Wbrew pozorom, nie chodzi wcale o to, że nie można powiedzieć, iż Bóg jest, albo go nie ma. Jedna z najwybitniejszych polskich ateistek stwierdziła po prostu, iż samo pytanie jest bezzasadne. Co z tego wynika?
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Zanim jeszcze zapoznałem się z dziełami i artykułami prof. Barbary Stanosz (która oczywiście nie pisała tylko o ateizmie), niepokoił mnie fakt, iż osoba „zajadle sceptyczna” (czego niektórzy oczekują od racjonalizmu) powinna być w zasadzie agnostyczna wobec wszystkiego.
Jak twierdzi wielu poważnych i, również, domorosłych myślicieli, nie można powiedzieć, czy Jahwe istnieje, czy też nie. Wielu z nich jest impregnowanych na spostrzeżenie, iż takie „uczciwe nie wiem” odnosi się w zasadzie do wszystkiego. Przykładowo: „nie można powiedzieć, czy krasnoludki istnieją, czy też nie”, „nie można stwierdzić, czy pod kwiatami żyją wróżki, czy też nie”, albo nawet „nie można z całą pewnością orzec, czy Księżyc nie jest zbudowany z sera”...
Pomyślicie, że z tym serem przesadzam i nawet najbardziej zajadły sceptyk nie będzie bronił idei „możliwości istnienia serowego księżyca”... Nie doceniacie jednak zajadłych sceptyków. Przecież Księżyc może być z sera tylko wtedy, gdy nie lądują na nim kosmonauci i nie badają go instrumenty zdolne ocenić skład geologiczny naszego naturalnego satelity.
Myślicie, że to bez sensu? Zgadzam się, ale gdy „serowy Księżyc” zastąpi się bogiem Jahwe, Sziwą, Ahura Mazdą, boginią Durgą czy jakimkolwiek innym bogiem lub boginią, okazuje się, że zasada „serowego Księżyca” działa i ma się dobrze, zupełnie nie przejęta tym, że żyjemy w XXI wieku i trochę już wiemy, jako ludzkość, o świecie i wszechświecie.
Klasycznym przykładem metody „serowego Księżyca” jest tzw. „teistyczny ewolucjonizm” uznawany przez katolików akceptujących teorię ewolucji z pewnymi jednak zastrzeżeniami. Choć zwykła, naukowa teoria ewolucji sugeruje bardzo wyraźnie, że ludzie, podobnie jak cała reszta zwierząt, mają w pełni materialny skład i pochodzenie, tak „ewolucja teistyczna” zakłada, iż pomimo istnienia mózgu będącego dziełem przypadkowych procesów ewolucyjnych (zdeterminowanych jednak doborem naturalnym), nasza świadomość została wstrzyknięta przez Jahwe. Jest to ewidentny „serowy księżyc”. Choć mamy mózg generujący naszą świadomość i widzimy doskonale, iż ów mózg powstawał w ramach ewolucji naturalnej, która nie miała żadnego planu, ani projektanta, to jednak spora część z nas uważa, że to co jest nie wystarczy i stwierdza, że tak naprawdę świadomość bierze się z czegoś innego, niż z działania mózgu. W tym wypadku mówi się nie o serze, ale o duszy.
Oczywiście dla szczególnie wytrawnego sceptyka nawet twardy kreacjonizm, zakładający, iż świat powstał tak jak opisuje to Biblia, jest do obronienia. Bo przecież, jak musi twierdzić sceptyk – fundamentalista, wszystko może nam się wydawać, i wszystko jest możliwe. Nie można z całą pewnością stwierdzić, iż skamielin kości dinozaurów nie umieścił w ziemi diabeł na złość „bożym owieczkom”.
Jak zatem sprostać ludziom, którzy uważają, iż na żadne z pytań nie można odpowiedzieć z rozstrzygającą pewnością? Najważniejszym spostrzeżeniem jest w tym wypadku odwrócenie perspektywy i zadanie pytania o sensowność danego twierdzenia. Przykładowo – ktoś upierający się przy istnieniu krasnoludków nie wysnuwa swojego stwierdzenia z chęci zrozumienia rzeczywistości, ale stąd, iż lubił za młodu bajki o krasnoludkach i dlatego chciałby, aby one istniały. Hipoteza krasnoludków nie ma zatem związku z rozważaniem tego, jaka jest rzeczywistość, więc i pytanie o krasnoludki należy potraktować jako bezsensowne, nie zaś ustawiać się w pozycji agnostycznej („nie wiem”) co do tezy istnienia krasnoludków.
