W tym wpisie chcę odnieść się do kilku rewelacji, pojawiających się w fali komentarzy po moim poniedziałkowym wystąpieniu na posiedzeniu Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki Urzędu Miasta. Wokół obecnej sytuacji Warty narosło już sporo mitów i wątpliwości, które chciałabym rozwiać.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Znam jej chytry plan! Chce postawić BLOKI!
To bzdury, do których musiałam ustosunkowywać się już niejednokrotnie. Niektórzy komentujący piszą, że chciałabym „zagarnąć” grunty przy Drodze Dębińskiej, a potem postawić tam wielkie blokowisko.
Po pierwsze: Wydałam wielkie pieniądze na rozbudowę infrastruktury przy Drodze Dębińskiej tylko po to, by postawić tam bloki? To nonsens. Po drugie: gdybym chciała budować bloki, to dwa lata temu nie ratowałabym Warty, tylko nabyłabym inne grunty (których w Poznaniu jest mnóstwo) od ręki i budowała. Po trzecie: teren przy Drodze Dębińskiej to nie jest kopalnia złota. Przez te działki przechodzą trzy ogromne kolektory deszczowo-ściekowe, więc aby cokolwiek tam zbudować, a wcześniej otrzymać pozwolenie na budowę np. stadionu, trzeba najpierw rury ( o średnicy średnio 1 metra) przenieść poza granice działek. To ogromne, kosztowne i czasochłonne przedsięwzięcie. Po czwarte: Teren ten jest przeznaczony pod sport i rekreację i tego się trzymajmy. Inną sprawa jest, że każdy stadion (w tym nasz Miejski czy Narodowy w Warszawie) posiada cześć komercyjną. To norma światowa. Tak samo miałoby być na Warcie. Aby obiekt-stadion sportowy był w stanie sam się utrzymać, musi być w nim miejsce na komercję. Lokalizacja Drogi Dębińskiej daje zapewnienie, ze miejsca komercyjne zostaną wynajęte, pod warunkiem oczywiście, że będą w przystępnych cenach.
Podsumowując, jest mnóstwo działek tańszych, przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe, z gotowymi warunkami zabudowy. Bez olbrzymich rur i jeszcze większych kosztów ich przenoszenia, takich działek, na których można budować od razu.
Idealnym miejscem w Poznaniu na stadion jest teren byłego stadionu im. Edmunda Szyca. Ubolewam nad faktem, ze w 2001 roku Warta go sprzedała. Sprzedała, bo nie stać jej było na jego utrzymanie i brakowało pieniędzy na bieżąca działalność. Teraz teren ten jest prywatną własnością, w postaci użytkowania wieczystego, z przeznaczeniem na sport i rekreację. Nic się na nim nie dzieje. Tylko straszy w centrum miasta. Od władz Poznania zależy, czy kiedyś zmieni się przeznaczenie tego terenu na np. właśnie teren pod zabudowę mieszkalną. Podczas obrad Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki padło pytanie, czy Miasto może odebrać teren użytkownikowi wieczystemu, jeżeli ten wykorzystuje go w sposób sprzeczny z jego przeznaczeniem. Jest to prawnie możliwe.
Walczę o dobro Warty, nie o swoje. Tu chodzi o dobro wielosekcyjnego klubu, nie tylko piłkarskiej „Dumy Wildy”. Chce być z klubem na dobre i na złe, chociaż władze naszego miasta jak na razie tylko mnie usilnie zniechęcają. Mam czasem wrażenie, ze ktoś, kto coś zrobił społecznie (np. dla rozwoju lokalnego sportu), nie jest traktowany jako inwestor, którego Miasto powinno wspierać w jego działaniach. Podchodzi się do niego raczej jak do oszusta czy kombinatora. Gdyby to ode mnie zależało, jako przedstawiciel Miasta starałabym się zachęcić firmy do inwestowania w cele społeczne w Poznaniu.
Jeżeli Miasto nie ma pieniędzy, a znajdzie się inwestor, to rolą Miasta powinno być tak pokierować negocjacjami, aby tego inwestora nie stracić. Skoro raz potrafiłam uratować sekcje piłkarską od upadku, teraz także chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby taka sytuacja, jaką zastałam na początku 2011 roku, nie powtórzyła się w przyszłości.
