Interesuje nas nie to, co tworzymy, ale to, co przetwarzamy. Współczesny człowiek - homo consumens - jest jak jeden z krowich żołądków. Zabiera z informacji jej wartość i wydala resztki dla sąsiada. W ten sposób naturalnie można rozgryźć ziarno prawdy. Ale dziś karminy się sztuczną pasza - tabloidami.
Liczne identyfikacje: wykładowca, dokumentalista, autor książek i scenariuszy telewizyjnych, sztuk teatralnych, skeczy i bon motów. Zajmuje się wystąpieniami publicznymi. Dziennikarz telewizyjny i radiowy.
Ms. Highway: Wiedziałam, że dojdziemy do tego tematu, ale chyba nie ma się czego wstydzić. Wszyscy czytamy plotki i potrzebujemy ich jak powietrza. Prasa opinii jest oczywiście wartościowa, ale w biurowej kuchni albo obgadujesz szefa, albo mamę Madzi czy biedę Figurskiego, a nie ekscytujesz się podatkiem liniowym czy gazem łupkowym.
Jacek Wasilewski: No tak, poważne teksty, analityczne, są jak jedzenie zdrowej żywności - siemienia lnianego, brokułów, korzonków. Działają na organizm bardzo dobrze, ale nie znam nikogo, kto nie mógłby zasnąć, bo marzyłby o pałaszowaniu brokuła. A wymykających się w nocy do lodówki po czekoladę, lody czy chałwę trochę znam. Podnieca nas trzepomózg, czyli tabloid. Plotki, sensacja, tragedia, krzywda, seks, przemoc są jak golonka, tiramisu, wódka, cukierki - grzeszne, ekscytujące i ogólnie to niewskazane, ale przez to bardziej kuszące. Czasem się odbijają, idą w biodra i brzuch, ale nie możemy bez nich żyć.
MsH: A znasz kogoś, kto żywiłby się zieleniną i był naprawdę szczęśliwy? Z tego zrodził się włoski faszyzm. Podniecamy się zbrodniami, cudzymi grzeszkami i romansami, bo działają jak Red Bull - dają energię, pobudzają, bawią. Gdybyśmy zrobili prosty test i wrzucili na stronę internetową dwa zdjęcia: na jednym cycki, na drugim Angelę Merkel, to jak myślisz, co by się klikało?
JW: Chyba że fota pani kanclerz byłaby podpisana Merkel pokaże cycki. Wtedy może bym w nią kliknął. Potem.
MsH: Ja też instynktownie kliknęłabym cycki. Chociażby po to, żeby sprawdzić, czy są lepsze niż moje. Myślisz, że media już mnie zepsuły?
JW: Jeśli ktoś Cię popsuł, to reklamodawcy. Oni płacą za badania twoich najniższych instynktów porównywania się. To oni wykupili reklamę, więc zdjęcie się musi wyklikać odpowiednią ilość razy. A żeby była gwarancja, że będzie się klikało, powinien być na nim seks, dlatego lepiej dać seks niż informację o wyborach w Nowej Zelandii. Kapitalizm robi z nas dzieci. Nasz wybór to albo Rok 1984 Orwella, albo Nowy wspaniały świat Huxleya.
MsH: To by tłumaczyło, dlaczego na moim ulubionym do tej pory portalu informacyjnym widzę ostatnio więcej pośladków i perwersyjnych nagłówków niż w "Twoim Weekendzie".
JW: Na reklamach na Red Tube na pewno moglibyśmy zarobić tyle, żeby z dochodów prowadzić portal o kulturze wysokiej, gdzie nic by się nie musiało klikać, jak w TVP Kultura, za to byłoby ambitnie do bólu.
MsH: Ale tabloidy i cycki nie są wcale takie złe. To też jakiś cel i jakaś ambicja. Każdy dietetyk Ci powie, że nie musisz rezygnować z czekolady, jeśli jesz ją w określonych proporcjach.
