Zaczęło się wielkie muzyczne święto, w którym co roku, późnym latem, uczestniczą wrocławscy i nie tylko wrocławscy melomanii. Tym razem Wratislavia Cantans przypada na rok, w którym Wrocław godnie pełni funkcję Europejskiej Stolicy Kultury. Inną pomyślną okolicznością jest wzniesienie Narodowego Forum Muzyki, w którym to pięknym i świetnym akustycznie gmachu festiwal mający już ponad pół wieku odbywa się dopiero po raz drugi.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Gdy piszę te słowa (15;00, 7 września), odbyły się już trzy koncertowe wieczory. Wczoraj na Wratislavii zagościł jeden z najsławniejszych śpiewaków muzyki dawnej, znakomity francuski kontratenor Philippe Jaroussky. Śpiewał arie z oper wczesnobarokowych, repertuar wykonawczo trudny i wyjątkowo momentami wysublimowany. Był to wspaniały wieczór, publiczność niestrudzenie domagała się bisów, zaś Jaroussky hojnie nimi obdarowywał. Poniżej przedstawiam materiał Racjonalista.tv poświęcony temu koncertowi:
Na wcześniejszych koncertach nie mogłem niestety być, ale część koncertu inauguracyjnego słyszałem na Drugim Programie Polskiego Radia, do którego słuchania wszystkich gorąco zachęcam. Jak zwykle część koncertów Wratislavii będzie tam transmitowana na żywo, zaś pozostała część po jakimś czasie.
Dyrygentem kolejnego koncertu był dyrektor artystyczny Wratislavii Cantans Giovanni Antonini, który prowadził IX symfonię Beethovena. Muszę wyznać, że początkowo byłem rozczarowany, że znakomitego Paula McCreesha zastąpił kilka lat temu na stanowisku szefa artystycznego Wratislavii nie mniej przecież sławny Antonini. Żal na szczęście dawno mi przeszedł, gdyż włoski mistrz muzyki dawnej (i nie tylko )podobnie jak McCreesh nie spoczywa na laurach, lecz wciąż się rozwija. Obecnie jest w trakcie monumentalnego projektu nagrania wszystkich symfonii Haydna, a zajmą one pewnie ponad 35 płyt cd i ponad 40 godzin muzyki. Wydaje to wytwórnia Alpha. Jest to znakomity Haydn, jeden z najlepszych w dziejach fonografii. Barwny, dokładny, pełen smaczków, niuansów i detali, logiczny i spójny. Oczywiście Antonini siedząc po uszy w Haydnowskim wszechświecie muzyki nie mógł nie zachwycić w arcydziele Beethovena. Zaprzyjaźnieni krytycy muzyczni donoszą mi, że było dobrze. Tempa bardzo szybkie (ja akurat wolę, jak IX się snuje).
Koncerty będą się odbywać we Wrocławiu trochę ponad dwa tygodnie, zaś ilość gwiazd zaproszonych na Wratislavię jest jeszcze większa niż zazwyczaj, jak przystało na Europejską Stolicę Kultury.
Zwieńczeniem festiwalu będzie Pasja Mateuszowa Jana Sebastiana Bacha pod batutą Johna Eliota Gardinera, który jest jednym z największych dyrygentów naszych dni. Co ciekawe, jego interpretacje Bacha wciąż ewoluują i się zmieniają. Obecnie ma swoją własną firmę płytową Soli Deo Gloria, której logiem jest odręczny inicjał Bacha o takiej właśnie treści. Duża część nagrań to kantaty Bacha i brzmią one inaczej, niż nagrania sprzed dekad, które Gardiner realizował dla Deutsche Gramophone Archiv. Tamte dawne nagrania były masywne i homogeniczne, te obecne są bardziej kameralne, indywidualistyczne i rozjaśnione. Nawet dla największych znawców genialnego talentu Gardinera mająca mieć miejsce 18 września Pasja Mateuszowa pozostaje do pewnego stopnia muzyczną przygodą i niecierpliwie oczekiwaną niespodzianką najwyższej klasy.
Cóż jeszcze polecić czytelnikom NaTemat? W zasadzie wszystko, ale nie będę okrutny i wybiorę kilka moich „typów”.
17 września będzie miało miejsce wykonanie Missa Salisburgensis Heinricha Ignaza Franza von Bibera. To monumentalne dzieło przedstawi Vaclav Luks ze swoim Collegium 1704. Ten czeski zespół wraz ze swoim dyrygentem stał się jednym z najlepszych w wykonawstwie muzyki baroku. Biber zaś to może barok w najczystszej postaci. Jego monumentalne, pompatyczne msze jeszcze niedawno były zepchnięte na plan dalszy przez znakomitą kameralistykę. Melomani jakby bali się baroku w swej pełnej, nieco bezczelnej krasie. Ale to już minęło i czeka nas tego wieczoru prawdziwa eksplozja monumentalnego, pompatycznego, wielobarwnego i nawet nieco totalitarnego baroku. I znów spotka nas również niespodzianka. Vaclav Luks wybił się na pierwszy plan wykonawstwa muzyki dawnej dzięki interpretacjom dzieł Zelenki, czeskiego mistrza późnego baroku, którego dzieła ogromnie cenił sam Jan Sebastian Bach. Jednak Zelenka bywa w swej sztuce dość introwertyczny i wręcz mistyczny. Nawet jeśli używa dużego składu instrumentalno – wokalnego, jego muzyka jest wycofana, niechętna zbyt oczywistej wirtuozerii i monumentalnym chwytom. U Bibera, należącego do wcześniejszych lat epoki baroku, jest zupełnie inaczej. Tu mamy potężny muzyczny okręt wojenny, którego działa naładowane są już nutami po brzegi. Naprawdę jestem ciekaw, w jaki Vaclav Luks poskromi Bibera...
