Z uwagi na ludobójstwa Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku, oraz na ostrzał rakietowy Izraela dokonywany przez Hamas zza tarcz ludności cywilnej powracają pytania o islam i islamizm.

REKLAMA
Niedawno wydalono z Włoch imama, który podobnie jak wielu innych namawiał do wymordowania wszystkich Żydów. Oczywiście nie wszyscy imamowie i nie wszyscy muzułmanie są tak krwiożerczy. Wielu z nich to spokojni, przyjaźni ludzie. Wielu z nich to ofiary fanatyków tej samej religii. Co ma zrobić w tej sytuacji Zachód? Czy mamy prawo rozróżniać „złych muzułmanów” od „dobrych muzułmanów” i ingerować w sytuację polityczną regionów świata zaludnionych w większości przez ludność muzułmańską?
Dla mnie odpowiedź jest jasna – mamy prawo, a nawet obowiązek ingerować. Zwłaszcza, że część opinii publicznej Zachodu już teraz opowiada się po stronie morderców i fanatyków. Wśród dokonujących aktów ludobójstwa islamistów z Syrii i Iraku znajdziemy przecież europejskich ochotników. Są to najczęściej neofici islamu, którzy znudzeni dobrobytem naszej cywilizacji zaczęli poszukiwać „mocnych wrażeń”, jak i „pewności jedynego boga”, której nie daje cywilizacja Zachodu, szczęśliwie moim zdaniem oparta na sceptycznym i racjonalnym myśleniu. Szkoda, że za te „mocne wrażenia” ceną jest ludobójstwo na części mieszkańców Bliskiego Wschodu...
Bardzo źle w kontekście tego wszystkiego zachowuje się część lewicy zachodniej. Izrael i USA są dla niej znacznie bardziej atrakcyjnymi obiektami krytyki, niż ludobójcy z Państwa Islamskiego Iraku i Syrii, jak i terroryści z Hamasu. Słuszna decyzja prezydenta Obamy dotycząca pomocy Kurdom broniącym swoich miast przed fanatykami z Państwa Islamskiego Iraku i Syrii nie jest witana ze słowami uznania. A przecież amerykańscy piloci ryzykują w tej chwili swoje życie w obronie cywilnej ludności kurdyjskiej i jazydzkiej, w obronie praw kobiet i praw wszystkich, którzy nie popierają fanatycznej i krwawej wizji islamu a la Islamskie Państwo.
Po zabójstwie Theo van Gogha w Holandii, którego dokonał muzułmański fanatyk w odpowiedzi na krytykę islamu dokonywaną przez van Gogha, jak i na film zrealizowany wraz Ayaan Hirsi Ali „Podporządkowanie”, reakcja zachodniej opinii publicznej była w części swoich aspektów skandaliczna. Winy doszukiwano się „po środku”, lub wręcz winiono zamordowanego i Ayaan o „drażnienie muzułmanów”. Tymczasem film van Gogha i Ayaan Hirsi Ali mówił po prostu o strasznej doli kobiet z uwagi na dyksryminację uzasadnioną zasadami religii islamu.
Obrońcy Ayaan Hirsi Ali (która była przecież ofiarą tej sytuacji, musiała się ukryć aby jej nie zabito), zostali potraktowani przez część opinii lewicowej jako nowi, niereformowali „konserwatyści oświecenia”. Jako osoby chcące narzucać swoją narrację kulturową innym kulturom, w tym takiej, gdzie słowo przeciwko bogu jest ważniejsze od ludzkiego życia, zaś kobiety są traktowane jako istoty drugiej kategorii.
Ten spór odbija się echem również w moim, racjonalistycznym środowisku. Część moich komentarzy dotyczących obecnej roli Hamasu i Państwa Islamskiego zostało uznanych za zdradę ideałów lewicowych. Jest to dziwne, bo racjonalizm, jako ogólnoświatowy ruch, posiadający swoje stowarzyszenia w wielu krajach świata, nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Istotą tego ruchu jest racjonalne postrzeganie świata, jak i praw człowieka. Obcinanie kobietom narządów rodnych w ramach obrzezania uznajemy przykładowo za nieracjonalne, tak samo jak mordowanie drugiej istoty ludzkiej za obrażenie domniemanego boga.
