Ten wpis to niemal wierny zapis mojego wystąpienia, które w miniony wtorek miało miejsce na sesji Rady Miasta Poznania. To wiele gorzkich słów prawdy. Niestety.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Po uczestnictwie na ostatnim spotkaniu komisji sportu Urzędu Miasta Poznania wiem jedno - trudno jednoznacznie opisać wrażenie, jakie odnosi osoba z zewnątrz, czyli ze świata nie związanego na co dzień ze światem polityki, uczestnicząc w tego typu obradach.
Spotkanie dotyczyło głównie sytuacji związanej z obniżeniem stawki, którą operator będzie musiał płacić za użytkowanie Stadionu Miejskiego. Więcej o tej sprawie można przeczytać TUTAJ
Myślę, że najtrafniejszym porównaniem dla przysłuchiwania się niektórym wypowiedziom podczas komisji sportu z dnia 20 maja jest oglądanie fragmentów filmu „Rejs”. Słuchamy rzeczy nieracjonalnych, rzeczywistość jest przedstawiana w wypaczony sposób, który z rozsądkiem ma mało wspólnego.
Wrażenia?
Generalnie, można było dojść do wniosku, ze Pan Prezydent Grobelny bardzo martwi się o losy spółki Marcelin Management, dąży do tego, żeby firma ta nie ogłosiła upadłości. Niezwykle zależy mu na tym, żeby zatrzymać operatora za wszelką cenę, nieważne jaką. Żeby klubowi Lech wiodło się jak najlepiej i żeby osiągał sukcesy. Czego i ja mu życzę.
Troska Pana Prezydenta o to, że operatorowi ciężko obecnie wynająć powierzchnie komercyjne na Stadionie Miejskim, o to czy Lech będzie grał w Europejskich Pucharach, jest wprost wspaniała.
Życzyłabym Warcie oraz innym klubom sportowym w Poznaniu, aby Prezydent tak martwił się o nie i przejmował ich losem. Niestety ogłoszenie upadłości przez inne kluby w Poznaniu, czy problemy w innych dziedzinach życia mieszkańców, nie spotykają się ani z troską, ani nawet z zainteresowaniem Pana Prezydenta.
Poznań i wspieranie sportu zawodowego? Nie ma tematu.
Na moje pytanie, co z pozostałym sportem w Poznaniu, czy jest jakiś plan na jego ratowanie, na pomoc i rozwój, usłyszałam, że od przyszłego roku jest plan, aby sportu zawodowego nie wspierać wcale.
Ale na pomoc finansową, a jest nią jakby nie spojrzeć znaczne obniżenie stawki dla operatora, mogą liczyć Lech i powiązana z nim spółka Marcelin Management. Na pomoc zasługuje tylko jeden klub piłkarski, z Ekstraklasy.
Nasuwa się pytanie: skąd pewność, że nie znalazłby się żaden inny podmiot, chętny zostać operatorem za kwotę wyższą niż 600 tysięcy złotych rocznie, plus koszty utrzymania obiektu? Nie ma takiej pewności.
Myślę, że nikt nikogo nie zmuszał do bycia operatorem, potencjalny operator mógł zapoznać się z obiektem i ocenić jego możliwości nie tylko sportowe ale i komercyjne.
Ten „stadion” to farsa
Założenie zarabiania przez Miasto na Stadionie Miejskim jest dla mnie od początku czymś błędnym i demagogicznym. Forsowanym tylko pod publikę. Zwłaszcza na tak fatalnie zbudowanym obiekcie, jeżeli chodzi o ilość i doświetlenie powierzchni komercyjnych, czy o lokalizację i o wygląd stadionu, który niestety będzie cały czas wyglądał na brudny. Projektant na pewno nie wziął pod uwagę aspektów ekonomicznych i praktycznych. O przepłaceniu budowy i pękaniu Stadionu nie będę nawet wspominać.
Obiekt miejski - stadion piłkarski zbudowany za pieniądze podatników, a nie za prywatne pieniądze Pana Prezydenta, ani żadnej innej prywatnej osoby, powinien być według mnie w rękach miasta. Poznańskie kluby piłkarskie powinny mieć możliwość gry na nim za darmo.
