Nie są czymś nowym oburzające słowa senatora PIS Piechy w TOK FM na temat decyzji Angeliny Jolie w sprawie prewencyjnej mastektomii obu piersi, a brzmiące tak: " Mamy do czynienia z pewnym eventem, dramatycznym eventem dotyczącym amputacji całkowitej gruczołów piersiowych ". Ta lekceważąca opinia to raczej kolejny incydent w wielowiekowej historii, którą zatytułowałbym: "archaizm religijno - plemiennego myślenia a ciało kobiety".
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
"Nikt z powodu np. możliwości zachorowania na siatkówczaka oka, mówiąc bardzo brzydko, nie wydłubuje się oka, nie usuwa się gałki ocznej" - dodaje w tym samym materiale dawny przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, sugerując, iż gruczoł piersiowy jest niezbywalnym elementem ciała kobiety, nawet jeśli ma ona szóstkę dzieci (troje własnych i troje adoptowanych). Prócz tego kwestia amputacji gruczołów piersiowych została potraktowana w wypowiedzi Piechy jako kaprys celebrytki służący nadaniu jej rozgłosu. Nie przeszkodziło mu w tym wyjaśnienie wybitnej aktorki, sugerujące, iż dotyczy jej 87 procentowe ryzyko zachorowania na raka piersi, a chciałaby po prostu, aby jej wnuki miały babcię, gdyż ona sama nie mogła skorzystać z tego daru losu, kiedy sama była małą dziewczynką. Rak często ma podłoże genetyczne, a maskektomia to pewny sposób na ograniczenie ryzyka.
Senator Bolesław Piecha na szczęście przeprosił za swoje słowa, ale przykra refleksja, jaką one we mnie wzbudziły, nadal jest aktualna. Wielu ludzi na planecie Ziemia myśli nadal w sposób plemienny, archaiczny, a religie chętnie konserwują taki styl myślenia. Raz, że są stare, a osądy etyczne w nich zawarte najczęściej są reklamowane jako słowa przekazane przez boga, bogów lub boginie. Po drugie, opieranie się religii na prostych, przyjmowanych z dziada pradziada sądach i intuicjach z pewnością podoba się wielu osobom nie chcącym zbyt wiele czasu poświęcać na samodzielną refleksję etyczną.
Dlaczego kobieta mająca szóstkę dzieci nie może amputować sobie gruczołów piersiowych, jeśli z uwagi na uwarunkowania genetyczne stanowią one bardzo możliwe w przyszłości ognisko raka, a co za tym idzie zagrożenie życia? Dlaczego, jeśli jest osobą znaną publicznie, nie może nagłośnić swojej decyzji, która wydaje się ze wszech miar rozsądna, a jednocześnie wymagająca odwagi u pań postawionych przez los w podobnej sytuacji? Moim zdaniem cała sytuacja wymaga też postawienia bardziej ogólnego pytania. Czy człowiek (a zwłaszcza kobieta) jest właścicielem własnego ciała?
Archaiczna moralność, która w ten czy inny sposób przedostała się do wypowiedzi Piechy, twierdzi, iż kobieta jest przede wszystkim matką, córką i żoną. Jako taka, nie posiada własnej definicji, ale określa się przez to, że posiada męża, dzieci, albo ojca. W wielu społecznościach na świecie kobieta nie posiadająca po osiągnięciu pewnego wieku męża ani dzieci traktowana jest co najmniej jak osoba drugiej kategorii. Kobieta w świetle myślenia plemienno - religijnego istnieje dla mężczyzny, nie dla siebie samej. W świetle mitologii chrześcijańsko - żydowskiej kobieta uczyniona jest z żebra mężczyzny i jej głównym zadaniem jest wierność i posłuszeństwo mężowi. Nie inaczej jest w hinduizmie.
