
Atak wyznawców islamu na redakcję Charlie Hebdo pokazał po raz kolejny, że religie to nie są tylko niewinne mity dające niektórym ludziom istotną dla nich nadzieję. W religiach drzemie ideologia stanowiąca niekiedy zachętę do zbrodni.
REKLAMA
Większość religii twierdzi, iż ich wyznawcy znają coś, czego nie znają inni ludzie. Islam, katolicyzm, hinduizm twierdzą, że tylko z nimi człowiek może być zbawiony. Największym grzechem w każdej religii jest ich porzucenie. Osoby, żyjące inaczej, niż chciałaby dana religia, są same w sobie „złe”, gdyż swoim przykładem pokazują, iż można żyć inaczej, iż można nie wierzyć i być szczęśliwym, albo przynajmniej nie nieszczęśliwym.
Niestety, nie tylko osoby wierzące, ale również większość osób niewierzących nie dostrzega w religiach potencjalnego źródła przemocy. Choć wydawałoby się ono oczywiste. Przecież większość religii z jednej strony obiecuje rzeczy bezcenne, takie jak nieśmiertelność, wyjątkowość, nadzwyczajna sprawiedliwość, z drugiej zaś surowo potępia wszystkich niewyznawców swoich dogmatów. W opowieściach każdej religii przemoc wobec niewiernego jest często (lub czasem) pochwalana. Dotyczy to nawet buddyzmu, uchodzącego za stosunkowo niewinny.
Religii uczy się w procesie katechizacji. Nie tylko na lekcjach religii katolickiej, ale również w szkołach tory, w szkołach koranicznych, na hinduistycznych uczelniach. Proces katechizacji nie polega na przekazywaniu wiedzy religioznawczej, ale na wdrażaniu dogmatów danej religii, na ocenianiu posłuszeństwa „ucznia” wobec tych dogmatów i jego emocjonalnego zaangażowania w te dogmaty. Również wiele osób niewierzących przeszło taką „edukację” w związku z czym mają one w siebie wdrukowany fałszywy „fakt” iż religia nie może być przyczyną zła, że nawet jeśli jest tylko „uzależnieniem od baśni”, to jest pozytywna i potrzebna wielu ludziom.
Stąd wynika bardzo wysoka pozycja religii, nawet w bardzo ateistycznych państwach Unii Europejskiej. Po każdym akcie religijnej przemocy wielu dziennikarzy stara się wyjaśnić iż ta przemoc nie była religijna. Organizacje troszczące się o równość, prawa kobiet i walczące z rasizmem pomijają te zjawiska, gdy ich przyczyną są religie. Wystarczy wspomnieć wielu działaczy opowiadającej się za feminizmem lewicy, którzy pomijają w swych krytykach mniejszości muzułmańskie w swoich krajach, czy choćby Hamas i Palestyńczyków.
Oczywiście nie można porównywać współczesnego europejskiego chrześcijaństwa z islamem. Pod wpływem rewolucji oświeceniowej chrześcijanie na Zachodzie przestali dążyć do zabijania osób nieprawomyślnych, nie narażają też swojej egzystencji w „obronie wiary”. Historia chrześcijaństwa pokazuje jednak, że tkwi w nim podobny potencjał, co w islamie. Tym niemniej w demokratycznych państwach prawa każdy, kto nie krzywdzi drugiej osoby, powinien mieć pełne prawo do najbardziej nawet niezwykłego i baśniowego światopoglądu. Mimo to uważam, że powinniśmy nauczyć się postrzegać religię jako rzecz również niebezpieczną.
Polityczne reakcje na zbrodnię na tle islamu w redakcji Charlie Hebdo są jak zwykle dziwne. Z jednej strony to religijnie motywowane morderstwo napędza innych fanatyków, rasistów i wyznawców innych „religijnych prawd”. Z drugiej strony jest lekceważone i wybielane przez część multikulturowej lewicy.
Uważam, że jeśli umiarkowane siły polityczne nie zdadzą sobie sprawy z tego, że religia bywa przyczyną przemocy, zaś w dzisiejszych czasach taką religią jest najczęściej islam, to tę narrację podejmą mniej umiarkowane ugrupowania, które zaczną zyskiwać coraz większe poparcie społeczne.
Najgorszą rzeczą, jaką można by zrobić po zbrodni na tle muzułmańskim w redakcji Charlie Hebdo byłoby oczywiście zaprzestanie krytyki religii. Moim zdaniem w obecnej sytuacji każde medium powinno poświęcić kilka minut na karykatury Mahometa, aby bronić sprawiedliwości, wolności ludzkiej i wolności słowa. Jeśli damy się zastraszyć, potępimy ofiary, nie zaś zbrodniarzy.
