Choć minęło już 25 lat od końca PRL, wciąż żyją w naszym kraju ludzie, którzy utożsamiają ateizm z komunizmem. Niesłusznie. Ateizm nie musi być też lewicowy.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Istnieje mit mówiący o wybitnie ateizujących zapędach władz PRL. Sądzę, że mało w nim prawdy, gdyż kościoły w tamtych czasach funkcjonowały, zaś w czasach III RP niedawni członkowie PZPR okazali się w większości ludźmi religijnymi. Tym niemniej faktem jest, że w okresie komuny wstyd było się przyznać do swojego ateizmu.
Choć w okresie upadku komunizmu byłem jeszcze niepełnoletni, to pamiętam, że w latach osiemdziesiątych kościoły bywały miejscami spotkań opozycji. Wraz z przyjaciółmi z liceum zaczynałem angażować się w tzw. drugi obieg prasy i książek, mój ojciec był natomiast aktywnym działaczem Solidarności. Kościół też stanowił wtedy w naszych oczach taki drugi obieg tradycji i kultury. Kler kojarzył się bardziej z opozycją, niż z potężną siłą wpływającą na władze w państwie. Dlatego każdy z nas wstydziłby się w tym okresie otwarcie propagować ateizm.
Dobrze ujęła to Ewa Wójciak, dyrektorka poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. Jej sztuka została przez władze PRL zakazana. Znalazła azyl w Kościele, gdzie nadal mogła działać na niwie artystycznej. Artystka znana dziś także z krytyki Kościoła, wówczas dziwiła się koledze negatywnie oceniającemu próby mieszania działań dewocyjnych z niereligijną sztuką podziemnych podówczas „Ósemek”.
Dopiero w latach dziewięćdziesiątych Ewa Wójciak zorientowała się, że Kościół też chce władzy, wpływów i dopasowania prawa do swojej dogmatyki. Nie była w tym osamotniona. Zaraz po roku 1989 wśród dawnych opozycjonistów i wśród ludzi tęskniących za wolnością Polski panowała atmosfera wdzięczności wobec Kościoła za pomoc w działaniu solidarnościowego podziemia. Większość zwykłych polskich ateistów nie chciała w owym czasie czynić przykrości Kościołowi upublicznianiem oczekiwań wypływających ze swojego światopoglądu. Pierwsze media i NGOsy o antyklerykalnym profilu zakładali przede wszystkim ludzie związani przed 1989 rokiem z władzą, lub akceptowanymi przez nią stowarzyszeniami.
Dlatego kilka dni temu zapytałem Władysława Frasyniuka, czy dawna opozycja rzeczywiście była bardzo klerykalna?
Wybitny działacz opozycyjny stwierdził, że dzisiejsze ugrupowania narodowo – katolickie mało mają wspólnego z etosem Solidarności. Dodam od siebie, że świadczą o tym oczywiście liczni działacze dawnej opozycji zaangażowani w myśl ateistyczną i liberalną. Wystarczy wspomnieć chociażby Piotra Szwajcera, Podaję za Wikipedią:
Piotr na przełomie1976 i 1977 rozpoczął współpracę z Komitem Obrony Robotników, gdzie zajmował się składaniem Biuletynu Informacyjnego KOR. Następnie zajmował się składem w NOW-ej, a od 1979 koordynował w Oficynie kolportaż publikacji. W 1980 był członkiem Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego NZS, ale do samego zrzeszenia nie wstąpił, skupiając się działalności w NOW-ej. Od 13 grudnia 1981 do 10 lipca 1982 był internowany. Jesienią 1982 powrócił do kierownictwa NOW-ej, do 1989 ponownie odpowiadał za pion kolportażu. W 1985 ukończył studia psychologiczne.
Dla niektórych czytelników może być zaskoczeniem, że od 1992 Piotr Szwajcer jest wraz z Ewą Szwajcer współwłaścicielem wydawnictwa CiS. Przetłumaczył na język polski wiele książek szczególnie istotnych dla światowej myśli ateistycznej, a ważnej rewolucji w myśleniu otwarcie ateistycznym dokonał "Bóg urojony" Richarda Dawkinsa wydany i przetłumaczony przez niego w 2007 roku.
O tej rewolucji mówi Piotr Szwajcer również w materiale dla RacjonalistaTV. Dowiadujemy się też, że obecnie zdecydował się po raz pierwszy wydać książkę osoby wierzącej, a mianowicie prof. Stanisława Obirka, która, zdaniem Piotra Szwajcera, znakomicie opisuje mechanizmy rządzące działaniem Kościoła.
„Bóg urojony” Dawkinsa zapoczątkował nowy rozdział tematyki ateistycznej w polskiej sferze publicznej. Z tego, co pamiętam, dużą zasługę w podjęciu tematu Dawkinsa i ateizmu miała wtedy Gazeta Wyborcza. Dwa lata wcześniej, w 2005 roku, zostało oficjalnie zarejestrowane Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, traktowane przez wielu jako pierwsza, albo jedna z pierwszych sił prolaickich w Polsce nie związana z oficjalnymi środowiskami władzy w PRL.
