Czy słyszeli Państwo o Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji? To główny oponent dyskutowanej ostatnio w Sejmie propozycji zakazu niedzielnego handlu wielkopowierzchniowego. Tak zacna nazwa w połączeniu z pokrętną nieco argumentacją rozbudziła moją ciekawość. Polską Organizację Handlu i Dystrybucji tworzy tuzin największych sieci handlowych, spośród których żadna nie jest firma... polską. To dwanaście olbrzymich przesiębiorstw, których sprawnie prowadzona księgowość pozwala na wykazywanie strat i unikanie płacenia podatków w Polsce. To właśnie od nich słyszymy, że wprowadzenie zakazu handlu w niedziele zmniejszy obroty o 20%, a w efekcie doprowadzi do likwidacji 60 tysięcy miejsc pracy. Absurdalny to argument. Jeśli tę samą ilość towaru trzeba sprzedać w krótszym niż dotychczas okresie, trzeba wykonać więcej pracy, co ma wpływ na konieczność zwiększenia zatrudnienia! Argumentom podnoszonym przez (Polską) Organizację Handlu i Dystrybucji przeczy doświadczenie krajów, w których niedziela jest ustawowo wolna od handlu wielkopowierzchniowego: Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch, Słowenii, Holandii, Austrii, Grecji, Cypru, Malty, Luksemburga... i tak dalej. Ale – jak przeczytałem w uzasadnieniu omawianego w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy - „Nie po to duże sieci handlowe zainwestowały w polski handel, żeby teraz zrezygnować z jednego dnia pracy w tygodniu”. To słowa jednego z przedstawicieli wspomnianej organizacji. Doceńmy szczerość!
Z drugiej strony sporu mamy autorów projektu. Uzasadniając swoje propozycje podnoszą mnóstwo słusznych argumentów natury społecznej, brakuje jednak podkreślenia kwestii czysto ekonomicznych. A te są bardzo ważne. Dopuszczalność pracy jedynie niewielkich sklepików będzie
pożyteczne dla kondycji drobnych kupców. Zależność jest tu banalnie prosta – jeśli w ten jeden dzień w tygodniu, małe sklepiki pozbawione będą nierównej rywalizacji olbrzymich sklepów sieciowych, ich kondycja finansowa znacznie się poprawi. Stworzy to szanse rozwoju lokalnych sieci dystrybucji i produkcji – sieci niezależnych od największych graczy na rynku. Przyczyniając się w ten sposób znacząco do wzrost konkurencyjności, a w konsekwencji do obniżenia cen sprzedawanych towarów. To dobra wiadomość dla kieszeni konsumentów, zła dla zysków supermarketów.
Przed posłami pytanie o to, kogo chcą wspierać. Czy są reprezentantami olbrzymich, zagranicznych koncernów, czy też tysięcy Polaków dokładających codziennie cegiełkę do rozwoju polskiej gospodarki? Dzisiaj dokonujemy wyboru, czy cały zysk z polskiego handlu trafi to międzynarodowych koncernów, czy zostanie podzielony i skorzystają również mali rodzimi kupcy?