Antykoncepcyjna (nie)wiedza
Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy usłyszałam wypowiedź niespełna 30-letniej kobiety, planującej swoje pierwsze dziecko. Bowiem przyszła mama z zapałem poszukiwała odpowiedzi na pytania, na które jak dotąd odpowiedzi nie znała! Kiedy można zajść w ciążę? Kiedy jest to niemożliwe? Jak liczymy dni płodne? Kiedy prawdopodobieństwo zajścia w ciążę jest największe a kiedy znikome? Pomyślałam, że jeśli w naszym kraju istnieją osoby, które pomimo swojego dorosłego już wieku nadal nie potrafią odpowiedzieć na powyższe pytania to trudno się dziwić, że coraz częściej nastolatki zachodzą w niechciane ciąże. Wiedza dotycząca seksualności czy antykoncepcji jest wiedzą szczątkową i znikomą, jak widać nie tylko wśród nastolatek, ale również dorosłych kobiet i mężczyzn.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Po pierwsze edukacja!
W naszym kraju brakuje właściwej edukacji seksualnej, a szkoda, bo to właśnie, w dużej mierze, jej zawdzięczamy mniej niechcianych ciąż i przedwczesnych rodzicielstw. Sama, posiadając 6 dzieci, jestem absolutnie świadoma, że cały ciężar ich edukacji w zakresie antykoncepcji i seksualności spoczywa na mnie i moim mężu. Pomimo, że w Polsce wychowanie seksualne wprowadzono do szkól w 1969 roku to do dziś wymiernych efektów brak. Warto przypomnieć, że do edukacji seksualnej obowiązują przyjęte przez Polskę dokumenty m. in „Konwencja o prawach dziecka”, czy krajowe regulacje, takie jak: „Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Edukacja seksualna nadal kuleje, mimo że potrzebę polepszenia tej sfery edukacji sygnalizują rodzice, młodzież czy eksperci. Odnoszę wrażenie, że kolejne ekipy rządzące zupełnie nie odnoszą się do tej kwestii.
Nie udawajmy, że życie seksualne nastolatków nie istnieje! Jak dowiadujemy się z literatury naukowej, najwięcej problemów związanych z życiem seksualnym młodzieży stanowi ochrona przed HIV i innymi chorobami (91%) badanych oraz przed niechcianą ciążą (71,3%) badanych. Lęk przed przedwczesną ciążą w większości przypadków nie spowoduje totalnej seksualnej abstynencji. Współżyją już coraz młodsi! Coraz więcej 15-16 latków ma za sobą inicjację seksualną, a deklarowana przez nich znajomość środków antykoncepcyjnych jest znajomością pozorną.
Mam prawo do… antykoncepcji !
14 kwietnia wzięłam udział w debacie pt:
„Można było przed, czy będzie wolno po? Antykoncepcja awaryjna, przerwanie ciąży - czy mamy się czego obawiać?” Spotkanie odbyło się w Sali Kolumnowej Sejmu RP. Wśród wielu znamienitych ekspertów pojawiam się i ja, mama szóstki dzieci, ekspertka od ciąż, porodów, karmienia piersią i przewijania – śmiałam się w duchu. Jednak poglądy w temacie antykoncepcji i aborcji mam klarowne i niezmienne od lat. (Zapraszam do lektury mojego
wcześniejszego wpisu w tym temacie).
Co do antykoncepcji awaryjnej i zażywania tzw. „tabletki dzień po” uważam, iż tak jak w innych krajach Europy tak i u nas powinien być to lek dostępny w aptekach i bez recepty! Nie zachęcam do jego nadużywania, bowiem osoby, które podchodzą do współżycia odpowiedzialnie, zapewne nie odczują większej rewolucji w swoim życiu seksualnym. Jeśli ktoś się zabezpiecza i regularnie stosuje inną antykoncepcję, która w skali np. miesiąca jest de facto zdecydowanie tańsza niż jedna tabletka "po" (przykład: opakowanie pigułek antykoncepcyjnych kosztuje ok. 40 zł, a tabletka elleOne ok. 130 zł), to raczej z antykoncepcji awaryjnej nadal nie skorzysta. Jak sama nazwa wskazuje, jest to antykoncepcja, do której to dostęp powinien być swobodny i natychmiastowy. Ograniczanie dostępu do jakiejkolwiek antykoncepcji jest dla mnie czymś niepojętym! Niezmiernie irytuje mnie po raz kolejny fakt braku edukacji seksualnej i mieszania wątków religijnych z faktami naukowymi. A to właśnie czynią przeciwnicy antykoncepcji awaryjnej utożsamiając ją z tabletką poronną. Fakty naukowe są faktami naukowymi, a my kobiety MAMY PRAWO DO ANTYKONCEPCJI!
