Wyobraźcie sobie państwo wielkości województwa podlaskiego. Państwo, któremu ONZ poświęca znacznie więcej krytycznych rezolucji niż Jemenowi, Somalii, Iranowi, Pakistanowi, Arabii Saudyjskiej czy Korei Północnej.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Naukowcy i studenci z tego państwa są coraz silniej rugowani ze światowych uczelni. Do uniwersytetów tego państwa nie przyjeżdżają studenci z ważnych ośrodków amerykańskich i europejskich.
Unia Europejska zabiega o to, aby dokładnie opisywać produkty tego państwa produkowane w strefach, które uważa za okupowane przez to państwo. Urzędnicy i pozarządowi aktywiści chcą, aby nikt tych produktów nie kupował. Wielu z nich kupuje natomiast tybetańskie kadzidełka, ropę naftową z „ucinaj głowy bluźniercom” Arabii Saudyjskiej, nie mają też zapewne nic przeciwko swetrom z kaszmirskiej wełny, choć wielu Kaszmirczyków nie chce być w Indiach (ja akurat jestem w tym sporze za Indiami, więc nie mam nic przeciwko kaszmirskim produktom).
Gdy ludzie z owego państwa wielkości województwa podlaskiego próbują zbudować osiedle na terenach uważanych przez ONZ za okupowane, wywołuje to większą falę protestów niż masowe akty ludobójstwa w Syrii, Pakistanie czy Jemenie. Jeden budynek, który stoi nie tam gdzie trzeba jest większym skandalem, niż dół pełen niewiernych zasypywany wapnem w Syrii, czy rząd Pakistanu wspierający niezbyt po cichu „oczyszczanie kraju” z mniejszości religijnych.
Światowa opinia kompletnie nie rozumie protestów tego maleńkiego państwa przeciwko ociepleniu stosunków z Iranem, co może pomóc mu zbudować potencjał nuklearny. Większość polityków na świecie nie zauważa tego, że jednym z głównych, oficjalnych i często deklarowanych celów polityki irańskiej jest usunięcie owego państwa – liliputa z powierzchni Ziemi. Amerykańscy i europejscy dyplomaci stukają się w czoło gdy docierają do nich prośby polityków owego maleńkiego państwa o to, aby przy negocjacjach z Iranem zwrócić jednak uwagę na postulaty dotyczące zagłady owego kraju – liliputa.
Państwo wielkości województwa podlaskiego jest regularnie ostrzeliwane rakietami ziemia – powietrze przez organizacje terrorystyczne współrządzące krajami sąsiedzkimi. Opinia Zachodu jest wściekła z uwagi na to, że owo małe państwo stara się czynnie uniemożliwić wystrzeliwane rakiet na swoją ludność.
Ważnym politykom, na przykład w Szwecji, nie przeszkadza sympatyzowanie z organizacjami terrorystycznymi chcącymi zmieść opisywane przeze mnie małe państwo z powierzchni Ziemi. Ci politycy noszą często emblematy terrorystycznych organizacji przedstawiające mapę okolic, na której owego małego państwa już nie ma.
Krytyka, a czasem nienawiść do owego małego państwa jest ważnym tematem wielu organizacji lewicowych. Zdaniem niemieckich Zielonych owa niechęć do małego państwa ma chyba jakiś związek z ekologią, choć owe państwo dba o środowisko tysiące razy bardziej od popieranych przez niemieckich Zielonych wrogów małego państwa.
Nienawiść do państwa – liliputa jest też ważna dla części prawicy. Mieszkańcy małego państwa pochodzą z etnosu, który przez wieki był (i jest) gnębiony przez wielu chrześcijan, muzułmanów i nacjonalistów.
Kraje odległe o tysiące kilometrów od tego małego państwa również je nienawidzą. Dla wielu kluczem do tej nienawiści jest Koran, który opisuje rozprawy Mahometa z przodkami mieszkańców małego państwa. Mieszkaniec Dżakarty czy bagien Bangladeszu nie jest często w stanie wskazać owego państwa na mapie, ale wie, że jego mieszkańcy powinni zniknąć.
W świecie islamu popularne jest pewne dzieło niejakiego Hitlera, który był liderem w nienawiści do mieszkańców małego państwa (wtedy żyli oni również w Europie). W opinii Zachodu oraz ogólnie ONZ popularność tego dzieła w państwach muzułmańskich nie stanowi problemu i progresywni zachodni intelektualiści stają raczej po stronie uciśnionych krytyków małego państwa z Dżakarty i bagien Bangladeszu, niż po stronie mieszkańców małego państwa zagrożonych nową zagładą.
Ciekawe, czy zgadłeś Czytelniku, o jakim państwie mowa? Problem, który opisałem, jest jednym z większych problemów współczesności. Lewicowi intelektualiści i prawicowi nacjonaliści w niebezpiecznym współczesnym świecie mają wspólnego wroga. Państwo, o którym ONZ, jeśli brać pod uwagę jego rezolucje, sądzi iż jest najgorszym miejscem na Ziemi. O tym państwie pisze w swojej nowej książce „Wszystkie winy Izraela” Andrzej Koraszewski. Polecam Ci Czytelniku tę książkę gorąco!
Na koniec kilka słów o Andrzeju Koraszewskim, osobie znienawidzonej przez część lewicy i niektórych nacjonalistów. Andrzej został pierwszym Racjonalistą Roku Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, któremu szczęśliwie prezesuję już trzecią kadencję. Za PRL Andrzej, jako opozycjonista, musiał wyjechać na Zachód, gdzie pełnił funkcję wicedyrektora Polskiej Sekcji BBC. Był też publicystą paryskiej „Kultury” i ostatnim laureatem nagrody publicystycznej im. Juliusza Mieroszewskiego.
W wolnej Polsce przez wiele lat współtworzył portal Racjonalista.pl. Odszedł z niego, podobnie zresztą jak ja, kiedy Redaktor Naczelny owego medium zmienił jego charakter z racjonalistycznego na narodowo – socjalistyczny. Obecnie Andrzej prowadzi portal „Listy z naszego sadu”, gdzie pisze też i tłumaczy wiele artykułów na temat nienawiści części lewicy i niektórych nacjonalistów do Izraela, na temat dysydentów ze świata islamu, oraz na tematy związane z nauką, humanizmem i racjonalizmem.
Na koniec polecam Ci Czytelniku audycję z Andrzejem na powyższe tematy zrealizowaną dla Racjonalista.tv (nie mylić z „pl”):