No i stało się to, czego można było się spodziewać. Pojawiła się „dyskusja” o związkach kazirodczych, gdzie głównym tematem jest budowanie poczucia „klubowej tożsamości” i dokopywanie adwersarzom.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Słowa „kazofob” użyłem dla żartu, gdyż nie uważam poważnych zastrzeżeń dotyczących promowania kazirodztwa pod pozorem „bohaterskiego przełamywania tabu” za fobię, lecz za racjonalną krytykę.
Dyskusja, na którą liczył prof. Hartman, moim zdaniem nie nastąpiła. Część osób uważających się za liberalne uczyniła walkę o „dyskusję na temat kazirodztwa” częścią swojej tożsamości. Taka nowa moda… Gdy ktoś jest na tyle naiwny, aby jednak próbować dyskutować, dowiaduje się nagle, że w przypadku dzieci ze związków kazirodczych genetyka się nie liczy, albo że antykoncepcja jest zawsze skuteczna i tych dzieci po prostu nie będzie. Na twitterze osoba obnosząca się już z nową kazofilską modą, na moje zastrzeżenia natury genetycznej odpowiedziała „udowodnij”. Nagle cała nasza wiedza o rozmnażaniu płciowym wymaga dowodu, gdyż mamy nową modę na „dyskusję o zalegalizowaniu par kazirodczych”.
Tak samo wyparowała nagle wśród zwolenników „dyskusji o parach kazirodczych” tematyka przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie, tak ważna z uwagi na niemogącą się stać naszym prawem „Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” . Nagle osoby urzeczone kazofilską modą zaprzeczają możliwości potęgowania przemocy domowej przez przykład tego, że związek brata z siostrą to nic złego. Nagle nie mogą sobie wyobrazić napędzania spirali przemocy na tle seksualnym w patologicznych rodzinach, która przecież istnieje. Kwestia nowej, modnej tożsamości jest istotniejsza.
Mało kto zwraca też uwagę na to, że broniąc „dyskusji o kazirodztwie” w ideologiczny, a nie racjonalny sposób, dewaluuje naprawdę ważne tematy, takie jak równość kobiet i mężczyzn, zapobieganie przemocy domowej, czy zabiegania o prawa dla osób homoseksualnych, których jest w naszym kraju do dwóch milionów.
Tymczasem przeciwnicy ideowi liberalnej lewicy spodziewają się teraz "dyskusji" nad pedofilią, nekrofilią i chyba zoofilią. Skoro bowiem w ideologiczny sposób promuje się „dyskusję o kazirodztwie” (piszę w nawiasie, bo wiele pojawiających argumentów to raczej promowanie legalizacji kazirodztwa, a nie tylko samej dyskusji), to czemu – jak to odczytują prawicowcy - nie promować innych seksualnych skrajności? Przeciwnicy liberalnej lewicy łączą oczywiście wątki walki o prawa kobiet, o prawa osób homoseksualnych, o wprowadzenie edukacji seksualnej etc., z modną obecnie kazofilią. No i mają niestety trochę racji, bo w obecnych dyskusjach okazuje się często, że tematy liberalne są traktowane przez niektórych przedstawicieli liberalnej lewicy czysto instrumentalnie, jako ideologiczny młot na wroga i nalepka tożsamościowa, logo na koszulce typu: „jestem światły i nowoczesny, jak się ze mną nie zgadzasz, toś ciemniak…”.
Starania dotyczące rzeczywiście ważnych postulatów liberalnych (prawa kobiet, mniejszości seksualnych, prawa człowieka etc.) są obecnie ośmieszane przez bardzo naiwne i przeideologizowane bronienie „dyskusji o kazirodztwie”. Można się zastanowić, czy ludzie, którzy tak instrumentalnie traktują tematykę liberalną, przejmują się rzeczywiście jej treścią? Czy też tematy liberalne to dla wielu tylko loga, hasła, o których w ogóle nie trzeba myśleć, tylko używać na konserwatywnych prawicowców jak przysłowiowy czosnek na wampiry? Jednak, gdy dany temat staje się tylko hasłem, przestaje być postulatem liberalnych ludzi.