Nie ma kasy, a chce stadion stawiać! A to dobre!
Kolejny zarzut… Nic dziwnego w tym, że chciałam pokazać, że wiemy co zrobić z ewentualnym użytkowaniem wieczystym tych terenów. To nie jest tak, że Warta wyciąga ręce po pieniądze, jednocześnie nie wiedząc na co je wydać. Mamy pomysł, w którego wdrożenie wierzę – jedynym warunkiem jest umożliwienie klubowi rozwoju na użytkowanych przez niego terenach.
Plan jest dwuetapowy: najpierw zmodernizujemy giełdę kwiatową i zwiększymy ilość pawilonów komercyjnych, aby sekcja piłki nożnej miała finansowanie.
W tym celu, na budowę „komercji”, jako użytkownik wieczysty możemy zaciągnąć kredyt lub znaleźć inwestora. Zbudujemy oświetlenie głównego boiska i zadaszenie minimum jednej trybuny (czyli spełniamy wymogi licencyjne I ligi piłkarskiej) oraz nowy budynek klubowy dla sekcji piłki nożnej. Wyremontujemy też stary budynek. Tak naprawdę, to trzeba by go zbudować od nowa dla pozostałych pięciu sekcji Warty. Wraz z salą gimnastyczną i salą dla szermierzy oraz szatniami i biurami dla wszystkich sekcji.
Drugim etapem byłoby zbudowanie nowego stadionu dla 10-15 tysięcy widzów.
Nowy, zmodernizowany obiekt z przestrzeniami przeznaczonymi na komercję to idea, która może pozwolić na samofinansowanie klubu. Trzeba tu podkreślić, że oba etapy nie będą realizowane ze środków Miasta. Stadion, czy ten przejściowy, czy ten z prawdziwego zdarzenia, byłby własnością klubu.
Warta zagra na wiosnę, czy nie zagra?
To dla mnie zrozumiałe, że takie pytanie dręczy kibiców. Z pewnością postaramy się zakontraktować zawodników, na pozyskanie których pozwala nam obecny, skromny budżet. Trzeba to robić jak najszybciej, bo liga rusza już za nieco ponad miesiąc. Jest to o tyle trudne, że nie mam zamiaru bawić się w prezesa z widmowymi pieniędzmi, którego będą ścigać wierzyciele-piłkarze. Jeśli okaże się, że sprawy budżetowe nie zostaną dopięte na ostatni guzik, możemy stanąć przed koniecznością wycofania się z rozgrywek. Stąd moje pytanie do Miasta - czy jest w stanie zwiększyć pomoc dla piłkarskiej Warty z 40 tysięcy złotych na wyższą kwotę.
Jak wyliczyłam, średnio samorządy w Polsce wspierają swoje kluby pierwszoligowe w kwocie około 1 miliona złotych rocznie. W 90% kluby te grają na stadionach miejskich za przysłowiową złotówkę, ponosząc tylko koszty organizacji meczów.
Warta nie może liczyć na podobne ulgi. Stadion Miejski jest dla klubu z pierwszej ligi za drogi, a nasz nie spełnia wymagań licencyjnych. Tak naprawdę, gdyby nie prace, które wykonała moja spółka przed rozpoczęciem obecnego sezonu (powstało nowe główne boisko, nowa trybuna, opłotowanie sektora gości oraz całego obiektu wedle wskazań policji oraz monitoring), to nie gralibyśmy teraz w pierwszej lidze z czysto infrastrukturalnych powodów.
Miasto Poznań mówiąc ogólnie, uważa, że nie należy finansować sportu seniorskiego. Czyli, należałoby powiedzieć wprost: jak nie będziemy finansować sportu, to go po prostu w Poznaniu nie będzie. Pozostanie tylko sport amatorski, a młodzież którą szkolimy, po osiągnięciu wieku juniora przejmą kluby sportowe z innych miast. Pytanie: czy tędy droga, aby szkolić młodzież dla innych miast? Według mnie nie.
