Pochodzę ze stolicy Wielkopolski, mieszkam w niej od urodzenia i jest to miejsce, z którym najpewniej zwiążę przyszłość swojej rodziny, jak i swoją. Miłość do Poznania to jednak bardzo trudne, często wystawiane na próby uczucie. Pracując w branży budowlano-deweloperskiej czy sportowej, dostrzegam masę niedociągnięć, uchybień, czasem nawet totalnych klap. Naturalną koleją rzeczy staram się odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego Poznań nie rozwija się tak, jak wszyscy sobie tego życzymy? Znalezienie tej odpowiedzi nie należy do łatwych zadań, jednak aby podjąć tę próbę, warto zebrać największe „grzechy” mojego miasta.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
1) Stadion Miejski
Gdyby faktycznie ująć te 10 punktów hańby w formie dekalogu, pierwsze przykazanie w odniesieniu do Stadionu Miejskiego brzmiałoby: Nie będziesz miał obiektów sportowych poza mną.
W zgodnej opinii ludzi biznesu, ten obiekt to najbardziej przepłacona inwestycja w mieście od zarania dziejów. Nie sposób zliczyć wszystkich środków, które wydano już na ten obiekt. Mówi się o kwocie miliarda złotych. Utrzymanie tej „pieczarki”, jak pieszczotliwie nazywają stadion poznaniacy (to wersja „light”), będzie kosztowało kolejne miliony i nie da absolutnie NIC Poznaniowi. Za pieniądze wpakowane w ta studnię bez dna, mogliśmy poczynić szereg innych inwestycji, które przyniosłyby Poznaniowi powód do dumy.
Co gorsza, jesteśmy skazani na ten obiekt. W stolicy Wielkopolski brakuje dobrej infrastruktury sportowej, obiekty są przestarzałe (jak Arena czy Tor Regatowy Malta). Pieniądze wpakowane w stadion na wiele lat zablokowały możliwość rozwoju innych stadionów czy hal sportowych.
2) PEKA czyli komunikacja rodem z Monty Phytona
Komunikacja miejska w Poznaniu z miesiąca na miesiąc staje się coraz droższa. Pomimo tego pasażerowie wciąż skazani są na jeżdżenie reliktami przeszłości, których skrzypienie na zakrętach naraża na szwank uszy poznaniaków. Są czynione starania, aby takich autobusów czy tramwajów było coraz mniej, ale to wciąż kpina, aby płacić niemal najwięcej w kraju za miejsce stojące w pachnącym moczem pojeździe.
Do tego PEKA. Poznańska Elektroniczna Karta Aglomeracyjna, powód furii mieszkańców Poznania. Masa ludzi skarży się na problemy z pobieraniem opłat za przejazdy czy brak aktualnego oprogramowania na kartach… przez co nie widzą ich m.in. czytniki. Do tego dochodzą wieczne awarie systemu i niekończące się kolejki przy punktach obsługi klienta.
Zarząd Transportu Miejskiego od długich tygodni apeluje o cierpliwość i wyrozumiałość. Fakty są jednak takie, że próba usprawnienia korzystania z komunikacji miejskiej, stała się dowodem na nieudolność osób koordynujących miejski transport w Poznaniu.
3) „Poznań Shitty Center”
Właśnie taką urokliwą nazwę nadali centrum handlowemu połączonemu z dworcem kolejowym i autobusowym, mieszkańcy miasta. Poznań City Center, bo o nim rzecz jasna mowa, wsławiło się tym, że: jest brzydkie, wielkie, wali się w nim dach i nie wyróżnia się absolutnie NICZYM.
To miało być miejsce, pokazujące siłę Poznania i jego innowacyjność. Powiedzieć, że ten cel nie został zrealizowany, to nic nie powiedzieć. Jedynym plusem centrum jest możliwość oczekiwania np. na spóźniony pociąg w kawiarni czy sklepie.
4) Remonty i korki
Niedawno natknęłam się na raport z którego wynikało, że bodaj tylko w Łodzi po ulicach jeździ się wolniej. Zamykane są kluczowe skrzyżowania czy ronda, jeszcze do niedawna kiedy swoje mecze rozgrywał Lech, to połowa miasta była odcięta od komunikacyjnego świata. Nowe drogi budowane są bez jakiejkolwiek logiki, niektóre ulice, jak np. Naramowicka są zakorkowane tak bardzo, że powstają nawet strony na Facebooku, które to piętnują. Miasto stara się zwracać uwagę poznaniaków na to, iż obecnie prowadzone remonty przyniosą korzyści w przeszłości, ale dlaczego muszą one trwać tak wiele lat?!