JW: Albo potem pójdziesz biegać. Ale Polacy ani nie chodzą do dietetyków, ani nie biegają. Tabloidy pokazują ci cycki zastępcze. Pożerasz cudze emocje i identyfikujesz się z cudzym bieganiem. Jakbyś miała awatara w tabloidowym serialu, który za Ciebie biega, gdy Ty jesz popcorn i dopingujesz. Czyż nie na tym polega też kibicowanie?
MsH: Tabloid jest wiernym odbiciem społeczeństwa, definiuje, co dobre i złe. To piersi Figurskiego, otyłe Grycanki i trawka dla Ramonki określają naszą moralność. Wysysamy z nich dzienną dawkę afirmacji dla samego siebie, leczymy kompleksy i zostawiamy zużyte, niechciane.
JW: E tam, po nas ktoś to jeszcze przeżuje. Najpierw tabloidy, potem telewizje śniadaniowe, potem naukowcy, jeśli tabloid jest na tyle stary, że czytanie go jest już bezpieczne.
MsH: Ale tramwajowi łowcy emocji zostawiają nadtrwawione gwiazdy, bo już czekają na nowe żarcie.
JW: Jak komary. To przerażające. Zresztą komary to same samice.
MsH: To wcale nie jest przerażające - gdzieś te wszystkie emocje muszą uchodzić. Nie widujemy sąsiadów ani znajomych, bo cały dzień siedzimy w pracy, więc czyjeś grzeszki trzeba poznać, żeby pomyśleć "ale zdzira. Ja bym tak nigdy nie zrobiła". I od razu czujesz się lepiej.
JW: Ja bym powiedział raczej, że tabloidy wytwarzają plotkę dla naszej globalnej wiochy, bo w takiej żyjemy. Goście z seriali to nasi wirtualni sąsiedzi. No ale można też ludzi przekonać do brokuła. Kiedyś za pomocą propagandy i Popeye'a Amerykanie przekonali dzieci do szpinaku. Superman wcinał zielone kryształuy z Kryptona i w jego wydaniu tak przyrządzony brokuł ma nawet jakiś smak. Kiedy czytelnicy tabloidów zostaną już wyedukowani przez TVP Kultura, to będą też czytać tabloidy, po prostu bawić się konwencją, jak Skamandryci w wydaniach specjalnych Kuriera.
MsH: Czyli wierzysz w system edukacji.
JW: Po to płącę abonament.
Ms. H: Powiedz to tym wszystkim dzieciakom, które siedzą na FB zamiast czytać książki.
JW: Powiedz nauczycielom, którzy nie potrafią o tych książkach ciekawie opowiadać. Młody człowiek, który nie umie czytać ze zrozumieniem, nie wyniesie nic z tekstu o gazie łupkowym, więc nie będzie za niego płacił. Za to chętnie wyleje swoje frustracje komentując moralność Jarosława Gowina albo inteligencję Natalii Lesz. I tak, po nitce do kłębka, żeby lepiej rozmawiać o Gowinie, przeczyta Państwo Platona.
MsH: No więc dlatego komentarze też są częścią newsa. Jak wchodzisz na Pudelka, vox populi masz zaraz pod tekstem, żebyś mógł zobaczyć, co o tym wszystkim myślą "ludzie". Gdzieś trzeba napisać o "tej zdzirze". I tym, co wypluwasz w komentarzu, żywią się inni internauci. Lajkują, hejtują. Łańcuch pokarmowy się zamyka.
JW: A potem zaciska na celebryckich szyjach. Przypomian mi to trochę rzeźbę Grupa Laookona. Laokon cierpi walcząc z glizdami, ale z boku wygląda to fajnie, można pisać krytykę sztuki. Być może to, co dziś piszą tabloidy, przyda się kiedyś na jakiś przyszły tom Udręki i Ekstazy. A ponieważ nie wiemy, kto będzie Michałem Aniołem przyszłości, trzeba pisać wszystko o wszystkich. Przyszłość nam podziękuje. Dlatego na koniec wzniosę okrzyk: choć życie nasze nic nie warte - eviva l'arte!
MsH: Brawo. To najbardziej pojechane usprawiedliwienie tabloidów, jakie słyszałam.
JW: No bo w końcu po coś Bóg je stworzył. Niezbadane są jego wyroki.