O tym, że Krajowa Administracja Skarbowa, wprowadzona przez PiS-owskiego "bohatera walki z mafiami VAT-owskimi” Mariana Banasia to produkt propagandowy, pisałam wielokrotnie. Niestety w mętnej wodzie, jaką do Ministerstwa Finansów i administracji skarbowej wprowadził PiS i Banaś, wciąż pływają popsute ryby, które korzystając z kompletnej degrengolady resortu udają szeryfów, choć nie wiadomo, czy nie są raczej bandytami lub co najwyżej karierowiczami chcącymi wypłynąć na fali rzekomej sanacji w resorcie finansów.
Ci "bohaterowie” ujawnili się w listopadzie 2019 roku, gdy wiadomo było, że Banaś nigdy nie by kryształowy, a na pochyłe drzewo, jakim się nagle stał, chętnie wskoczą różne kozy z dużej rodziny Zjednoczonej Prawicy. Ujawnili się i pobiegli do dziennikarzy, przekrzykując się w wychwalaniu swoich zasług w "uszczelnianiu systemu podatkowego”. Niestety nie ma tu drugiego głosu, głosu tych, których Banaś et consortes powyrzucali ze stanowisk kierowniczych w ministerstwie, administracji podatkowej i kontroli skarbowej.
Dlaczego milczą? Może nikt ich nie pyta, a może dlatego, że za słowa krytycznej prawdy wobec jedynie słusznej władzy grozi utrata pracy albo inne skuteczne sposoby dotkliwie utrudniające życie niepokornym.
Gdyby ich jednak zapytać, powiedzieliby, że "nowatorski algorytm”, którym chwali się jeden z "bohaterów” - Marcin Kopczyk, zasilał POLFISK już w 2014 roku(!) i był elementem całego systemu analizy danych z wielu baz i źródeł. Takie algorytmy tworzone były przez pracowników kontroli skarbowej i analityków, bo pozwalały namierzać zidentyfikowane mechanizmy oszustw w VAT. Robiono to bez rozgłosu, który z oczywistych powodów nie służy kontroli skarbowej. Jedyne, co zrobiono za czasów PiS, to zmiana nazwy. Oczywiste jest, że niektóre elementy systemu są rozwijane i dostosowywane do aktualnych warunków.
Mniej oczywiste jest to, że robią to ci sami ludzie, którzy pracowali nad tym wcześniej, bo "eksperci” z PiS zatrudnieni w specjalnej spółce Aplikacje Krytyczne koncentrują się bardziej na pobieraniu horrendalnych wynagrodzeń z publicznych pieniędzy, generując w kolejnych latach straty spółki.
Aplikacje Krytyczne przypominają raczej pralnię pieniędzy, która "odpowiada” za bardzo ważne projekty i kasuje za nie ogromne pieniądze, po czym albo ich nie realizuje w ogóle, albo deleguje kierownika, a pracę wykonują ludzie z dawnej kontroli skarbowej, dzisiaj zatrudnieni na urzędniczych pensjach w KAS. Za to kierownik z Aplikacji Krytycznych to nie żaden urzędnik, to menadżer, więc jego wynagrodzenie nie podlega żadnym ograniczeniom, tym bardziej, że każda kolejna strata spółki jest zasypana podniesieniem kapitału własnego z pieniędzy podatników.
Jakie są osiągnięcia spółki, o której PiS w Sejmie mówił, że jeśli nie powstanie, to budżet będzie tracił 3 mld zł miesięcznie? Właściwie żadne. Nie powstał Centralny Rejestr Faktur, chociaż do tego właśnie powołana została spółka AK, nie powstał też system analizy ryzyka, na który wydano ogromne pieniądze, a systemu jak nie było, tak nie ma.
Trzy lata temu zlecono spółce zbudowanie Fundamentu Danych, który miał zastąpić hurtownie danych, nic takiego jednak nie powstało. W końcu resort podjął decyzję o rozwoju hurtowni, więc teraz Aplikacje Krytyczne zajmą się nowym projektem pod nazwą Centralne Hurtownie Danych. To oczywiście kolejne grube zlecenie, więc będzie nowy kierownik, a robotę, jak zwykle, wykonają ludzie spoza spółki – urzędnicy w ramach obowiązków służbowych. Nad tym, aby cicho było nad tą trumną, czuwa Przemysław Koch, który jest jednocześnie pełnomocnikiem Ministra Finansów ds. informatyzacji i wiceprezesem spółki Aplikacje Krytyczne. Wow!
W spółce aż się prosi o kontrolę NIK, ale kto ją przeprowadzi, skoro wyniki mogą obciążać także Mariana Banasia?
Wróćmy do algorytmów. O tym, że takie algorytmy były stosowane jako narzędzia w wykrywaniu przestępstw w VAT, mówił raport zespołu eksperckiego ds. przestępczości w VAT z lipca 2015 roku, który podsumował działania prowadzone w 2014 i 2015 r. w ramach porozumienia MF, MSW i Prokuratora Generalnego. Problem z "nowatorskim” algorytmem M. Kopczyka jest taki, że nikt nie widział innych algorytmów niż te sprzed 2015 roku, a jeśli Kopczyk opracował nowy algorytm, a nie przekazał go do jednostek, to powinien odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków. Czyżby zataił istnienie ważnego instrumentu uszczelniającego od lata 2018 roku (wtedy wg jego słów przerwano program) do końca 2019 r.?
Niestety nie wyjaśni tego prokuratura Ziobry, ani żadna inna służba w upartyjnionym i skorumpowanym państwie PiS.