Jak donoszą serwisy informacyjne, dnia 21 maja w katedrze Notre Dame w Paryżu zastrzelił się przed ołtarzem Dominique Venner, 78 letni historyk, pisarz i od 50 lat działacz francuskiej skrajnej prawicy. Tego samego dnia na swoim blogu zostawił wpis uzasadniający jego decyzję. Warto się nad nią zastanowić.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Wpis dotyczył sprzeciwu wobec uchwalonej w sobotę ustawy o legalizacji małżeństw homoseksualnych, jak i nadania mocy prawnej adopcji dzieci przez pary tej samej płci. Do pożegnalnego wpisu Venner dodał ostrzeżenie przed zagrożeniem, jakie niesie imigracja spoza Europy, stwierdził też, że trzeba symbolicznych i spektakularnych gestów, aby "poruszyć znieczulone sumienia i obudzić pamięć o naszych korzeniach". Bez wątpienia sławne arcydzieło klasycznego gotyku, jakim jest opiewana przez Wiktora Hugo Notre Dame, zostało dobrane pod tym kątem. Do dziś wszelkie kamienie milowe w ojczyźnie Woltera odmierzane są od tej kamiennej budowli.
Vennerowi tego samego dnia złożyli hołd politycy skrajnej prawicy. Liderka ultraprawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen stwierdziła, iż: "Vennerowi należy się nasz najwyższy szacunek, gdyż jego ostatni gest, ewidentnie polityczny, stanowił próbę obudzenia ludu Francji". Louis Aliot, wiceprezydent FN, stwierdził z kolei: "Moje emocje biegną teraz w kierunku tragicznego zniknięcia D.Vennera, bezkompromisowego i odważnego obrońcy wartości naszej cywilizacji." Inny członek FN, Bruno Gollnish określił samobójstwo sędziwego historyka mianem "protestu przeciwko dekadencji naszego społeczeństwa".
We wtorek wieczorem, tysiące prawicowych aktywistów zebrały się przed katedrą Notre Dame, niosąc pochodnie i flagi narodowe. Według Le HuffPost, niezidentyfikowany mówca powiedział: "ignorowane są głębokie przyczyny jego gestu. Jesteśmy tu, aby oddać hołd jego ostatniej walce (...) On zawsze bronił Francji, pięknej, silnej i dumnej z siebie.".
Muszę przyznać, że będę o tym myślał, gdy kolejny raz znajdę się w tej pięknej budowli w sercu Paryża (należę do ateistów, którzy uważają, że sztuka jest zawsze w stanie przebić funkcję sakralną, a w wielu wypadkach ją przeżyć). Śmierć człowieka zawsze jest tragedią, zwłaszcza, jeśli zada on ją sobie z zupełnie irracjonalnych, moim zdaniem, pobudek. Dlaczego tak nieznośna była dla Vennera myśl o legalizacji związków homoseksualnych i o zapewnieniu dzieciom z domów dziecka większej ilości kochających rodziców? Czy to humanistyczne otwarcie się na potrzeby drugiego człowieka miało być powodem dla znieczulenia sumień Francuzów? O jakich wreszcie korzeniach wspominał Venner? O tych, które zniszczyły życie wielu wybitnych homoseksualistów, takich jak Wilde, czy Czajkowski? Zdecydowanie wolałbym usłyszeć kolejne, nienapisane z uwagi na przedwczesną śmierć, kompozycje wielkiego Rosjanina, niż huk wystrzału w gotyckiej katedrze... Wygląda na to, że Venner nie mógł znieść tego, iż obok niego żyją ludzie mający inne upodobania i kultywujący inne wartości niż on sam. Te swoje wartości nazywał tragicznie zmarły "wartościami cywilizacji zachodniej", zapominając, co rasowemu historykowi nie przystoi, iż jedną z największych wartości cywilizacji europejskiej była i jest różnorodność, pomimo podejmowanych choćby przez kontrreformację i wielkich zdobywców prób jej ujednolicenia. Dzięki temu niemal zawsze mogły się tlić w Europie płomyki wolnomyślicielstwa, czego przykładem może być choćby sławny ze swej brzytwy Ockham, chroniący się na ziemiach cesarskich przed papieżem. Choć sam był franciszkaninem... Nawet Hiszpania, kraj, który jako pierwszy na szeroką skalę próbował krwawo i okrutnie zadbać o narodową czystość krwi (już w XVI wieku głównym celem inkwizycji było tam badanie osób mających żydowskich i arabskich przodków), chwali się dziś stworzonym przez przybyłych z Indii Romów flamenco zawierającym silne wpływy arabskie.
