Wybuchła niemała medialna bomba, choć mogłaby być zdecydowanie większa, którą odpalił Leszek Miller. Magdalena Ogórek, doktor historii Kościoła, dziennikarka i niespełniona politycznie (póki co) młoda kobieta, została kandydatką SLD na prezydenta Polski.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Media prześcigają się w publikowaniu kolejnych materiałów, poświęconych pani Ogórek. Jak można się było spodziewać, postrzegają ją głównie nie przez pryzmat dotychczasowej pracy i sukcesów (chociaż mało znanych) zawodowych, najwięcej uwagi poświęcając zwłaszcza jej aparycji. Skąd ja to znam… To zdecydowanie inna para kaloszy i nie zamierzam porównywać burzy, którą rozpętałam wokół objęcia prezesury w Warcie Poznań czy starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, do obecnego harmidru wokół Magdaleny Ogórek. Obie sytuacje mają jednak niewątpliwie wspólny mianownik, w postaci oceniania głównych bohaterek "po okładce".
Nie Ryszard Kalisz, nie Joanna Senyszyn, a brzydko rzecz ujmując – królik z kapelusza, będzie się ubiegać z ramienia SLD o najbardziej prestiżowe stanowisko w kraju. W swoim pierwszym wystąpieniu pani Magdalena stała się orędowniczką zmian i polepszenia bytu zwłaszcza młodych ludzi w Polsce (świeżo, sama co zdołała przekroczyć wymagany przez ordynację wyborczą próg metrykalny, czyli 35 lat). Wystawienie jej osoby w tym najbardziej prestiżowym, politycznym wyścigu, to tak pokerowa i zaskakująca zagrywka, iż trudno cokolwiek przewidzieć. Może faktycznie wielu ludzi da się uwieść jej żywej, energicznej retoryce? Może jednak zostanie uznana za element politycznej hucpy i szybko zaginie słuch o kandydatce SLD?
Więc może po kolei. Totalną wtopą SLD był termin ogłoszenia swojej decyzji. Dlaczego? Śmierć Oleksego, zbliżający się marsz przeciwko terroryzmowi we Francji oraz 23. finał WOŚP. Te wydarzenia łączy jedno – od razu wiadomo było, że przyciągną większa uwagę opinii publicznej, niż prezentacja kandydatki SLD na prezydenta.
Co do samej kandydatki - nie zamierzam się rozpisywać na temat jej przeszłości – to, co najważniejsze, można znaleźć choćby tutaj.
Predyspozycje medialne – jak najbardziej, są. Predyspozycje osobowościowe – wygląda na to, że także. Zaplecze polityczne – przynajmniej w swojej partii naprawdę niezłe, czołowe postacie SLD wypowiadają się o Magdalenie Ogórek wyłącznie w samych superlatywach.
Magdalena Ogórek była po stronie prof. Chazana w sporze z prezydent Warszawy, jestem tym naprawdę zaskoczony. Nie znamy jej poglądów, szerszych wizji państwa, dokonań partyjnych, ale sprawia wrażenie osoby szokująco prokościelnej i prochazanowej jak na kandydatkę lewicy – mówił tuż po ogłoszeniu decyzji SLD Janusz Palikot i nie sposób nie przyznać mu racji. W Internecie można natrafić na link do artykułu autorstwa pani Ogórek pt. "Prof. Chazan i feministyczna inkwizycja", ale niestety najwyraźniej autorka usunęła jego zawartość.
Poza tym, mam wrażenie, że po tym jak Palikot wystawił na kandydata na prezydenta siebie, a nie Barbarę Nowacką, pomysł wystawienia atrakcyjnej kobiety podchwycił Miller. Osobiście możliwość oddania głosu w wyborach prezydenckich na Barbarę Nowacką, którą osobiście poznałam i jestem dla niej pełna uznania, bardzo mi się podobała.
Po obejrzeniu tego filmiku stwierdziłam, że poglądy pani Ogórek w sprawie Kościoła, są totalnie sprzeczne z moimi. Uważam, że Kościół katolicki hamuje rozwój nowoczesnej Polski. Co niektórzy nawet mogą się zacząć zastanawiać czy to na pewno jest kandydatka lewicy i czy nie pomyliła SLD z PiS-em?
W swoim usuniętym z portalu natemat.pl wpisie pani Ogórek twierdzi miedzy innymi, że profesor Chazan ma prawo do własnego sumienia. Tak jak i ona – uważam że owszem, ma, ale nie może zajmować stanowisk publicznych w których jego tzw. sumienie jest sprzeczne z obowiązującym prawem. Sumienie zresztą swoją drogą wątpliwe, bo po tylu wykonanych skrobankach raczej trudno inaczej je nazwać.
Jeżeli faktycznie głównym tematem kandydowania pani Ogórek na prezydenta będzie obrona Kościoła katolickiego, to ja dziękuję. Już teraz, po obejrzeniu tego filmiku nie wiem, czym kandydatka SLD mogłaby mnie przekonać do zmiany zdania.
Lewica ma więc do wyboru: zagłosować na Palikota lub na Ogórek. Być może dla wielu wyborców łatwiej będzie zagłosować na ładną i młodą kobietę, bez politycznych "perturbacji" i wpadek, niż na doświadczonego polityka partii z dobrym programem gospodarczym, ale przepraszającego za wszystko i mającego ostatnio złą passę (na własne życzenie).
Z pewnością pani Ogórek będzie oceniana przez pryzmat swojej prokościelności. Zasadnicze pytanie brzmi jednak, czy media odpuszczą sobie rozwodzenie się nad aspektami religijnymi w rozmowach ze świeżo upieczoną kandydatką na prezydenta, co pozwoliłoby na poznanie stanowiska Magdaleny Ogórek w innych, ważniejszych dla kraju kwestiach.
Wiadomo, że przez wzgląd na urodę i udział w kilku serialach (kogo to w sumie obchodzi jakich) będzie poddawana rożnym dziennikarskim podchwytliwym pytaniom, próbom czy testom. Oby nie dała się sprowokować i nie zaliczyła wpadki. W stosunku do mężczyzn-polityków, i nie tylko polityków, nadal (to moje wrażenie) jest większy próg tolerancji – z góry zakłada się, że są oni bardziej kompetentni, niż urodziwa kobieta.
Sama nie wiem, co myśleć o tej pani. Zapewne tak jak wszyscy, będę w stanie wyrobić sobie zdanie na jej temat, na przestrzeni najbliższych tygodni, gdy poznam jej poglądy i cele polityczne. Osobiście, póki co, jej wiedza o Kościele katolickim i prochazanowskie wypowiedzi zupełnie mnie nie przekonują.
Tak czy inaczej, walka o wejście z nudnym Komorowskim do drugiej tury, zapowiada się coraz ciekawiej. Kto komu odbierze głosy? Po ostatnich wydarzeniach podczas wyborów samorządowych w Poznaniu, gdzie Jaśkowiak wygrał z wydawałoby się przyspawanym do stołka Grobelnym, uważam że nie ma już rzeczy niemożliwych ;-)