Patrzę na to, co dzieje się z naszą opozycję i przecieram oczy ze zdumienia. PiS nie musi się wcale starać. Opozycja sama strzela sobie w stopy i na razie nic nie wskazuje na to, że druga kadencja rządów tej formacji jest w jakikolwiek sposób zagrożona.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Lider Nowoczesnej strzela gafę za gafą. Media propisowskie (nazwa „prawicowe” jest myląca), wyspecjalizowały się w wyłapywaniu każdej prawdziwej i nieprawdziwej wpadki w taki sposób, że ludzie w to wierzą i na bazie tych wpadek budują negatywny obraz partii reprezentowanej przez osobę popełniającą błędy myślowe. Oczywiście istnieje na to lekarstwo. Mieć przygotowane wypowiedzi, nie dać się spytać z zaskoczenia etc... Mówić wolniej, ważyć słowa, nie wchodzić w dygresje (skoro każda z nich może być wpadką). Koniec końców, póki co Nowoczesna z nieoczekiwanego lidera opozycji spadła na dalsze miejsce i to za partią, która też przeżywa poważny kryzys.
Platforma Obywatelska robi obecnie jedną z gorszych rzeczy, jakie można zrobić w tej sytuacji. Zamiast trzymać się mocno razem i umacniać szeregi, ta partia dzieli się. Schetyna doprowadza do sytuacji, gdy z PO odchodzą najbardziej rozpoznawalne i lubiane przez wyborców osoby. We Wrocławiu choćby jedną z takich osób był Huskowski.
Jeszcze pół roku temu myślałem, że Jarosław Kaczyński będzie kombinował, co zrobić, aby następna kadencja rządów PiS mogła nadejść. Może wprowadzi JOWy i tak podzieli okręgi, aby duże miasta miały podobną ilość głosów co mniejsze ośrodki, zwiększając w ten sposób znaczenie mniejszych miast, które darzą PiS większym poparciem niż te duże? A może w ogóle nie będzie wyborów, skoro Trybunał Konstytucyjny nieważny, a co za tym idzie konstytucja? Na razie wygląda na to, że Kaczyński nie musi niczego robić, PiS dzisiaj wygrałby bez problemu wybory parlamentarne na starych zasadach. I mimo nepotyzmu i wielu wpadek merytorycznych może cieszyć się dużym i stałym poparciem. Być może jedną z głównych przyczyn jest, obok śmiałych choć ryzykownych pomysłów socjalnych, degrengolada w PO.
Błędem było moim zdaniem odwołanie Ewy Kopacz z funkcji przewodniczącej PO. Ona przecież nie przegrała – miała rekordowe poparcie wśród wyborców, a to, że partia rządząca dwie kadencje traci rządy w trzeciej kadencji nie jest niczym dziwnym, ani wyjątkowym.
Odwołanie Ewy Kopacz wynikło też z nieco bezmyślnego zapatrzenia na wzorce zachodnie, w tym momencie brytyjskie. Wynika z nich, że ten, kto prowadził kampanię za czymś i przegrał, musi odejść. W teorii to dość sensowne, ale w praktyce widzimy, że z polityką w UK wcale nie jest jakoś idealnie, natomiast sukces w wyborach nie zależał tylko od Ewy Kopacz. Ona miała tylko niewielką część z ośmioletnich rządów nad PO. Obrała kurs bardziej liberalny, czym zjednała do siebie część osób z mojego choćby środowiska. Nie sądzę, aby Schetyna miał rację twierdząc, że PO powinna odejść od bardziej liberalnego kierunku zaproponowanego przez Kopacz, bo zraża to elektorat.
Nigdy nie byłem związany z PO, nie znam tej partii „od kuchni”, ale być może nawet teraz powrót Ewy Kopacz scaliłby tę formację na nowo i nadał jej wyraz, którego potrzebują wyborcy. Możliwe oczywiście, że wewnętrzne konflikty są zbyt silne, aby mogło dojść do takiej „restauracji”, tego nie wiem. Ale ucieszyłaby mnie choćby próba działań w tym kierunku.