Do kogo więc należy ciało kobiety? Tu też myślenie plemienno - religijne nie pozostawia żadnych wątpliwości. Przed zamążpójściem kobieta musi być "czysta i nienaruszona". Jeszcze w XIX wieku cnota była uważana za najcenniejszą rzecz (zaletę?) posiadaną przez młode dziewczyny i tej ewentualnej straty winny były one się obawiać najbardziej. Obok tego postulatu dziewiczej czystości wielu myślicieli chrześcijańskich opisywało ciało kobiety jako grzeszne. Obyczaj ten kultywowały XIX wieczne poradniki dla młodych panien sugerujące im kąpanie się w koszulach, aby nie oglądały i nie dotykały bezpośrednio swojego "grzesznego ciała".
Idealna kobieta w tradycji religijno - plemiennej powinna płynnie przechodzić na własność kolejnych mężczyzn. Od ojca winna trafiać w ręce męża, po śmierci męża winna być własnością swoich synów. Starożytny indyjski kodeks prawa religijnego Manusmriti mówi wyraźnie, że kobieta jest głównie narzędziem, za którego pomocą mężczyźni płodzą mężczyzn. Czy tak definiowana kobieta ma prawo usunąć sobie gruczoły piersiowe, które nawet u staruszki są symbolami macierzyństwa i największej w społeczeństwie plemienno - religijnym zasługi, jaką jest odchowanie synów?
Opinia prawicowego senatora w sprawie maksektomii Angeliny Jolie rozważana na tle rzeczywistych motywacji gwiazdy kina każe oczywiście spytać o aborcję. Czy osoby żądające całkowitego zakazu aborcji z pobudek plemienno - religijnych nie czynią podobnego nadużycia, jak Piecha w przypadku sławnej aktorki? Czy jeśli matka posiadająca już dzieci nie chce ryzykować życiem w trakcie następnej ciąży, nie ma prawa jej usunąć? Czy można dla zachowania dawnego obyczaju i religijnych prawd ryzykować życiem kobiety i sieroctwem jej żyjących dzieci? A co, jeśli kobieta mająca trudności z godnym wychowaniem zdrowych dzieci nie chce urodzić dziecka, które umrze młodo z uwagi na wykryte już w ciąży choroby, pozbawiając jednocześnie rodzeństwo należnej mu opieki? Co jeśli kobiety nie stać finansowo i nawet emocjonalnie na następne dziecko? I co wreszcie, gdy kobieta po prostu nie chce mieć dzieci? Czy ma do tego prawo? Czyją własnością jest jej ciało? Być może wreszcie, w XXI wieku, przyszedł czas, aby nie oceniać kobiety po tym, czy ma męża i synów, ale po tym, kim jest jako człowiek, tak po prostu... Oczywiście bycie rodzicem też jest ważnym elementem człowieczeństwa, ale przecież nie jedynym, nie wszyscy też rodzice są godni tej trudnej przecież roli.
Na sam koniec jeszcze jedna rzecz. Czy nie za wiele uwagi poświęciłem tym razem celebrytce? Przecież Angelina Jolie nie jest ani wybitnym naukowcem, ani wybitną humanistką, czy działaczką społeczną. Cóż, wydaje mi się, że żyjemy w czasach, kiedy z jednej strony mamy znaczącą część naukowców i humanistów, którzy raczej są oportunistami, niż broniącymi z pasją swoich dziedzin autorytetami. Po tej stronie znajdziemy też przywódców religijnych, których grono wiernych okrzyknęło autorytetami moralnymi i oczywiście, im większe to grono, tym o nich głośniej. Jednak wiemy już dziś, że na świecie istnieją setki religii, a każda ma swoją, w dużej mierze konkurencyjną moralność, w tym elementy niezbyt godne szacunku, wśród nich te archaiczno - plemienne. Na tym tle znani aktorzy, piosenkarze, reżyserzy nie są wcale koniecznie gorsi w swoich kompetencjach "wzorcodawczych", zaś ich budzące kontrowersje (słuszne lub nie) decyzje dają nam przynajmniej do myślenia. Nie należy jednak zapominać, że nawet najsławniejszy celebryta jest też człowiekiem z krwi i kości i z pewnością żadna kobieta nie amputuje sobie głównej partii swoich piersi dla pustego rozgłosu.