykiem kursowym, a każda deprecjacja złotego nie byłaby przyczyną stresu dla tysięcy kredytobiorców, gdyby PiS w poprzedniej kadencji okazał się odpowiedzialną opozycją. Do dzisiaj eksperci zgodnie przyznają, że najlepszym projektem, który próbował rozwiązać problem kredytów frankowych był poselski projekt PO. I znowu brałam udział w pracach nad nim jako wiceminister finansów, bo choć złożyli go nasi posłowie, był efektem współpracy KNF, MF i posłów. Niestety bliskość wyborów i populizm posłów opozycji, ale także, co stwierdzam z przykrością, naszego koalicjanta, sprawił, że projekt po poprawkach posła SLD, stał się niebezpieczny dla finansów publicznych i niesprawiedliwy wobec „złotówkowiczów”.
W obecnej kadencji złożyliśmy go znowu, ale tak naprawdę ani PiS-owi, ani A. Dudzie nie zależy na rozwiązaniu żadnego istotnego problemu Polaków, im zależy tylko na ich głosach.
P.S. Żeby ułatwić dotarcie do trzech ustaw (dwie przyjęte w poprzedniej kadencji, jedna w zamrażarce sejmowej tej kadencji) Platformy Obywatelskiej, które adresują różne sytuacje kredytobiorców, zamieszczam do nich linki: