Długa historia przyjaźni PiS-u ze SKOK-ami jest jednocześnie smutną historią pokrzywdzonych ludzi, którzy do dzisiaj nie odzyskali swoich pieniędzy po upadku SKOK Wołomin. Jest też historią milionów emerytów, którzy zaufali reklamom z dobrodusznym starszym panem Stefczykiem, który w XIX wieku zakładał wiejskie kasy, żeby ograniczyć lichwę na polskiej wsi. Biedni emeryci myśleli, że dostaną tani kredyt, a zostali naciągnięci na wysokie odsetki i obowiązkowe udziały, które tracili, gdy upadały kolejne kasy. Nie wiedzieli, że dzisiejszy system SKOK ma tyle wspólnego z wiejskimi kasami z końca XIX w., co faryzeusz z miłosiernym samarytaninem. Nie wiedzieli, że ich życiowe oszczędności, które powierzyli różnym kasom, w tym Wołominowi, i wpłacili na lokaty, kuszące wysokim oprocentowaniem, mogły przepaść bezpowrotnie, gdyby w całości udał się PiS-owski plan zablokowania nadzoru państwowego nad skokami i pozostawienia ich pod nadzorem jedynie G. Biereckiego.
Walkę o całkowitą kontrolę nad sektorem senator PiS toczył od samego początku i bardzo długo zwyciężał, teraz znowu zwycięża, bo PiS znów jest security guard.
A jakie były początki? W roku 1996 skoki są już na tyle duże, że Sejm przyjmuje ustawę o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych, działających dotąd na podstawie ustawy o związkach zawodowych. Kasa Krajowa, która zgodnie ze swoim statutem miała „zapewniać SKOK-om możliwość prowadzenia stabilnej działalności oraz utrzymanie płynności w obrębie systemu”, zgodnie z nową ustawą mogła zrzeszać tylko kasy. Dotąd jej członkiem, de facto decydentem posiadającym najwięcej udziałów (a statut przewidywał głosowanie udziałami) była Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Założycielem i prezesem Fundacji był G. Bierecki.
Przepis, zgodnie z którym Fundacja nie mogła być już członkiem Kasy Krajowej, zabrałby G. Biereckiemu całkowitą (z powodu liczby udziałów, jakie miała w KK Fundacja) kontrolę nad sektorem już w 1996 roku. Tak się jednak nie stało. Autorzy opinii prawnych, o które wystąpiła KK, powołując się na prawa nabyte, uznali, że Fundacja nadal może być członkiem KK. Autorami opinii byli:
• Profesor Krzysztof Pietrzykowski (pracownik naukowy UW, później członek Rady Naukowej Spółdzielczego Instytutu Naukowego G. Bierecki)
• Doktor hab. Lech Kaczyński – (członek pierwszego składu Rady Nadzorczej Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych)
• Doktor Marek Głuchowski – (wtedy wspólnik w kancelarii A. Jedlińskiego - Przewodniczącego Rady Nadzorczej Kasy Krajowej)
Aby dostosować statut Kasy Krajowej do ustawy, zwołano na 4 lutego 1996 r. Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie członków. Według protokołu Zebranie miało burzliwy przebieg. Padło pytanie o Fundację, wtedy A. Jedliński poinformował o opiniach, kilku pełnomocników członków wyszło z sali, a G. Bierecki naciskał na szybkie uchwalenie zmian w statucie w celu jak najszybszego dostosowania przepisów do zmian.
Jerzy Pankowski zwrócił uwagę na dysproporcje w strukturze udziałów, wskazał też na zasadność rozwiązania polegającego na swobodzie kas w wyborze, czy korzystać z usług Kasy Krajowej.
Kazimierz Graca zadał pytanie, czy Fundacja musi należeć do Kasy Krajowej.
Zasugerowano też wprowadzenie limitu udziałów dla nie-SKOK-ów.
G. Bierecki stwierdził, że Fundacja stanowi poważne wzmocnienie kapitałowe, a wszyscy członkowie Kasy Krajowej mają prawo nabywać dodatkowe udziały. Dodał też (to ważne w kontekście dalszej historii Fundacji i taśm Chrzanowskiego!), że Fundacja nie uzyskuje korzyści finansowych z posiadanych udziałów, bo nadwyżka bilansowa Kasy powiększa fundusz stabilizacyjny, a odpowiedzialność za zobowiązania jest do wysokości udziałów.
W taki oto sposób G. Bierecki wygrał pierwszą ważną bitwę o całkowite władztwo nad skokami. Później wygrywał ich jeszcze wiele, ale zawsze pomagali mu ludzie z Prawa i Sprawiedliwości.
Także wtedy, gdy na skutek decyzji Kasy Krajowej niemal wszystkie procesy, łącznie z szacowaniem zdolności kredytowej i analizą ryzyka, tak istotną z pkt. widzenia bezpieczeństwa pieniędzy członków skoków, zostały wyprowadzone na zewnątrz, do spółek outsourcingowych powiązanych z G. Biereckim. Kiedy to było? Gdy PiS blokował nadzór państwowy nad sektorem SKOK pomiędzy rokiem 2006 a 2012. Pisałam o tym w 1. części historii SKOK-ów.
A dlaczego Kasa Krajowa podjęła, niekorzystne dla kas, z ekonomicznego pkt. widzenia, decyzje?
1. Czy dlatego, że widmo nadzoru państwowego było już nie do zatrzymania, więc trzeba było uciec z intratnym biznesem poza sektor finansowy, czyli poza nadzór KNF?
2. Czy dlatego, że kolejnym krokiem było wyprowadzenie pieniędzy ze spółek outsourcingowych do Luksemburga, gdzie nie sięga nie tylko KNF, ale także polski fiskus?
3. Czy dlatego, że poszczególne kasy słono płaciły za wszystkie usługi zlecane na zewnątrz, a „grupa trzymająca władzę” w sektorze SKOK zarabiała na tym, doprowadzając, w skrajnych przypadkach, do upadłości kas?
4. A może wszystkie te powody były równie istotne?
5. I czy to nie dziwny zbieg okoliczności, że w czasie, gdy miecz Demoklesa wisi nad skokami, Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych (ta, co powinna była wesprzeć fundusz stabilizacyjny sektora) zostaje przekształcona w prywatną spółkę G. Biereckiego, skutkiem czego ok. 77 mln zł wyparowuje z sektora?
Wierzę, że kiedyś wyjaśnią to niezależni prokuratorzy, a niezawisłe sądy wydadzą sprawiedliwe wyroki. Niestety, póki co, parasol ochronny PiS nad skokami wciąż jest rozłożony. Dzisiaj trzymają go Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki i Adam Glapiński.
I choć wszyscy wiedzą, że SKOK-i bardzo dawno przestały być „silnie osadzone w środowiskach lokalnych”, a ich działalność nie jest „dedykowana ludziom połączonym szczególną więzią społeczną lub zawodową”, nie przeszkadza to Prezydentowi, Premierowi, a nawet Prezesowi NBP podtrzymywać kłamstwo o sektorze i utrwalać fałszywy obraz „szczególnej misji społecznej”, jaką podobno odgrywają SKOK-i w systemie finansowym. O ile Prezydent przyzwyczaił nas do wypowiadania się na tematy, o których nie ma bladego pojęcia, to od dwóch najwyższych urzędników państwowych, stojących na czele Komitetu Stabilności Finansowej państwa polskiego, oczekuję, że nie będą działać na szkodę finansów publicznych!!!
Tymczasem komunikaty i listy od Morawieckiego i Glapińskiego, adresowane do sektora SKOK i upowszechniane w przestrzeni publicznej, budują pozytywny obraz bezpiecznego sektora finansowego, dedykowanego ludziom ubogim, przez co zachęcają mniej świadomych obywateli do zakładania kont, lokowania oszczędności w kasach i stawania się ich członkami. Panowie wciąż zachowują się tak, jakby BFG nie wypłacił prawie 5 mld zł w związku z wieloletnim brakiem skutecznego nadzoru nad kasami, nadzoru, który powinna była sprawować Kasa Krajowa. Ciekawa też jestem, dlaczego ubożsi obywatele mieliby brać droższe kredyty w skokach, a nie tańsze w bankach?
Jakby tego było mało, ani Premier, ani Prezes NBP (choć decyzję wydał jeszcze jego protegowany - Marek Chrzanowski) nie zareagowali na to, że Rafał Matusiak otrzymał w październiku 2018 r. zgodę KNF na pełnienie przez siebie funkcji Prezesa Kasy Krajowej. Dlaczego mnie to oburza? Bo Matusiak przez wiele lat bezskutecznie ubiegał się o pozytywną opinię KNF dla swojej kandydatury, a odmowną i jednogłośną decyzję Komisji Nadzoru Finansowego w tej sprawie, potwierdził sąd, uznając zastrzeżenia KNF wobec Matusiaka, który nie daje „rękojmi ostrożnego i stabilnego zarządzania Kasą Krajową” za zasadne.
Ale może po prostu jest tak, że to Czuchwicki, czyli człowiek z Kasy Krajowej rządzi w Komisji Nadzoru Finansowego? W kontekście artykułu B. Godusławskiego w DGP z 24.01.2019 r. wydaje się to bardzo prawdopodobne.
Nie zdziwiłabym się wcale, to byłby tylko kolejny odcinek upadku i kompromitacji najważniejszych urzędów Rzeczypospolitej, która po najeździe działaczy PiS jest jak Galia po najeździe Wandalów.
Izabela Leszczyna-przedstawiciel wnioskodawców o Sejmową Komisję Śledczą w spr. sektora SKOK oraz w spr. SKOK Wołomin, Przewodnicząca Zespołu Śledczego ds SKOK Platformy Obywatelskiej.