Zakończyły się Igrzyska, które przyniosły Polsce tradycyjną już liczbę medali. Przyglądałam się im bacznie ze względu na start szczególnej dla mnie zawodniczki, Anety Koniecznej. Kilka miesięcy temu postanowiłam wesprzeć przygotowania poznańskiej kajakarki do startu w kolejnych dla niej Igrzyskach.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Aneta przeszła do Warty Poznań dzięki Spółce Family House, która nie tylko wykupiła ją do klubu z Drogi Dębińskiej ale i sfinansowała jej sprzęt oraz zapewniła optymalne warunki do pracy.
Gdy dowiedziałam się o chorobie Anety, tak jak i wszyscy byłam wstrząśnięta. To silna kobieta, jednak to, że zanim przyszło jej zmierzyć się z rywalkami na torze, poradziła sobie z rakiem, wywołało u mnie niesamowity podziw. Dołożyłam starań, aby wielokrotna olimpijka w tej trudnej chwili nie została osamotniona i zdana na samą siebie. Ostatecznie mimo wszystkich przeciwności losu, zawodniczka Warty pojechała na Igrzyska.
Zanim jednak przejdę do meritum, kilka zdań dla osób, które nie wiedzą kim jest Aneta. To pięciokrotna olimpijka (Atlanta 1996, Sydney 2000, Ateny 2004, Pekin 2008, Londyn 2012). Srebrna medalistka z igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) w parze z Beatą Mikołajczyk, a także dwukrotna brązowa medalistka olimpijska w parze z Beatą Sokołowską-Kuleszą w konkurencji dwójek na 500 m na igrzyskach olimpijskich w Sydney (2000) i Atenach (2004). Uwaga, teraz zaczynają się kosmiczne liczby: 17-krotna medalistka mistrzostw świata i 15-krotna medalistka mistrzostw Europy. Robi wrażenie?
Trener kadry narodowej, Pan Kryk przed startem w Londynie zdecydował, że Aneta nie popłynie w swojej koronnej dyscyplinie, czyli w dwójce. To jego święte prawo, choć trudno mi uwierzyć, że ta decyzja miała wyłącznie podłoże sportowe. Nie wiem też, jak Pani Beata Mikołajczyk, z którą Aneta pływała w dwójce od lat odnosząc wielkie sukcesy, mogła potraktować swoją koleżankę w taki sposób. Drużyna to drużyna, należało być lojalnym wobec partnerki. Nie chcę zgrywać znawcy w dziedzinie kajakarstwa, ale dla mnie niepojęte jest, że partnerka nie wstawiła się za Anetą. A Aneta myślała o swojej koleżance z pary do tego stopnia, że przed Igrzyskami gdy postanowiłam jej kupić specjalne okulary dla kajakarek, prosiła mnie o zakup podobnych również dla Beaty Mikołajczyk.
Moralizatorski ton trenera Kryka, który na łamach Gazety Wyborczej mówił o tym, że Aneta niepotrzebnie nagłośniła w mediach swoją chorobę, był żenujący. Kiedy tak utytułowana zawodniczka pokazuje, że rak może dotkąć i ją, udowadnia swoją siłę i chęć walki, daje świetny przykład innym chorym, dodaje im siły. Jeśli trener kadry narodowej tego nie rozumie, to jest mi go zwyczajnie żal.
Aneta miała przystąpić więc do startów w jedynce i czwórce. Kajakarka Warty do startu w jedynce przygotowywała się indywidualnie. Ostatni raz bez koleżanek w kajaku na poważnych zawodach pływała lata temu. Ostatecznie w Londynie Aneta odpadła w półfinale, zajmując dziesiątą lokatę. Mocno wierzyłam w start wielokrotnej medalistki olimpijskiej w czwórce. Dramaturgia tego wyścigu dorównywała dla mnie najbardziej zaciętym meczom moich piłkarzy – razem z Prezesem KS Warta, Markiem Łbikiem oglądałam go na żywo w TVP.
Czwarte miejsce w tym starcie musi boleć, choć dla mnie Aneta i tak wygrała. Pokazała swoją siłę, tak fizyczną jak i psychiczną. Wygrała z chorobą i z samą sobą, ale przegrała z brakiem lojalności.