To powszechna praktyka w większości klubów pierwszoligowych w Polsce. Kluby grają na obiekcie miejskim i ponoszą tylko koszty organizacji meczów.
Skoro stadion wybudowany został za tak wielką kwotę, to teraz Miasta nie stać na jego utrzymanie? Nie stać na wspieranie swoich klubów sportowych? To zakrawa na absurd.
Pan Prezydent twierdzi, ze Poznań nie ma pieniędzy na sport. Bo budżet się nie domyka. Jest w nim dziura. Nasuwa się pytanie, w sumie retoryczne: dlaczego ten budżet nie chce się domknąć? Dlaczego Poznań jest aż tak zadłużony? Z jakiego powodu? I w końcu czyja to wina?
Ojej, ale się pozmieniało…
Obecny operator nie przewidział sytuacji na rynku wynajmu nieruchomości, nie potrafił przewidzieć, że będzie tak ciężko wynająć niezbyt atrakcyjne lokale. Teraz prosi Miasto o pomoc i ją dostaje. W takim razie ja jako Prezes piłkarskiej Warty też mówię, że nie wiedziałam w styczniu 2011 roku przy obejmowaniu Warty, że w 2013 roku będzie tak ciężko. Też proszę o pomoc dla klubu.
Skoro miasto nie będzie wspierać wcale sportu, a tak naprawdę już praktycznie go nie wspiera, oprócz jednej drużyny w Ekstraklasie, to tego sportu najzwyczajniej w naszym mieście nie będzie.
Przykład: młody olimpijczyk w Warcie, kanadyjkarz, ma szanse wystartować w niejednej jeszcze olimpiadzie, zdobyć niejedno trofeum na arenie międzynarodowej. Niestety jego łódka jest już stara, nie ma środków na zakup nowej. Z miasta dostaje 400 zł miesięcznie, plus skromne środki z klubu. Niestety musi dorabiać dodatkowo, aby mieć na życie i za co trenować. Nie ma pieniędzy na sprzęt, na odżywki, na ubrania sportowe. Ten młody sportowiec niestety myśli o porzuceniu kariery w sporcie i pójściu do zwykłej pracy zarobkowej.
Czy o to chodzi? Żeby sportowców i klubów sportowych w Poznaniu nie było? Żeby nasza zdolna młodzież, wyjeżdżała do innych miast? Lub żeby rezygnowała z dobrze zapowiadającej się kariery sportowej? Żeby miasto Poznań nie miało się kim pochwalić? Sportowcy też mają oczy i widzą co się dzieje. Widzą, że faworyzuje się i pomaga tylko jednemu klubowi. Czy ci sportowcy pochwalają taką politykę?
Czy sport jest niepotrzebny? Kompletnie niepotrzebny ?
„Niech Pani zostanie radną”
Już po zakończeniu poniedziałkowego spotkania komisji, zapytałam Pana Prezydenta, czy w związku z tym kompletnym zaprzestaniem wspierania sportu zawodowego, te cięcia w budżecie dotkną również kulturę w postaci 4 teatrów miejskich, które miasto wspiera łącznie kwota ponad 16 milionów złotych rocznie. Otrzymałam odpowiedź, że NIE, teatrów cięcia nie dotkną. „A dlaczego?” – dopytałam. „Bonie. Niech Pani zostanie radną.” – brzmiała odpowiedź.
Czy radni mają wpływ na decyzje podejmowane w tym Mieście? Bo od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, nie obrażając nikogo, że Radni w Poznaniu są bezradni. Albo wielu z nich na sporcie nie zależy, albo boją się odezwać, albo, co mam nadzieje nie ma miejsca, po prostu im się nie chce.
Radni mogą i mają obowiązek wpływu na to, co się w naszym mieście dzieje i jakie decyzje są podejmowane. Zostali wybrali przez poznaniaków, jako nasi reprezentanci, aby walczyć o rożne aspekty życia mieszkańców. Chodzi mi tu o walkę o równowagę.
Zachwiana równowaga
W każdym mieście potrzebny jest i sport i kultura.