W Warcie trenuje średnio na rok ponad 700 dzieci, z czego w szkółce piłkarskiej ponad 300. Głównym źródłem finansowania szkółki piłkarskiej są składki od rodziców, dopiero potem pomoc z Miasta. Znalezienie sponsorów gotowych do zainwestowania w sport to obecnie rzecz granicząca z cudem. Bo jakie znają Państwo firmy z Poznania, które w ostatnim czasie inwestowały w sport w stolicy Wielkopolski?
My cały czas intensywnie poszukujemy sponsorów, znalazły się firmy, które wstępują do Klubu Biznesu Warty Poznań, ale środki w ten sposób uzyskane są nadal niewystarczające. Im więcej tych firm będzie (przypomnę, że pakiety w Klubie Biznesu Warty to od 150 do 3000 złotych miesięcznie), tym nasze szanse na start w rundzie wiosennej i utrzymanie w lidze wzrosną. Zachęcam wszystkich, również osoby prywatne, do wsparcia najstarszego klubu w Poznaniu. Do rozdysponowania mamy też miejsca na bandach reklamowych, koszulkach i spodenkach piłkarzy.
Po co Warcie stadion, nie ma go kim zapełnić! I ogólnie po co drugi w Poznaniu?!
Ech… W Polsce mamy tzw. kibiców sukcesu. Gdy drużynie dobrze idzie, to kibiców na mecze przychodzi więcej, a jak gorzej - to mniej. W latach świetności Warty, na jej mecze potrafiło przyjść po 50-60 tysięcy ludzi, więcej niż jest w stanie pomieścić obecny Stadion Miejski przy ulicy Bułgarskiej. W latach 90-tych na mecze Lecha przychodziło po 100-200 osób. Teraz przychodzi 20-40 tysięcy. Lech przez szereg lat otrzymywał pomoc z Miasta, i chwała Miastu za to, gdyż teraz nie mielibyśmy jednego z największych polskich klubów ekstraklasowych u nas w Poznaniu.
W przypadku poprawy infrastruktury przy Drodze Dębińskiej (np. zadaszenia jednej z trybun) czy awansu do ekstraklasy, ilość kibiców na pewno by wzrosła. Warta też powinna dostać szanse na odbudowanie swojej potęgi. Na to potrzebne są jednak pieniądze.
Skoro Miasto nie chce pomagać finansowo Warcie, to niech chociaż umożliwi klubowi samofinansowanie za pomocą uzyskania przychodów z części komercyjnych.
Obecne środki finansowe uzyskane z: giełdy kwiatowej, Miasta, składek rodziców i mniejszych sponsorów, ledwo wystarczą na bieżące wydatki, nie wliczając w nie kosztów związanych z grą piłkarskiej drużyny seniorów w I lidze. Nie ma też środków na jakakolwiek poprawę infrastruktury. Nowoczesna infrastruktura przyciąga kibiców, sponsorów, ale także i może przede wszystkim - młodych i starszych sportowców.
Mówiąc krótko: bez dofinansowania z Miasta lub samofinansowania, skąd Warta ma brać pieniądze na działalność sportową? Na szkolenie dzieci, młodzieży i na seniorów? Trzeciego wyjścia nie ma. Gdyby chociaż kluby I ligi otrzymywały znaczące środki finansowe z tytułu praw telewizyjnych (obecnie jest to kwota 40 tysięcy na rundę), to wtedy sytuacja każdego z nich uległa by poprawie.
Co do stadionu, to Warcie należy się własny kąt, własny stadion. Nie stać nas na grę na Stadionie Miejskim, przez co w klubie pojawia się mniej sponsorów. Jesteśmy pozytywnym wyjątkiem na mapie Polski, w Poznaniu nie ma waśni pomiędzy kibicami, jest mnóstwo osób, które kibicują obydwu poznańskim drużynom, a kibice Lecha są na Warcie mile widziani. Tylko od nas zależy, czy uda się utrzymać ten wspaniały trend. Poznań jest dużym miastem i jest w nim wystarczająco dużo miejsca na dwie drużyny w najwyższych klasach rozgrywkowych.