Oczywiście dzisiaj w PSR mamy osoby o różnych światopoglądach – liberalnych i socjalistycznych, lewicowych, centrowych i (przynajmniej po części) prawicowych. Jest istotna grupa osób związanych z dawną opozycją solidarnościową, zdarzają się też członkowie pozytywnie oceniający PRL (w związku z tym wszystkim debaty o tematyce politycznej bywają niekiedy burzliwe). Dla wszystkich jest jednakże oczywiste, że ateizm nie jest tożsamy z jakąkolwiek sympatią wobec komunizmu, nie musi być także ateizm związany ze światopoglądem lewicowym.
Nasza telewizja RacjonalistaTV, wyrastająca ze środowiska PSR, miała w związku z tym pewien problem śledząc najgłośniejszy ostatnio proces o obrazę uczuć religijnych. Na ławie oskarżonych zasiadł bowiem Jerzy Urban. Zdecydowaliśmy się jednak ten proces relacjonować, wyraźnie zaznaczając w niektórych materiałach, że chodzi o sprawę – czyli o niesprawiedliwe naszym zdaniem prawo chroniące uczuć religijnych, bez względu na to kto jest oskarżony.
Urban oczywiście broni się świetnie i błyskotliwie, stać go też na dobrego prawnika. Również w tym materiale możemy jednak zobaczyć, że przy okazji tej sprawy chce swoją postawą szokować i przyciągać uwagę, wybierając raczej płaszczyznę indywidualistyczną, niż kolektywistyczną. Urban stwierdza bowiem, że chciałby w sumie przegrać ten proces, aby zrobił się wokół tego porządny, sięgający UE, skandal. Przegrana w tej sprawie mogłaby jednak utrudnić na ładnych kilka lat życie innym ateistom aktywnym w polskiej sferze publicznej.
Do tego artykułu zainspirował mnie między innymi Jacek Żakowski, który na swoim blogu w Polityce zamieścił wpis pod tytułem „Inwazja katolickości”. Nawiązał w tym wpisie do nacisków Rady Programowej Radia RDC na to, aby w mediach nie było osób „zbyt wyrazistych”. Jak słusznie jednak zauważył Żakowski, owa zbytnia wyrazistość źle widziana przez rozmaite rady programowe dotyczy poglądów antyklerykalnych, nie dotyczy natomiast poglądów klerykalnych. W tę „sakralną” stronę można być wyrazistym do bólu...
Jacek Żakowski pisze zatem tak:
Programów katolickich i redagowanych przez katolicko-prawicowych autorów jest w TVP i PR bezlik. W TVP nie ma ani jednego programu, który by prowadził autor otwarcie reprezentujący ateistyczną lewicę. W PR trochę równowagi próbuje dostarczyć regionalne, niszowe RDC, które dzięki temu zwiększyło słuchalność z 0,5 do 1 procenta. Ale nawet w tej skali przeciwwaga dla prawicowo-katolickiej okupacji stacji publicznych okazuje się nie do wytrzymania dla grupy trzymającej media. [...]
To jest bezprawne i niebezpieczne skrzywienie wyróżniające polskie media publiczne nie tylko na tle Europy, ale też na tle polskiego społeczeństwa. Dało się ono zrozumieć, kiedy ćwierć wieku temu Polacy musieli odreagować kilka dekad ateistycznej i nominalnie lewicowej władzy oraz jej propagandy. Ale czasy są inne, Polska jest inna, Polacy są inni, a media państwowe utkwiły w parafialnym dwudziestowiecznym schemacie. […]
Zgadzam się z Jackiem Żakowskim, że po 25 latach nie ma już sensu medialnie odreagowywać „kilku dekad ateistycznej i nominalnie lewicowej władzy oraz jej propagandy”. Owo słowo „nominalnie” dałbym przy tym raczej przed słowem „ateistycznej” nie zaś „lewicowej”.
Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem: „W TVP nie ma ani jednego programu, który by prowadził autor otwarcie reprezentujący ateistyczną lewicę”. Ateizm nie musi być lewicowy i być może dla zatarcia raz na zawsze owego skojarzenia ateizmu z PRL, warto by przede wszystkim dać w mediach głos ateistom nielewicowym.
Ateista nie musi popierać socjalizmu. Może być kapitalistą i zwolennikiem wolnego rynku. Ateista może być za globalizacją, w przeciwieństwie do sporej części światowej lewicy. Może popierać Izrael w konflikcie na Bliskim Wschodzie, a nie Palestynę (konflikt palestyńsko – izraelski jest jednym z elementów tożsamości sporej części lewicy). Ateista może być przeciwnikiem poprawności politycznej i multikulti. Ateista może być nawet konserwatystą, który w swoim „powrocie do przeszłości” nie nawiązuje do katolicyzmu, ale do innych wartości. Ateista może popierać energię atomową, utrzymywanie silnej armii i mieć wiele, wiele innych zupełnie nielewicowych poglądów.
W moim stowarzyszeniu mamy ateistów, którzy są aktywnymi działaczami lewicowymi, ale mamy też takich, którzy uważają, że lewica nie ma żadnego sensu w XXI wieku, zużyła się.
Wydaje mi się, że dla ostatecznego wyzwolenia ateizmu w mediach warto by pokazać na przykład debatę zwolennika lewicowo – narodowo – klerykalnego PiS z ateistą – technokratą popierającym kapitalizm i korporacje. Uważam, że dopiero pokazywanie w mediach ateistycznej prawicy i ateistycznego centrum mogłoby w pełni uwolnić media od skojarzeń ateizmu z PRL.