Spotkania przedwyborcze toczyły się już na długo przed zjazdem. Dla mnie zaczęły się od początku września. Były oficjalne spotkania I ligi z Ekstraklasą czy kandydatów na prezesa z klubami oraz szereg nieoficjalnych spotkań. Wszystkich, ze wszystkimi.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Jeżeli chodzi o kampanie wyborczą Pana Bońka, to na pewno dużo pracy i zaangażowania włożył w nią Pan Greń - prezes Podkarpackiego ZPN oraz Pan Padewski, Prezes Dolnośląskiego ZPN. Za Panem Potokiem stały za to związki: Łódzki, Małopolski i Śląski z Panami Bugdołem i Niemcem na czele.
Pan Kosecki miał za to poparcie na pewno na Mazowszu. Co do Klubów Ekstraklasy, to ich głosy były podzielone, na pewno w związku z przynależnością do danego Związku.
Głosy I ligi ukierunkowane były w kolejności na Panów: Bońka i Koseckiego.
Uważam, że jeżeli chodzi o wybory ścisłej czołówki zarządzającej (Pan Boniek jako prezes oraz Panowie Kosecki i Koźmiński jako wiceprezesowie), to biorąc wszystkie za i przeciw, jest to najlepszy wynik z możliwych. Oczywiście przy założeniu, że chcemy zmienić wizerunek PZPN. Dlatego cieszy mnie, że ponad połowa delegatów postawiła na zmianę głównych twarzy Związku, mniej lub bardziej licząc się ze swoimi interesami. Liczę również bardzo na Pana Eugeniusza Nowaka, prezesa kujawsko-pomorskiego związku, który został wiceprezesem do spraw organizacyjno-finansowych – oby pokazał wszystkim, że nie jest tak betonowy, jak uważają media.
Czas pokaże, czy wybrani Panowie spełnią pokładane w nich oczekiwania. Będą musieli wdrożyć się w wiele spraw - bardzo ciekawi mnie, co w niektórych kwestiach zmienią, i w jaki sposób. Każdy z delegatów dostał preeliminarz budżetu na rok 2013. Dla mnie jest w nim wiele zaskakujących kwot. Nawet bardzo. Zbigniew Boniek dopiero się z nim zapoznaje, przeliczając złotówki na euro. Mam nadzieje, ze znajdzie osobę, która przetłumaczy mu z języka PZPNowskiego na polski, o co właściwie chodzi w tym budżecie.
Jeżeli chodzi o wybory prezesa, to uważam, że duże znaczenie miały przemówienia kandydatów. Każdy miał po 10 minut. Najlepiej wypadł zwycięzca. Mówił z głowy, na luzie, najlepiej się go słuchało. Podobało mi się także przemówienie Pana Kręciny, miał bardzo dobry początek, gorszy koniec, kiedy czytał już z kartki. Rozczarowana byłam przemową Romana Koseckiego, jako polityk powinien jeszcze popracować nad tym, aby jego przemówienia były bardziej porywające. Pan Antkowiak, którego osobiście bardzo lubię i cenię oraz najlepiej znam spośród wszystkich kandydatów, przemawiał zbyt monotonnie, a Pan Potok jak Generał Jaruzelski wprowadzający stan wojenny.
Moim zdaniem mowa przyszłego wówczas Prezesa przekonała wielu delegatów, ze Pan Boniek jako główna twarz nowego zarządu da radę, wie co mówi i mówi ciekawie. Że wstydu na pewno nie przyniesie. Wiem też, że dla części delegatów elokwencja przyszłego prezesa nie miała żadnego znaczenia i głosowali oni zgodnie ze swoim wcześniejszym planem.
Dużo mówiło się i przed wyborami i w dzień wyborów o koalicji Pana Koseckiego z Panem Potokiem. Poseł Kosecki zaprzeczył jednak w piątek tym doniesieniom.
Stwierdził również, że nie interesuje go inne stanowisko niż prezesa, a wiele osób w mojej ocenie widziało go właśnie jako wiceprezesa. Według mnie, przy całej sympatii do Pana Koseckiego, polityk, przynależący do jakiejkolwiek partii, czy tylko z nią kojarzony, nie zyskałby większego poparcia - zwłaszcza wśród związków. Działacze zbyt obawiali by się utraty swojej władzy i stanowisk na rzecz osób wywodzących się ze świata polityki.
Moje przypuszczenia potwierdziły się – Roman Kosecki nie został prezesem, ale zaproszony do Zarządu przez Pana Bońka, mimo wcześniejszych obiekcji, zgodził się zostać wiceprezesem do spraw szkolenia.
Myślę, że wiele osób było zaskoczonych tym, ile głosów zdobył Pan Kręcina: w pierwszej turze 15 głosów, a w drugiej 13. W porównaniu do Koseckiego było to bardzo dużo. Nikt głośno nie przyznawał się jednak do oddania głosu właśnie na tego kandydata.
Poznałam kilka naprawdę uroczych osób z Klubu Seniora, wymieniłam się wizytówkami i zaprosiłam na mecze Warty, gdyby byli w Poznaniu, rzecz jasna na strefę VIP. Panowie ogromnie się ucieszyli, niektórzy nawet robili sobie ze mną zdjęcia :)
Na pewno za to show ze swojej osoby zrobił niejaki Pan Lach, który przemówił chyba nie po to, aby powiedzieć coś konstruktywnego i podzielić się radami na przyszłość, tylko mówiąc krótko "pojechał" po wszystkich. Słuchając go, można było przenieść się w czasy PRL-u. Co do mnie - nie podobało się temu Panu, że udzieliłam jednej z trzech rekomendacji Panu Kręcinie. Dostało się też między innymi Panu Listkiewiczowi, Kręcinie i Kuleszy.
