Do napisania tego artykułu skłonił mnie esej publicystki racjonalista.tv Alicji Szaniawskiej, która zwróciła uwagę na to, że słusznemu zrywowi polskich kobiet towarzyszą też osoby bardzo oderwane od kobiecego „mainstreamu”, przesadzające z retoryką antyantyaborcyjną lub też zbyt dosadne i wulgarne w swojej ekspresji.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
W trakcie pierwszego Czarnego Poniedziałku robiliśmy wraz z moją żoną Kają sondę wśród protestujących bardzo licznie Wrocławianek. Zarówno ja, jak i małżonka uważamy, że obecnie istniejący kompromis aborcyjny powinien zostać zliberalizowany. Dlatego zmartwiliśmy się trochę, zauważywszy, że większość pytanych przez nas kobiet uznaje, iż obecny kompromis aborcyjny jest najlepszym rozwiązaniem i przybyły protestować, gdyż nie chcą jego zaostrzenia. Jednak jego liberalizacji też nie chcą...
Oczywiście nie jesteśmy profesjonalną sondażownią, ale szliśmy po prostu kilkukrotnie wzdłuż pochodu protestujących i pytaliśmy te osoby, które chciały się wypowiadać. Nie dokonaliśmy żadnej selekcji, nie usunęliśmy też żadnej wypowiedzi. Zdecydowana większość zapytanych uznała, iż nie chce zaostrzenia obecnego prawa antyaborcyjnego, ale nie jest także za jego liberalizacją.
Dlatego z tym większym zdziwieniem śledziliśmy później wypowiedzi niektórych aktywistek prochoice w trakcie Czarnych Protestów. Szczególnie mocne było na przykład wystąpienie wrocławskiej aktorki, która zwróciła uwagę na zawłaszczenie przez Kościół języka (nienarodzone dzieci, zabójstwo zamiast aborcji itp.) i przedstawiła taki model myślowy: „a co by było, gdybym stwierdziła, że dla mnie aborcja to jak wyczyszczenie zębów?”. Po czym dodała radosne i odważne „wow!”.
No cóż. W społeczeństwie, gdzie duża część kobiet nie chce liberalizacji prawa aborcyjnego taka wypowiedź niczemu moim zdaniem nie służy. Sprawia, że liczba osób chcących publicznie upominać się o prawa kobiet spada, a z drugiej strony wokół osoby tak radykalnie broniącej praw rozrodczych kobiet skupia się coraz mniejsza, ale coraz bardziej zachwycona grupa fanów i fanek.
Myślą sobie pewnie: „Ta to ma charakter! Jaka odważna! Podziwiam ją!”. Siła przyciąga ludzi, podobnie jak radykalny i jednoznaczny przekaz. Oczywiście przeciwnicy feminizmu od razu myślą sobie o femino – faszyzmie. Przeciwnicy – wiadomo – są złośliwi. Chcą ugryźć jak najdotkliwiej, zdeprecjonować, wyśmiać albo napiętnować. To zresztą działa w każdą stronę – nie tylko z prawa na lewo, ale i z lewa na prawo. Można zatem śmiało stwierdzić, że nastawionymi negatywnie przeciwnikami nie należy się przejmować, bo oni i tak będą chwytać za słówka. Ale przecież wiele ludzi w Polsce, również kobiet, nie ma jasno wyrobionego zdania w sprawie aborcji i może je zmienić. Czy taka demonstracja retorycznej siły naprawdę służy sprawie? Szczerze w to wątpię.
Tym niemniej publicystka racjonalista.tv zebrała sporą krytykę za to, że ośmieliła się skrytykować przesadę niektórych aktywistek, albo nawet nieco egoistyczne nastawienie na lansowanie się, zamiast na działanie w celu obrony praw kobiet.