5) Poznań to nie galeria handlowa…
… choć włodarze miasta zdają się tego nie zauważać. Nowe świątynie konsumpcji powstają tutaj jak grzyby po deszczu. Galeria MM, Galeria Malta, Galeria Łacina, czy wreszcie wspomniany Poznań City Center pokazują, iż poznaniaków sprowadza się do roli bezmózgich konsumentów, których „rajcuje” wyłącznie kupowanie ciuchów/jedzenia w sieciówkach.
Ci coraz częściej poddają się temu procesowi i weekendy spędzają na pałętaniu się po tych nieszczęsnych galeriach. W dużej mierze z uwagi na fakt, iż miasto nie ma im do zaoferowania niczego ciekawszego…
O tym ze centra handlowe niszczą mniejsza przedsiębiorczość zwłaszcza w centrum miasta, które coraz bardziej pustoszeje, też warto wspomnieć.
6) Tu nie ma co robić. Serio.
Co można robić wieczorem w Poznaniu? Przejść się na Stary Rynek, nad którym władzę przejęły kluby go-go czy pijalnie alkoholi za 2 złote? Spacer po śródmieściu? Zły pomysł, można dostać „za darmo” po twarzy. Poza tym, jest ono brzydkie, szare i BRUDNE. Wszędzie walają się butelki, puste paczki po papierosach itp., a miejski magistrat zapanowanie nad tym syfem najwidoczniej przerasta.
Może koncert? Nieee, tu nikt rozpoznawalny nie występuje, a jak już to raz na kilka miesięcy.
Tak tak, drodzy Państwo. W Poznaniu nie ma co robić. Rzut oka na miejskie kalendarium na takich portalach jak epoznan.pl czy mmpoznan.pl może wprawić w podły nastrój. No bo co tu zrobić, jeśli wśród weekendowych propozycji kulturalnych, znaleźć można np. jeden koncert anonimowej kapeli?
7) Profesjonalny sport? To zły adres.
Poznań pod kątem sportu zawodowego to totalna pustynia. Na wysokim poziomie w sportach zespołowych mamy tylko Lecha Poznań. Moja Warta została pozostawiona bez jakiegokolwiek wsparcia, podobnie jak inne drużyny, aspirujące do gry w najwyższych klasach rozgrywkowych.
Kilka dni temu pojawił się świetny tekst dotyczący tego problemu na blogu dziennikarza sportowego z Poznania, Radosława Nawrota. Nie mam nic do dodania w tym temacie.
8) Lotnisko – pośmiewisko
Poznańska Ławica ma do zaoferowania kilka lotów na krzyż. Dość duże lotnisko na co dzień świeci pustkami. Po EURO 2012 sytuacja lotniska systematycznie się pogarsza. Zbyt wysokie opłaty lotniskowe odstraszają tańszych przewoźników.
Mnie najbardziej rozbraja długie oczekiwanie na bagaż – trzeba mieć cierpliwość co najmniej jak na Heatherow. Nie znam nikogo, kto lubi latać z Ławicy.
9) Wymarłe centrum
Nie ma pomysłu na to, jak centrum miasta mogłoby się odrodzić. Obecna sytuacja woła o pomstę do nieba. Jednym z powodów takiej sytuacji jest stopniowe upadanie śródmiejskich lokalnych biznesów, które nie wytrzymują konkurencji. To jednak tylko jeden z wielu powodów…
Brakuje atrakcyjnych miejsc, skupionych wokół sztuki czy rozrywki (nieco wyższych lotów niż robienie zakupów). Aby zmienić tę sytuacje, potrzebne są odważne decyzje, ale nie ma kogoś, kto odważyłby się je podjąć.
10) Nie ma gdzie parkować
W centrum miasta nie ma miejsc parkingowych. To sytuacja niedopuszczalna w mieście, na każdym kroku usiłującym podkreślić swoją europejskość. Parkingów jest zaledwie kilka, ale są niewielkie i jazda samochodem po Poznaniu potrafi stanowić doznanie rodem z filmów grozy.
Szanuję inicjatywy dotyczące budowania tras rowerowych czy pieszych, ale nie należy zapominać o zmotoryzowanych.
To nie wszystko…
Niestety, to ledwie kilka „grzechów” Poznania. Miasta, w którym lekceważy się mieszkańców i ich potrzeby. Ci zaś nie są głupi i potrafią wskazać konkretne działania, na których podjęciu najbardziej im zależy.
Mimo wszystko kocham Poznań i chciałabym, aby coś się w nim zmieniło. Powoli, stopniowo. Przyglądanie się nieporadności rządzących nie tylko mnie coraz bardziej irytuje…