Mój mąż odpowiedział, że Pan Lach obraża nie tylko mnie, ale i wszystkich tu zgromadzonych oraz inwestujących w piłkę nożną. Wypowiedzi tej nie nazwałabym w żadnym razie pyskówką, ale media rządzą się swoimi prawami żądnymi sensacji. Co ciekawsze, później podchodziło do mnie wiele osób, przepraszając na słowa Pana Lacha, mówiąc, że to skandal i żenujące zachowanie. Sam Pan Lach próbował przepraszać mojego męża, a inni, podając się za jego byłych już kolegów, opowiadali mi o nim rożne historie, m.in. o jego wycieczkach z rodziną na koszt PZPN do Tajlandii. Bardziej pikantnych nie będę przytaczać. Dla mnie ten Pan udowodnił, ze wizerunek betonowego związku jest prawdziwy. Żeby podkreślić kilka ważnych dla chronologii zdarzeń faktów – Pan Lach zabrał głos krótko po 15:00, na długo przed wyborem Prezesa-po godz 18.00 i składu nowego zarządu. Zarząd wybrano dopiero po 23:00.
Za to pozytywne wrażenie zrobił na mnie Senator Kogut. Znany mi jedynie z filmików, na których emocjonuje się grą swojej drużyny – na żywo Pan Kogut okazał się jednak nie taki straszny :) Jego wypowiedzi były rzeczowe i uzasadnione. Dał mi też kilka ciekawych i życzliwych rad. Chyba się wybiorę do Stróż następnym razem, gdy będziemy grać z Kolejarzem.
Mimo tego ze Panowie Boniek i Kosecki podczas wcześniejszych spotkań, deklarowali, że widzieliby mnie jako jednego z członków zarządu, nie otrzymałam wystarczającej liczby głosów z "sali". Tzw. teren postawił na swoich kandydatów, czyli baronów i to ich przewaga jest w nowym zarządzie (Panowie Bugdoł, Padewski, Greń, Antkowiak, Łazarczyk, Malinowski). Być może wpływ na wyniki glosowania miały już wszechobecne informacje w mediach na kilka godzin przed głosowaniem, że zostałam pierwszą kobieta w zarządzie PZPN. Ale tego już chyba nigdy się nie dowiem – informacja pojawiła się na cztery godziny przed głosowaniem.
Uważam też, że ekstraklasa nie głosowała za mną, gdyż wielokrotnie sugerowałam, iż dobrym pomysłem byłby podział przychodów ekstraklasy z tytułu praw telewizyjnych z pierwszą ligą, np. na wzór niemiecki (ok. 80% ekstraklasa, 20% I liga). W innych krajach Europy podział przychodów to rzecz zupełnie normalna, wzmacnia I ligę, podwyższa jej poziom, tym samym poziom zawodników w niej grających, z których później korzysta właśnie ekstraklasa. Na chwilę obecną nasza Ekstraklasa nie chce słyszeć nawet o przekazaniu jednego procenta tych przychodów.
Inna sprawa to brak sponsora tytularnego pierwszej ligi, ale jego poszukiwania podjął się prezes PLP Michał Listkiewicz, czekamy więc na efekty.
Ogólnie wybory i to co z nimi związane, to ciekawe przeżycie. Niektórzy znajomi oglądający zjazd przed telewizorem nazwali je "balem emeryta czy seniora", inni "ostatnim bastionem PZPR-owskich działaczy" jeszcze inni "minioną epoką komunizmu".
Jako I liga odnieśliśmy sukces. Zjednoczyliśmy się, ustaliliśmy wspólne cele i priorytety, mamy dwóch przedstawicieli w Zarządzie, Panów: Artura Kapelko z Bogdanki i Jakuba Tabisza z Cracovii, dwóch w Komisji Rewizyjnej: Panią Martynę Pajaczek z Miedzi i Pan Henryka Drob z GKS Tychy. Dążyliśmy do tego, by mieć trzech w Zarządzie (Pana Danka z Sandecji Nowy Sacz lub Hellera z Polonii Bytom, albo mnie).
Cztery osoby w najważniejszych organach Związku, to i tak ogromny sukces.
Teraz musimy dalej starać się jako pierwsza liga o poprawę sytuacji finansowej w naszych klubach, a to miedzy innymi obiecał nam nowy Prezes. Najważniejsze, cżego oczekujemy, to aby PZPN wsparł pierwsza ligę tak, jak to robił kiedyś, kwotą minimum 5 milionów złotych rocznie. Do podziału na wszystkie 18 klubów, czyli ok 277 tysięcy na sezon dla klubu. Byłoby chociaż na bieżące wydatki klubu, w tym szkolenie młodzieży w klubie.
Najbliższe tygodnie i miesiące powinny przynieść szereg zmian w PZPN – będąc członkiem zarządu, czy też nie, wciąż będę się starała dopilnować, by Prezes wywiązał się z przedwyborczych obietnic – najważniejsze są dla mnie głównie I liga, piłka kobieca i futsal.