Może postawa Vennera ma jeszcze bardziej złożone oblicze? Jak pisał: "Japończycy, Żydzi, Hindusi i inne narody posiadają ten skarb, który pozwolił im skonfrontować się z niebezpieczeństwami historii, przez co nie znikają. To nieszczęście, że większość Europejczyków, a zwłaszcza Francuzi, są tak nasyceni uniwersalizmem, że tego skarbu im brakuje ". Wychodzi na to, że tym skarbem była dla samobójcy z Notre Dame świadomość plemienna, brutalna linia podziału między "my" a "oni", stawianie najbardziej podłego przedstawiciela własnego narodu (cywilizacji) ponad geniuszem z innego. Przedkładanie współwyznawcy ponad najszlachetniejszym wyznawcą innej religii, lub niewierzącym. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że komuś tak zależało na życiu w skrzynkach przypadkowo wyznaczonych granic i religijnych oraz obyczajowych przyzwyczajeń, że skłoniło go to do stanowiącego manifest samobójstwa... Przecież cywilizacja europejska jest potężną mieszanką dawnych cywilizacji z ogromnym dodatkiem idei i zwyczajów cywilizacji istniejących wobec niej równolegle. Grecy, Rzymianie, Galowe, Germanowie, Słowianie, Arabowie, Żydzi, to wszystko niesione na ruinach starożytnych imperiów Egiptu, Babilonu, na handlowych okrętach Fenicjan. Skąd się wziął nasz alfabet, idea systemu monetarnego, liczby dziesiętne, idee uniwersytetu, klasztoru, prochu i różańca? Tak, religie i ich rytuały też są zlepieńcami różnych rozmaitości. Chrześcijaństwo to judaizm i hellenizm, nie bez wpływów kultów perskich, z echami kultów egipskich. Czy katedra była rzeczywiście właściwym miejscem, aby walczyć o "czystość" cywilizacji? To przecież świątynia kultu bliskowschodniego boga, oparta na rozwiniętym przez Greków z tajemniczego wrzeciona kultury minojskiej (a może raczej egipskiej?) planie bazyliki, o ostrych łukach zainspirowanych być może architekturą arabską (obecnie ta hipoteza nie jest modna, ale wraca falami), od strony ideologicznej poświęcona matce boga, gdzie znów wracamy do arabskiej poezji miłosno - mistycznej, która znacząco wpływała na dojrzałe średniowiecze.
Jeśli imigranci w państwach zachodu stanowią czasem problem, to, moim zdaniem, nie przez znienawidzony przez Vennera uniwersalizm. Problemem jest to, że spora część Europejczyków, podobnie jak Venner, chce dalej żyć w swojej plemiennej enklawie, przez co europejskie prawo nie narzuca nikomu uniwersalizmu. Niektórzy imigranci powołując się na to samo prawo bronią zatem własnej plemienności, co stwarza napięcia, których źródło, moim zdaniem, zrozumiał Venner całkowicie opacznie. A homoseksualiści? W greckich i rzymskich bazylikach raczej ich nie brakowało... Śmierć Vennera była moim zdaniem smutna i niepotrzebna, lepiej aby idea zginęła dla człowieka, niż człowiek dla idei... Zwłaszcza, gdy nie jest to idea służąca dobru innych ludzi.