Idea zjednoczenia Europy była i jest czymś zupełnie nowym. Stanowi racjonalny projekt, który można przeciwstawić nacjonalistycznym emocjom wynikającym z myślenia plemienno - magicznego. Z obydwiema postawami miałem do czynienia w ostatnią sobotę. Z pierwszą na własne życzenie, z drugą zupełnie przypadkowo.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Myślenie plemienno - magiczne najlepiej moim zdaniem opisał prof. Jan Hartman na swoim wykładzie (15 III 2013) dla lubelskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów i Fundacji Wolność od Religii. Myślenie plemienno - magiczne można też nazwać "cywilizacją znaku", czyli cywilizacją osób, które zbierają się wokół totemów, guru, gestów mających mieć w domniemaniu znaczenie magiczne. W cywilizacji znaku nie ma miejsca na racjonalno - sceptyczną refleksję. Liczą się rytuały religijne i polityczne. Zwolennik myślenia rytualno - magicznego nie jest otwartym na refleksję słuchaczem. Jest raczej integralną częścią swojej grupy i bez namysłu akceptuje nawet najbardziej irracjonalne działania w myśl stadnej solidarności.
Nacjonalizm, przekonanie o wyższości swojej "rasy", albo narodu nad innymi "rasami" oraz narodami jest jednym z najsilniejszych przejawów myślenia plemienno - magicznego. Nie da się bowiem racjonalnie wyjaśnić tezy, iż każdy Polak (albo Francuz, Chińczyk) ma w sobie coś, czego nie ma Belg, czy Marokańczyk. Racjonalne spojrzenie na narodowość od razu prowadzi do wniosku, że każdemu z nas, Polaków, bliżej jest do niektórych Francuzów, czy Chińczyków, niż do niektórych Polaków. Przykładowo - jeśli lubimy książki, to raczej poczytamy Balzaca niż dowolnego polskiego grafomana, czy tym bardziej niż Polaka, który żadnej książki nie napisał. Polski wędkarz raczej będzie wolał pójść na ryby z rozmiłowanym w łowieniu ryb Japończykiem, niż z niecierpiącym krzywdzenia ryb polskim aktywistą ochrony praw zwierząt. Nie można wyjaśnić w kategoriach racjonalnych tłumu, który skanduje "Polska! Polska!" i czuje wrogość do, dajmy na to, Portugalczyków. To jest tylko magia, wiara w magiczną moc narodu lub "rasy".
Plemienność jest niestety najpewniej wpisana w nas genetycznie, czujemy ją instynktownie, i aby być mądrzejszymi, musimy czasem nad naszymi plemiennymi skłonnościami pracować. Jako gatunek żyliśmy w grupach i mamy w sobie cały zespół nie w pełni świadomych zachowań, które karzą nam szukać "kozłów ofiarnych", "innych" nie pasujących do grupy. Tym niemniej budowanie kultur i cywilizacji musiało się tej nieładnej potrzebie przeciwstawiać. Inaczej żylibyśmy wciąż jako łowcy zbieracze w małych grupach i niemożliwe by było coś więcej. Zrobiliśmy jako ludzkość pół kroku, zmieniając małe grupy na duże grupy. Jednoczenie się Europy, złożonej z państw, które przez wieki zażarcie wojowały między sobą, to nareszcie możliwe zrobienie pełnego kroku do przodu.
Dlatego miło mi było wysłuchać w sobotę euroentuzjastów, zgromadzonych przez Europa Plus Twój Ruch w trackie debaty "Europa na progu zmiany". Aleksander Kwaśniewski mówił o wymiarze geopolitycznym integracji europejskiej. Wyraźnie stwierdził, że trzeba się zjednoczyć, choć mając dziesięcioletnie prezydenckie doświadczenie rozważał różne warianty integracji. Andrzej Olechowski, omawiając wymiar ekonomiczny integracji zwrócił uwagę na wiele ciekawych i pozytywnych faktów, których się nie wiąże z procesem rozwoju UE, a przecież są niezwykle ważne dla naszego codziennego życia. Janusz Palikot mówił o reindustrializacji Europy, jako nadziei na pokonanie problemów na rynku pracy. Faktem jest, że np. Chiny się bogacą i na szczęście dla wszystkich, powoli przestają być eksporterem groszowej siły roboczej, a stają się coraz bardziej chłonnym rynkiem dla eksporterów europejskich. Genowefa Grabowska przedstawiła wymiar polityczno-instytucjonalny UE, bardzo ciekawie i merytorycznie opisując praktykę działania Parlamentu Europejskiego i jego sukcesy. Ciekawe były przykłady działania PE w stronę zgody, tak aby nie mówić nikomu po prostu "nie", ale szukać zawsze jakiegoś rozwiązania kompromisowego. Wanda Nowicka omawiała wymiar społeczny, zwracając uwagę na bardzo istotne dla mnie kwestie praw człowieka, kwestie równości praw kobiet i mężczyzn, oraz wszelkich mniejszości. Jak pokazują najnowsze działania Parlamentu Europejskiego, Europejczycy działając razem są w stanie szybko rozwijać prawdziwe humanistyczne standardy życia społecznego na naszym kontynencie.