16 września dyrektor artystyczny festiwalu, Giovanni Atonini, będzie grał na fletach. A jest on naprawdę ich wirtuozem. Również koncert będzie sympatyczny – utwory Bacha zostaną zestawione z również świetnymi dziełami jego utalentowanych synów. Będzie też trochę innych kompozycji, wystąpią też inni soliści.
14 września jeden z największych wirtuozów wioli da gamba wystąpi w programie improwizowanym wraz ze swoimi przyjaciółmi. Będzie to Paulo Pandolfo. Jego koncert jest ważny, gdyż sztuka improwizacji w europejskiej muzyce klasycznej zginęła gdzieś w XIX wieku i teraz się odradza dzięki różnym eksperymentom w muzyce współczesnej i inspiracjom jazzowym. Ja jednak stawiam na trzeciego konia – czyli na kontynuowanie technik improwizacji znanych twórcom z XVII i XVIII wieku. Takie improwizacje są znacznie ciekawsze i znacznie trudniejsze, niż zamienianie zespołu muzyki dawnej w jazz-band. I znów czeka mnie niespodzianka. Wprawdzie słyszałem trochę improwizacji Pandolfo na Radiowej Dwójce (akurat płyt z tym nie mam), ale nigdy nie wiadomo, czy ukradkiem nie wkradnie się tym razem jakiś podstępny jazz.
12 września wystąpi z kolei wielki Jordi Savall, który jest po prostu żywą legendą wykonawstwa muzyki dawnej. Choć muszę przyznać, że narobił sobie wrogów wśród polskich krytyków muzycznych. Mówią oni, że ich nudzi, że niestylowo. Oczywiście nie wszyscy. Pamiętam jeden trybunał płytowy Dwójki, gdzie ocenia się najlepsze wykonanie danego utworu i nie wie się, w trakcie trwania trybunału, kto stoi za danym nagraniem. Jedna z jurorek, którą tak poza tym lubię i cenię przeogromnie, zarzekała się podczas trwania trybunału „byle nie Savall, byle nie Savall”. No i oczywiście wygrała interpretacja wielkiego Katalończyka, zaś nastawiona negatywnie do Savalla jurorka głosowała na jego interpretację w każdym etapie trybunału. Ale tym razem Savall przyjeżdża do Wrocławia z wyjątkowo kontrowersyjnym (przynajmniej dla mnie) projektem. Jest to Orient – Okcydent, gdzie obok zespołu Savalla grają artyści z Bliskiego i Środkowego Wschodu. Widziałem już z pięć lat temu we francuskiej TV jeden z koncertów Savalla według tego programu i miałem wrażenie, że muzycy z Afganistanu i Państw Arabskich zostali wybrani dość przypadkowo. Savall nie dotarł wtedy do rzeczywiście reprezentatywnych mistrzów tej muzyki. Ale minęło co najmniej 5 lat od tamtego koncertu, który widziałem za pośrednictwem telewizji, więc może Savall rozwinął tę koncepcję i znalazł na Wschodzie godnych siebie muzyków? Co ciekawe, z Turkami Savall nie ma tego problemu. Nagrał dwie pełne płyty z muzyką otomańską i tam występują godni jego zespołu koledzy z Turcji.
Ostatni koncert, który chciałbym Wam szczególnie polecić, będzie się odbywał 9 września. Wystąpi na nim Huelgas Ensemble, jeden z najlepszych chórów interpretujących muzykę późnego gotyku, renesansu i manieryzmu. Wsławił się jakiś czas temu również antologią muzyczną poświęconą... cygarom. To różne utwory związane z paleniem tytoniu, napisane od XVI wieku aż po wiek XX. Tym razem też będziemy mieli współczesność w wykonaniu Huelgas Ensemble, bo większość koncertu zajmie Et Lux Wolfganga Rihma. No cóż, jak ktoś nie lubi muzyki współczesnej, to nie będzie łatwo... Ale jak ktoś lubi, no to wie, że Rihm to nie byle kto, a w takiej interpretacji to już po prostu rewelacja. Oczywiście na Wratislavii powinno być miejsce dla muzyki współczesnej i ten koncert bardzo dobrze wypełnia tę zasadę.
Na koniec pozostaje mi Was wszystkich zaprosić do Wrocławia, na jeden z najważniejszych momentów w kulturze muzycznej mojego miasta. Bilety już prawie wszystkie wyprzedane, wejściówek często nie ma, więc jeśli Was zachęciłem, walczcie o te bilety, które jeszcze pozostały. Życzę powodzenia! Tu strona Wratislavii Cantans