Bardzo się ucieszyłem, gdy profesor Barbara Stanosz w 34 numerze „Bez Dogmatu”, którego była współtwórczynią, odniosła się do dylematu bezsensownych pytań w znacznie bardziej wyrafinowany sposób:
„Myli się Pan jednak zakładając, że jestem gotowa powiedzieć, iż nie ma takiego boga, tj. że wzięta z doktryny metafizycznej wypowiedź „Bóg istnieje” jest zdaniem fałszywym. Wypowiedź tę wprawdzie odrzucam, lecz nie uważam jej za zdanie fałszywe: uważam ją za pozbawioną sensu, a wszak fałszywe (lub prawdziwe) mogą być tylko sensowne zdania. Przyczyną, dla której odmawiam sensu tej wypowiedzi, jest fakt, iż w centralnej tezie każdej takiej doktryny – w charakterystyce domniemanego bytu nazywanego bogiem – występują terminy, które tylko z pozoru coś znaczą. Są one wprowadzane do języków tych doktryn w kontekstach, lub za pomocą pseudo – definicji (...) Ponieważ tak wprowadzone słowo „bóg” nie zostaje wyposażone w znaczenie, więc zdanie (ściślej: wypowiedź, która jest zdaniem z gramatycznego, lecz nie z semantycznego punktu widzenia) „Bóg istnieje” nie jest ani prawdą, ani fałszem; jest nonsensem. A skoro tak, to nie można mu sensownie zaprzeczyć: poprzedzenie nonsensu zwrotem „nieprawda, że” daje również nonsens. (...) Oto powód, dla którego racjonalista nie powinien deklarować się jako agnostyk w sprawie istnienia bogów z doktryn metafizycznych.(...) Racjonalna postawa poznawcza wyraża się w ignorowaniu tego zdania, a wraz z nim doktryny, której jest ono ośrodkiem. Nie wynika stąd, oczywiście, że należy ignorować zjawisko społeczne, jakim jest wyznawanie religii jakiegokolwiek rodzaju.”
Podobnie jak postulowane istnienie krasnoludków wynika z czegoś innego, niż chęć zrozumienia rzeczywistości, tak samo postulowanie boga Jahwe wynika najczęściej z tego, iż to istnienie jest związane z chęcią wiecznego istnienia. „Chcę istnieć wiecznie, więc nie odrzucam tej legendy” - myśli całkiem sporo osób, które postulują istnienie Jahwe. Mimo to argument z bezzasadnych, mylących tez i pytań, na które nie warto spoglądać z naukową powagą, jest stosunkowo odosobniony. Dlatego już teraz, niecałe dwa miesiące po jej śmierci, prof. Barbary Stanosz brakuje wielu polskim ateistom, a znając debaty ateistyczne na świecie, sądzę, że nie tylko polskim ateistom powinno jej brakować...
Nie dziwią też słowa profesor Barbary Stanosz dotyczące agnostycyzmu i agnostyków, które wyraziła między innymi w wywiadzie dla racjonalisty.pl, w czasach, gdy miał on jeszcze ateistyczny charakter.
„Agnostycyzm w kwestiach religii deklarują na ogół ateiści, którzy nie chcą być traktowani przez teistów z nieprzejednaną wrogością. Przedstawiając się jako agnostycy są wprawdzie bardziej narażeni na natrętną perswazję i agitację, ale nie grozi im ostracyzm i rozmaite jego przykre konsekwencje życiowe, w tym przeszkody w karierze zawodowej, które w społeczeństwach takich jak nasze często spotykają otwartych ateistów.”
Wynika z tego, że przyczyną agnostycyzmu nie jest refleksja nad tym, że nie da się niczemu w pełni zaprzeczyć, ale po prostu obawa związana z życiem w społeczeństwie zdominowanym przez teistów.
Oczywiście w twórczości prof. Barbary Stanosz nie brakowało też surowej krytyki klerykalizacji kraju, ale dla mnie najcenniejsze są uwagi profesor o zasadności wiary religijnej i sensowności płynących z niej pytań dotyczących całego wszechświata, jak i istoty ludzkiej świadomości. Uważam, że to chęć do wiary religijnej jest źródłem tego, że powstają wszelkie wyznania wraz z ich klerami i sojuszami „tronów i ołtarzy”, które muszą rodzić mniej, lub bardziej surową dyskryminację inaczej myślących, „niewiernych”...
Aby godnie uczcić prof. Barbarę Stanosz ekipie racjonalista.tv udało się dotrzeć do jej przyjaciół i współpracowników. Wcześniej, po jej śmierci, odbyły się działania jej poświęcone, ale często wypowiadały się o niej osoby niezbyt z nią związane, natomiast nawiązujące politycznie do jej postulatów.
Na zakończenie tego eseju proponuję Wam zatem wysłuchanie wspomnień o prof. Barbarze Stanosz i jej intelektualnym dorobku w wydaniu prof. Bohdana Chwedeńczuka, Andrzeja Dominiczaka, prof. Krzysztofa Dołowego i Krzysztofa Siemieńskiego. Co ciekawe, przyjaciele Pani Profesor postanowili mówić o niej prawdę, prawdę i tylko prawdę, więc nie brakuje też uwag o jej słabostkach i wadach, co czyni te wspomnienia jeszcze ciekawszymi i cennymi jako dokument.
Prof. Stanosz działała w opozycji podczas PRL, podobnie zresztą jak wielu jej przyjaciół – ateistów. Materiał zadaje więc również kłam modnej tezie części polskiej prawicy iż „ateista to komuch”. Po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości Pani Profesor zauważyła, że ludzka wolność nadal jest w Polsce atakowana, tym razem przez klerykalizację kraju. Walczyła zatem z nią wraz ze swoimi przyjaciółmi i kolegami, którzy twierdzą obecnie, iż było to całkiem skuteczne, gdyż teraz jest już znacznie lepiej, niż w latach 90ych. Prof. Barbara Stanosz do samego końca była innego zdania...