Inną ciekawostką była krytyka straży KODu za próbę usunięcia wulgarnych transparentów z manifestacji. Jedno z haseł brzmiało „Znowu K...wa Mać!”. Nie lubiący KODu publicysta stanął w obronie wulgarnych demonstrantek, biorąc na serio ich tłumaczenie, że owo hasło jest tylko trawestacją rysunku satyrycznego Raczkowskiego, który przedstawia tłum i transparent o prostej treści - „K...wa Mać!”. Świetnie, ale przecież ten rysunek nie jest jednoznaczny. Można go także zrozumieć jako krytykę malkontenctwa Polaków, którzy niezależnie od tego, co się dzieje nienawidzą rządu i polityków. Obecnie nie mamy, moim zdaniem, dobrego rządu, oględnie mówiąc, ale faktem jest, że Polacy niemal mechanicznie krytykują polityków niezależnie od tego, co ci robią. Politycy to dla wielu z nas zawsze „źli oni”. To również dzięki takiej postawie mamy teraz to co mamy w sejmie.
Natomiast same wulgarne hasła z jednej strony są zrozumiałe. Dziewczyna, kobieta, bliski jej mężczyzna – wszyscy mogą się bardzo zirytować, gdy zagląda się im do łóżka, gdy próbuje się zmusić kobiety do rodzenia dzieci z wadami letalnymi czy będących owocem gwałtu. „Proszę, nie róbcie tego!” - jakoś tu nie pasuje. Ale czy wulgaryzm na transparentach pomaga? Przecież walka o prawa kobiet to mainstreamowa sprawa, zaś nadmiar treści dosadnych, wulgarnych i rubasznych tylko ją marginalizuje. Hasła mogą być wyraziste i mocne, nie będąc przy tym wulgarnym wrzaskiem. Czy to źle, że ktoś chce przejrzeć jaki wyraz mają te hasła w obrębie całości manifestacji? Moim zdaniem nie.
Ostatnia rzecz, obecna w retoryce niektórych radykalnych feministek, to przedstawianie płodu czy zarodka w macicy potencjalnej matki jako pasożyta. Jeśli ktoś choć trochę rozumie ewolucję naturalną, wie, że z perspektywy natury człowiek jest głównie po to, aby płodzić i rodzić dzieci. Z perspektywy biologicznej wszelkie działania nie mające na celu rozmnażania są dodatkiem do tego co istotne. Oczywiście do perspektywy biologicznej dodaliśmy na przestrzeni dziesiątków tysięcy lat perspektywę kulturową. Mamy prawo, które zapobiega naturalnym odruchom nieufności wobec obcych, czy – na przykład - gwałceniu się nawzajem czego natura raczej nie broni. Dlatego w sensie filozoficznym, etycznym i ideologicznym człowiek najczęściej nie istnieje tylko po to, aby zostawić po sobie potomstwo. Ale mówienie o płodzie czy zarodku jako o pasożycie to mimo wszystko trochę za dużo, jeśli chodzi o zideologizowaną retorykę. I znów – nieliczne radykałki i radykałów to może cieszy, ale umiarkowane i umiarkowanych może zrazić.
Jestem zwolennikiem prochoice. Ale niepokoi mnie radykalizacja mojego środowiska w odpowiedzi na naciski kleru i konserwatystów. Radykalizm w słusznej sprawie może sprawić, że sprawa straci wiele ze swojej słuszności. Przykładowo – jeśli ktoś rzeczywiście uważa, że zarodek czy też płód w macicy kobiety to po prostu pasożyt, to za sto lat może z tego wyrosnąć z kolei brutalna kontrola urodzin, gorsza od tej w Chinach, a przyczyną może być choćby przeludnienie i zalanie części lądów za sprawą globalnego ocieplenia (to raczej pewne, to nie jest tylko hipoteza). Dobrze jest, żebyśmy za ten wiek czy za dwa wieku nie myśleli o płodzie jako o „pasożycie matki”, nawet jeśli ludzkość będzie musiała się zdecydować na kontrolę urodzin. Z pewnością najważniejsza dla przygotowania nas na złe lub dobre czasy jest dobra edukacja seksualna, wolna od nacisków politycznych, nie tylko ze strony kościoła i prawicy, ale również ze strony lewicy.