Polska będzie ósmym?
Salwador, Nikaragua, Gwatemala, Dominikana, Watykan, Chile, Malta… Polska? Czy będziemy ósmym krajem na świecie, gdzie aborcja jest całkowicie zabroniona? Dziecko śmiertelnie chore, poczęte w skutek czynu zabronionego, ciąża zagrażająca życiu matki; czy nawet w tych wypadkach kobiety nie będą mogły dobrowolnie podjąć decyzji? Proszę wyobrazić sobie sytuację, kiedy matka, mając już kilkoro zdrowych dzieci, zachodzi w ciążę i wie, że dziecko, które urodzi zaraz po narodzinach umrze. Kto będzie tłumaczył rodzeństwu, że ich braciszek jak tylko się urodzi, zniknie? Czy może mając trójkę zdrowych dzieci miałabym podjąć ryzyko własnej śmierci podczas porodu pozostawiając resztę dzieci bez matki? Nie wyobrażam sobie, aby przepisy prawa w Polsce kreowały takie scenariusze. Nie łudźmy się, że jeśli całkowicie zakażemy aborcji to zjawisko to przestanie występować! Wystarczy nieznacznie przekroczyć granice naszego kraju, aby móc tak jak np. obywatelki Niemiec pozbyć się ciąży. Kobieta jak i jej partner decydując się na usunięcie ciąży powinni doskonale zdawać sobie sprawę z konsekwencji, jakie wywoła ta decyzja. Muszą być świadomi jak wygląda ich jeszcze nie narodzone potomstwo w każdym tygodniu ciąży. W dużej mierze ta świadomość i wiedza jest w stanie uchronić przyszłych rodziców przed pochopnymi i błędnymi decyzjami. Aborcji powinna być w Polsce dozwolona i występować wraz z kompleksową edukacją oraz prawidłową opieką lekarską. Wykluczy to ryzyko powikłań, które obecnie jest wysokie, bowiem zabiegi wykonywane są w czarnej strefie i zdarza się, że nie są one bezpieczne dla zdrowia kobiety.
Osoby wierzące i Kościół mają prawo wyrazić swoje zdanie w temacie aborcji oraz antykoncepcji, zarówno tej tradycyjnej jak i awaryjnej. Mogą grzmieć z ambony, że to ciężki grzech i nawoływać do przestrzegania swoich zasad: masz swoją religię, masz swoje obyczaje, proszę bardzo – masz wolność. Wszystko jest w porządku dopóki zasady te dotyczą osób, które pragną ich dobrowolnie przestrzegać. Gorzej, jeśli narzuca się je wszystkim, bez wyjątku, niezależnie od poglądów i planów życiowych. Osobiście nie wierzę w to, że wszystkie katoliczki zdecydowałaby się na urodzenie dziecka poczętego w skutek gwałtu czy śmiertelnie chorego. Całkowity zakaz aborcji uderzy w tych najuboższych, bo pozostali i tak zrobią tak jak będą chcieli bowiem będzie ich na to stać.
Świat i nasza cywilizacja pędzą do przodu. Współczesne społeczeństwa są coraz bardziej liberalne, wyzwolone i pozbawione elementu tabu. Tego procesu nie da się już zatrzymać. A już na pewno nie poprzez nakładanie zakazów i kar, co cofa nas o kilkadziesiąt lat… Moim zdaniem, kluczem jest tu przede wszystkim prawidłowa edukacja seksualna dzieci i młodzieży, uświadamianie i uczenie ich, że każdy wybór pociąga za sobą konsekwencje - nie tylko dla siebie. Niestety, tak jak pisałam na początku tekstu, edukacji seksualnej brakuje, a temat seksu w większości polskich domów to ciągle tabu.
Apeluję! Podążajmy w kierunku wolności jednostki i racjonalizmu tak jak pozostałe kraje wysoko rozwinięte. Jeśli na przestrzeni ostatnich lat udało nam się zrobić 2 kroki wprzód, to nie cofajmy się. Z dwojga złego lepiej nie ruszyć z miejsca niż zrobić kilkanaście kroków do tyłu tracąc wszystko to, co kobiety wywalczyły dotychczas.