Problem związany z islamem jest bardzo duży i pogłębiony przez to, że część zachodniej opinii publicznej żyje ideologiami, a nie rzeczywistością. Z pewnością ideologią jest stawianie niezbywalnej „narracji kulturowej” ponad prawami człowieka. Z pewnością ideologią jest przekonanie, że ingerowanie w inną kulturę w obronie praw człowieka jest złe, jest aktem neokolonializmu. Dla ideologii nie zauważa się, że najczęstszymi ofiarami islamistów są „ich bracia” muzułmanie. Również z uwagi na ideologię nie zauważa się tyranów religijnych w świecie muzułmańskim, których rządy są nieraz znacznie gorsze niż rządy kolonialnych gubernatorów z XIX wieku.
Z uwagi na niesprawiedliwie życzliwe oceny poczynań Hamasu i innych fundamentalistów muzułmańskich do jakich dochodzi ze strony częśći środowisk lewicowych, część obrońców praw człowieka i racjonalistów przechodzi na pozycje prawicowe. Tak uczyniła Ayaan Hirsi Ali, która po podważeniu jej holenderskiego obywatelstwa wyjechała do USA, dokąd zaprosił ją konserwatywny think tank American Enterprise Institute. Tu dodam, że istotą niesprawiedliwych ocen islamistów dokonywanych przez część lewicy jest może przede wszystkim manipulacja informacją, czyli pomijanie pewnych zdarzeń na rzecz innych. Na przykład gdy przedwczoraj Hamas złamał rozejm wystrzeliwując swoje rakiety na ludność cywilną Izraela, prolewicowe media zaczęły szybko podawać informację typu „Po zakończeniu rozejmu Izrael znów bombarduje Gazę”. Z informacji umyka fakt, iż złamanie rozejmu daje efekt zaskoczenia i pozwala zabić więcej ludności cywilnej, na czym Hamasowi przede wszystkim zależy, nie kryje zresztą tego wcale.
Przechodzenie racjonalistek i racjonalistów, takich jak Ayaan Hirsi Ali na pozycje prawicowe też nie jest oczywiście dobre. W narracji prawicowej często wszyscy imigranci z państw muzułmańskich jawią się jako „siły zła”, co też oczywiście nie jest prawdą i nie jest godne poparcia. Moim zdaniem racjonaliści powinni w tym wszystkim bronić przede wszystkim praw człowieka jako jednostki, a nie jako niewolnika „narracji kulturowej, którą chce zniszczyć zachodni neokolonializm”.
Ważne jest, aby widzieć w muzułmanach różnorodne siły, tendencje i potrzeby. Ważne jest, aby się pytać, dlaczego często wygrywają ci najgłośniejsi i najbardziej brutalni. Niektórzy imigranci z państw muzułmańskich uciekli do Europy bądź USA przed religijną nietolerancją. Z uwagi jednak na kompletną niemożność oceny ich świata przez opinię publiczną Zachodu, zaraz po nich przybywają do Europy i USA niezatrzymywani fundamentaliści, którzy na nowo ich terroryzują. Częste są przypadki, gdy żyjący na emigracji liberalni muzułmańscy rodzice oddają swe dzieci na edukację do szkół koranicznych, gdzie naucza się fundamentalizmu. Zdarzają się przypadki, jak tak „wyedukowana” pociecha grozi później własnym rodzicom, żądając od nich fundamentalizmu religijnego.
Moim zdaniem UE powinna być otwarta na wszystkich, którzy chcą dołączyć do naszego świata. Ale wymaga to przedkładania praw człowieka i wartości świeckich ponad jakąkolwiek religią i narracją kulturową. Osoby łamiące prawo dla religii powinny być osądzane szczególnie surowo. W odpowiedzi na zabicie krytyka religii przez fundamentalistów Zachód powinien reagować bardzo surowo, usuwając z grona swoich obywateli i mieszkańców wszystkich tych, którzy popierają tego typu zachowania, zachęcają do nich i je głoszą. Powinniśmy sobie jasno powiedzieć, że żadna narracja religijna, czy kulturowa nie jest ważniejsza od ludzkiego życia i zdrowia, zaś kierunki rozwoju państw i społeczeństw powinny być budowane na analizach naukowych, a nie na świętych księgach.