Co do tych działań, prof. Grabowska zwróciła uwagę na to, że w Parlamencie Europejskim są na szczęście głównie zwolennicy Unii Europejskiej. W trakcie dyskusji po panelu część słuchaczy nieco sprzeciwiła się optymizmowi prof. Grabowskiej, zwracając uwagę na to, że przyszły skład PE może być znacznie bardziej eurosceptyczny. Gdyby ów eurosceptycyzm miał choć racjonalne podłoże, to nie byłoby tak źle (oczywiście racjonalne podstawy znajdą się dla krytyki każdego zjawiska polityczno - społecznego). Niestety, jest to częstokroć sceptycyzm oparty na mitycznym kulcie "ducha narodu" i chęci powrotu do relacji politycznych rodem z XIX wieku.
Ja sam zadałem pytanie o projekty edukacyjne. Wydaje mi się, że podręczniki historii i literatury w większości krajów UE są nadal mocno zabarwione myśleniem nacjonalistycznym i filochrześcijańskim (pomijane są ciemne karty w historii chrześcijaństwa). Nie jest do końca budowana na poziomie podstawowej edukacji świadomość europejska. Francuzi nadal niemal nic nie wiedzą o historii Polski, my zaś mamy blade pojęcie o historii Holandii. Wśród lektur nadal wiele mówi o wartościach narodowo - nacjonalistycznych, zaś niewiele przekazuje dzieciom i młodzieży bardziej kosmopolityczny punkt widzenia, który uważam za bardziej racjonalny. W wielu europejskich szkołach przeprowadza się indoktrynację w jednej religii, nie uczy się zaś religioznawstwa, które daje rzeczywiście rzetelną wiedzę o rozmaitości ludzkich wierzeń, nie służy zaś budowaniu tożsamości plemienno - magicznej.
Z Warszawy wracałem po raz pierwszy autobusem. Były w nim również miejsca ze stolikiem i dosiadło się do mnie trzech młodych panów, bardzo sympatycznych, grzecznych i uprzejmych. Słuchałem sobie muzyki, ale mówili stosunkowo głośno i chcąc nie chcąc zorientowałem się, że należą oni do czegoś zbliżonego do ONR i wracają z jakiejś swojej stowarzyszeniowej imprezy. Na początku, mimo wszystko, poczułem jakąś nutkę sympatii do nich, bo mówili normalnie, kulturalnie o jakichś wewnętrznych problemach swoich stowarzyszeń, które każdemu społecznikowi są bliskie. Jednakże z biegiem czasu przekaz moich współtowarzyszy podróży stawał się coraz bardziej drastyczny, a warto dodać, że dwóch z nich było studentami na renomowanych kierunkach Uniwersytetu Wrocławskiego. Zaczęły się pojawiać wątki silnie antysemickie, zachwalające to, że antysemityzm łączy młodych działaczy z kombatantami Narodowych Sił Zbrojnych. Coraz częściej w wypowiedziach jednego z przygodnych towarzyszy mojej podróży (inteligentnie i sympatycznie wyglądającego studenta) zaczęło się pojawiać słowo "rasa", "czystość rasowa". Opisani zostali Czarni mieszkający w Europie i owe opisy wróciły mnie do czasów międzywojennych, kiedy pewien Adolf szykował się do wojny. Na koniec dowiedziałem się, że środowiska moich współpasażerów też wystawiają kandydatów do europarlamentu, co przez nich było traktowane z pewną dozą nieufności. Ja w tej sytuacji nic nie mówiłem, bo znalezienie się w samym środku plemienno - magicznej narady było dla mnie szokującym i pouczającym doświadczeniem.
Dla mnie wniosek z sobotnich przeżyć był prosty. Warto włączyć się w integrację europejską, każdy jak może, w drobny, bądź wielki sposób. Oczywiście nie tylko w Polsce spotkamy "rasowo czystych nacjonalistów", nie tylko w Polsce spotkamy populistów dyskredytujących wszelkie osiągnięcia Unii Europejskiej i grających na mniej już skrajnych, ale jednak nadal plemienno - magicznych resentymentach. Dobrze by było, gdyby z naszych miast i województw pojechali do Parlamentu Europejskiego ludzie mądrzy i chcący budować wspólną Europę.