Niestety Warta znalazła się w strefie spadkowej. Przyczyną tej sytuacji jest w dużej mierze zła sytuacja finansowa, na szybko stworzony zespół, który nie miał optymalnych warunków do przygotowania do rundy wiosennej.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Nie przystąpiłam do stworzenia tego wpisu z chęcią powielenia tego, co mówiłam już nieraz, w tym TUTAJ. Chciałam jednak podzielić tym, jak wygląda bieżąca sytuacja klubu.
Piłkarska Warta stoi nad przepaścią, do której zepchnąć ją może każdy solidniejszy powiew wiatru. Potrzebny nam natychmiastowy zastrzyk gotówki, o co z pewnością nie będzie łatwo. Mam nadzieję, że przekazanie Warcie gruntów przy Drodze Dębińskiej w przyszłości da realne możliwości na poprawę sytuacji piłkarskiej „Dumy Wildy”.Przy znalezieniu inwestorów, lub zaciągnięciu kredytu, można zmienić sytuacje na lepsza. Czy tak się stanie i kiedy do tego dojdzie – tego nie wie nikt. Czas leci. Nieubłaganie. Procedura jest w toku, jednak należy podkreślić, że ewentualne użytkowanie wieczyste nie zbawi Warty w mgnieniu oka, gdyż i tak najpierw trzeba będzie zainwestować w ten teren, aby klub mógł czerpać jakiekolwiek zyski.
A potrzeby są ogromne. Jeżeli chodzi o sama tylko infrastrukturę to : nowy budynek klubowy, hala sportowa, boisko ze sztuczna nawierzchnia, zadaszenie trybun, oświetlenie boisk... Z czegoś te obiekty i sam sport trzeba będzie utrzymywać, w tym celu potrzebna jest wiec komercja.
Zdrowie na pierwszym miejscu
Problem jest jednak o wiele większy, nie chodzi tu tylko o Wartę. Generalnie – nie trudno dostrzec, że w Polsce, zwłaszcza w Poznaniu (chociaż nie tylko) kuleje wspieranie sportu.
Dla mnie najważniejsze w życiu jest zdrowie, a to wiąże się z odpowiednim żywieniem i uprawianiem sportu. Promocja sportu jako profilaktyki zdrowotnej powinna być numerem 1 we wszystkich samorządach. Dajmy na to - co mi po szerokim repertuarze teatralnym, jak będę gruba i schorowana? Od siedzenia na tyłku w teatrze czy kinie jeszcze nikt zdrowszy z niego nie wyszedł. Uprawianie sportu, zachęcanie do wyjścia na świeże powietrze, do kopania piłki na podwórku, do biegania, do spotkań ze sportowcami...
To wszystko jest marginalizowane.
Szerzenie informacji o zdrowym odżywianiu i stawianie sportowców za wzorzec stylu życia, ma realny wpływ na nasze zdrowie. To niezwykle istotne, zwłaszcza teraz, w erze tabletów, telewizorów i fastfoodów.
Bez sianka nie ma granka
Non stop pojawiają się informacje – m.in. ze Szczecina, Kielc czy Chorzowa – o tym, że miasto wsparło klub kilkoma milionami złotych, przejęło akcje klubu, buduje dla niego nowy stadion itp. itd. Patrzę na to wszystko z dużą dozą zazdrości.
Poniżej po raz kolejny przedstawiam zestawienie, które można nazwać (z perspektywy Warty) tabelą płaczu. To nieoficjalne dane, które otrzymałam przed startem trwającej rundy od włodarzy klubów I ligi.
Średnio kluby I ligi otrzymują z miejskiej kasy około miliona złotych rocznie. Na pierwszoligowy byt potrzebny jest budżet na poziomie minimum 2 milionów złotych rocznie. Więcej o kosztach pisałam TUTAJ. Ten milion złotych zapewnia taka podstawowa stabilizację w Klubie.
Od Miasta dostajemy 80 tysięcy złotych. Największą część potrzebnego budżetu stanowią: choćby skromne pensje 20-25 zawodników, podatki, ZUS-y, pensje minimum 2 trenerów, fizjoterapeuty, kilku pracowników klubu oraz opłaty za mecze wyjazdowe i domowe. Do tego dochodzi sprzęt sportowy, stroje sportowe, wynajem obiektów (np. hali w okresie zimowym) i ewentualne koszty obozów.
Uważam, że pensja na poziomie 8/10 tysięcy złotych, jest zbyt wysoka jak na warunki funkcjonowania w I lidze. Są jednak kluby, które płacą średnio nawet więcej niż 10 tysięcy złotych. I to przeważnie te kluby biją się o awans do Ekstraklasy. Pensje minimalne w postaci od 2 do 4 tysięcy złotych są niestety niezbędne na podstawowa egzystencje. Poniżej nich nie da się stworzyć zespołu na miarę pierwszej ligi.
Cieszę się i jestem dumna z tego, że przez dwa lata mojego finansowania w Warcie było normalnie, pensje zawodników były średnie jak na I ligę i wynosiły średnio 6 tysięcy złotych na miesiąc.
Natomiast w całej lidze jest wielu piłkarzy, którzy zarabiają kokosy, i wielu z nich nie potrafi tego docenić. Często ich poziom sportowy czy zaangażowanie są nieadekwatne do zarobków.
Miejsce w tabeli danego klubu jest ściśle powiązane z jego budżetem. Oczywiście zdarzają się wyjątki.
Ale szczęście dobrej passy niestety nie trwa wiecznie, i czas ustawia kluby w tabeli.