Uważam, ze sport jest bardzo potrzebny, gdyż nie ma gorszego nieszczęścia niż problemy zdrowotne czy choroba. Do walki o zdrowy styl życia potrzebny jest ruch, różne dyscypliny sportu. Promocja sportu i zdrowego sposobu odżywiania.
Od siedzenia w teatrze czy w kinie jeszcze nikt z niego zdrowszy nie wyszedł.
Jest też takie powiedzenie: "w zdrowym ciele zdrowy duch". Proszę mnie źle nie zrozumieć, że mam coś do teatrów. Nie mam zupełnie nic do teatrów. Też są potrzebne. Nie potrafię jednak w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć tej dysproporcji w naszym mieście jeżeli chodzi wspieranie sportu zawodowego w stosunku do tego, jak wspierane są teatry.
Warta ma 11 miejsce w kraju jeżeli chodzi o poziom sportowy młodzieży. To bardzo wysokie miejsce, biorąc pod uwagę biedę, jaka panuje w tym klubie. Jeśli nie będzie drużyn seniorskich, to młodzież nie będzie miała wzorców, a ci zdolniejsi odejdą do bogatszych klubów w innych miastach.
Mamy stadion Miejski za 750 milionów złotych, na którym gra jeden klub. Mamy Maltę, Termy Maltańskie, olbrzymie inwestycje, olbrzymie możliwości sportowe. Czy te obiekty są maksymalnie wykorzystywane przez sportowców? Myślę, że na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
Jeżeli w mieście nie wystarcza środków na sport to, powinno ono zachęcać potencjalnych sponsorów do pomocy klubom. Zachęcać do prowadzenia działalności w tym mieście, ułatwiać funkcjonowanie. Każda duża firma to przecież przychód dla miasta oraz nowe miejsca pracy.
Czy w Poznaniu tak się dzieje? Nie. Miasto kompletnie nie wspiera firm społecznie odpowiedzialnych.
Kogo obchodzi, ile wydałam kasy?!
Osobiście jako firma prywatna, która wydała społecznie na sport masę pieniędzy, mam wrażenie że to, co zrobiłam (utrzymywałam klub sama przez 2 lata, i wybudowałam infrastrukturę przy Drodze Dębińskiej dla Warty) jest miastu kompletnie obojętne. Ot, miała baba taki kaprys, a teraz marudzi.
O tym, że przez półtora roku płaciłam do kasy miasta po 19 tysięcy zł plus VAT za wynajem Stadionu Miejskiego na każdy mecz tylko wspomnę.
Teraz Warta nie może grać na stadionie, i jest uzależniona od wyliczanki operatora. Przy negocjacjach Miasta z operatorem (zarówno pierwszych, jak i ostatnich, przy renegocjacji umowy) zupełnie zmarginalizowano Wartę, nie zapewniając jej możliwości gry na poznańskim czterdziestotysięczniku.
Rozumiem, ze kibice Lecha to dla Pana Prezydenta spory i ważny elektorat. Gdy na Wartę przychodziło po 15-20 tysięcy kibiców, to Pan Prezydent też mecze Warty odwiedzał. Co za tym idzie, często pomoc miasta dla danego klubu sportowego ma czysto polityczny charakter.
Moja intencją, jest poprawa sytuacji sportu w Poznaniu. Zażegnanie widmu wycofania z rozgrywek pierwszej drużyny Warty Poznań. A to jej w tej chwili realnie grozi.
Niepokoi mnie też brak przejrzystości, jeżeli chodzi o to, chociażby, jednostkowe wspieranie sportu. Jednym się należy więcej, innym mniej, czy wręcz nic. Dlaczego? Dlaczego kluby sportowe działające społecznie, miasto skazuje na zamknięcie?
Średnia pomoc samorządów wobec klubów pierwszoligowych w Polsce to 1 milion złotych rocznie i stadion miejski za złotówkę. Stuletnia Warta też na taką formę pomocy zasługuje.
O takie możliwości: stabilizacji i rozwoju dla klubu wnosiłam na wtorkowej sesji Rady Miasta.