Wydaje się logiczne, że najpierw drużyna powinna osiągać super wyniki sportowe, a potem dopominać się o dofinansowanie z miasta. Nic bardziej błędnego. Bez pieniędzy klub nie będzie funkcjonował. Aby zwiększyć szanse walki o awans trzeba powiększyć jego budżet.
Jedyna liga, w której "opłaca" się w Polsce grać, to Ekstraklasa. Są tam środki z praw telewizyjnych, które zapewniają podstawy budżetu. W I lidze ani niżej tego nie ma. Na udany awans do najwyższej klasy rozgrywkowej trzeba mieć wysoki budżet min 4-5 mln i to na kilka lat z rzędu.
Nikt w Warcie nie wywiesza białej flagi. Walczymy o sponsorów, staramy się być bardziej kreatywni niż Salomon i nalewać z pustego. Do pełna. Jak długo jednak starczy na to sił? Bez pieniędzy nie będzie Warty w I lidze, ani nawet w II. Koszty drugoligowe nie są drastycznie mniejsze, zawodnicy też muszą coś zarabiać, tam też rozgrywa się mecze wyjazdowe.
Młodzi trenują, ale jak zapewnić im warunki?
Szkółka piłkarska Warty licząca ponad 300 dzieci rocznie dostaje z samorządu 110 tysięcy złotych. Gdyby nie składki rodziców w wysokości 100 złotych miesięcznie, nie było by szans na jej istnienie.Ciągle brakuje środków finansowych na rozwój szkółki i na bieżące opłaty, chociażby na wynajem hal do treningów, zwłaszcza, gdy zima trwa tak długo. Nie jesteśmy i nie chcemy być szkółką typowo komercyjna (takowe biorą np. 140 zł miesięcznie w Poznaniu), chcemy dawać szansę i szkolić dzieci też z rodzin mniej zamożnych. I dawać im szansę gry w piłkę nie tylko do 12 czy 14 roku życia, ale uzdolnionych szkolić aż do wejścia do pierwszej drużyny – chcemy mieć w składzie jak najwięcej swoich wychowanków. To praca na lata i na efekty trzeba czekać.
Myślę, że przez te dwa lata ja i Family House zrobiło więcej dla sportu zawodowego w Poznaniu, niż Miasto i wszyscy inni sponsorzy razem wzięci, zwłaszcza jeśli chodzi o rozbudowę klubowej infrastruktury przy Drodze Dębińskiej. Na pewno dla Warty nikt nigdy tyle nie zrobił. Chociaż rzecz jasna nie należy zapominać o Zakładach Cegielskiego, które swego czasu bardzo wspierały Wartę.
Na pewno nie jest normalna sytuacja, kiedy całe utrzymanie klubu i budowę infrastruktury zapewnia jedna prywatna firma. Na pewno nie jest to normalne w mieście tak dużym jak Poznań i jeżeli chodzi o ten poziom rozgrywek.
Są miasta i miasteczka, które marzą o takich sponsorach sportu. Przyjeżdżają, piszą, dzwonią, proszą i pytają, czy może nie zechciałabym zainwestować w ich klub. Obiecują, że będą pomagać, będą się starać "nieba przychylić", byle tylko ktoś klubem X się zajął i wziął na siebie część ciężaru jego finansowania.
Co będzie z piłkarską Wartą?
Jeśli Miasto nie pomoże, jeśli nie znajdą się żadni inwestorzy i sponsorzy, to Warty nie będzie w pierwszej ani drugiej lidze od sezonu 2013/2014.
Mamy rezerwy w IV lidze, które będą walczyć o awans do III ligi. Będziemy kontynuować pracę szkółkipiłkarskiej i starać się o jej rozwój. Szkoda, że nie będzie wzorca w postaci pierwszej drużyny, a wielu z naszych juniorów odejdzie z Warty i z Poznania do innych klubów i miast.
Wczoraj Prezydent Poznania obniżył opłatę operatorska za Stadion Miejski dla Ekstraklasowego Lecha aż pięciokrotnie. Z 3,1 Mln zł rocznie do 600 tys zł. Tu szczegóły: LINK
Przypomnę, ze Warta grała poprzedni sezon na Stadionie Miejskim płacąc Miastu 19 tys + VAT za wynajem obiektu na jeden mecz. Gdy pojawił się operator, spółka Marcelin Menagment, zażądał od pierwszoligowej Warty 50 tys + VAT za wynajem obiektu na 1 mecz.
Na początku tego roku zwróciłam się o zwiększenie dotacji z Miasta na rundę wiosenna z kwoty 40 tys na 400 tys zł. Otrzymałam odpowiedz, ze w Poznaniu jest blisko 250 klubów sportowych i Miasto nie może im pomagać. Czyli drugiej co do poziomu rozgrywek i ilości kibiców po Lechu drużynie, pomoc się nie należy. Należy się tylko jednemu Ekstraklasowemu Klubowi.
Miasto i jego włodarze nie są bezstronni. Opinia kibiców przekłada się na wyborców.
Chciałabym skończyć ten wpis jakimś pozytywnym akcentem, ale to bardzo trudne. Mogę jedynie zapewnić wszystkich kibiców, że wszyscy w klubie starają się robić co w ich mocy, by piłkarska Warta przetrwała kolejna burze i by czarny scenariusz się nie sprawdził. Mam nadzieje, ze kiedyś nadejdą lepsze czasy dla najstarszego klubu w Poznaniu.