Robert Biedroń publicznie ujawnił tajemnicę poliszynela jednoznacznie sugerując w Polsacie (Skandaliści) następnie w wywiadzie Newsweeku udzielonym wraz ze swym partnerem, że Jarosław Kaczyński jest gejem i posypały się na jego głowę gromy. Gromy, co ważne, ze strony dziennikarzy i polityków Jarosławowi Kaczyńskiemu nieprzychylnych. Przychylni bowiem nabrali wody w usta co nie dziwi, bo całkowite embargo na komentarze, to jedynie skuteczna metoda wyciszenia niewygodnego dla prawicy obyczajowego newsa. Oburzenia po liberalnej stronie sceny politycznej kompletnie nie rozumiem. Nie rozumiem z wielu powodów.
Po pierwsze wyborcy Prawa i Sprawiedliwości mają prawo wiedzieć na kogo głosują i sami ocenić szczerość deklaracji swojego kandydata co do obrony tradycyjnych wartości, rodziny, wiary i tradycyjnego patriotyzmu. Myślę, że dla wielu środowisk jego wyborców kwestia orientacji seksualnej swojego idola ma fundamentalne znaczenie. Począwszy od nacjonalistów z pod znaku ONR, środowisk kibolskich, ortodoksyjnych katolików, środowiska Radia Maryja i osobiście dla ojca Rydzyka, wielokrotnie jednoznacznie wypowiadającego się na temat niszczącego wpływu „lobby homoseksualnego” na życie publiczne i narodowe Polaków nie wykluczając szerokiej rzeczy pozostałych pospolitych „prawdziwych Polaków”, dla których jednym z silnych czynników autoidentyfikacji jest niechęć do lewaków – jakże często przedstawianych jako „zgraja pedałów” w odróżnieniu od prawdziwej, męskiej, heteroseksualnej, narodowej, tradycyjnej polskiej krzepy.
Dla nich wszystkich orientacja seksualna Jarosława Kaczyńskiego może być bardzo ważnym czynnikiem oceny jego politycznych intencji. Jest także fundamentalnym czynnikiem kulturowej identyfikacji, wartościowego etosu, jak wiadomo w polityce, szczególnie po prawej jej stronie niezwykle ważnego i ostatnio szybko zyskującego na znaczeniu. Krótko mówiąc wyborcy mają prawo wiedzieć. Szczególnie wyborcy prawicy, dla których kwestia orientacji seksualnej swojego lidera jest prawdopodobnie kwestią o kluczowym znaczeniu.
Po drugie oburzenie „grzebaniem w prywatnym życiu” polityków to dla większości oburzonych, czysta hipokryzja. Uwagi tego rodzaju w Super Ekspresie nie świadczą dobrze o szacunku redaktorów tej gazety dla własnych czytelników. Osobiście interpretuję ten ton jednoznacznie – z jakiegoś nie wyartykułowanego powodu w prywatnym życiu jednych polityków grzebać można i należy, w przypadku innych jest to oburzające. Otóż moim zdaniem różnica jest tylko jedna - Kaczyński skutecznie narzucił dziennikarzom przekonanie ze jest poza ocena. Mistrz insynuacji nie może być przedmiotem spekulacji i domysłów. Wielki lustrator prześwietlający życie swoich przeciwników politycznych, ich rodziców i dziadków sam z takiej lustracji jest wyłączony.
Polityka to w dużej mierze tworzenie przekonania o tym co należy a co nie, co wypada a co nie jest dopuszczalne w toku publicznego dyskursu i politycznej praktyki. Ten sam Super Ekspres nie miał cienia skrupułów publikując na pierwszej stronie prywatne smsy Ryszarda Petru. Homoseksualizm Jarosława Kaczyńskiego powinien być przedmiotem publicznej dyskusji nie tylko dlatego, że jest istotny dla jego wyborców, ale także dlatego, by zerwać z podwójnymi standardami. Nie widzę żadnego powodu by chronić prywatne życie Jarosława Kaczyńskiego w sytuacji gdy takim przywilejem miałby cieszyć się wyłącznie on. Czy naprawdę chcemy petryfikować przekonanie o politycznej klasie panów? Równe traktowanie aktorów życia publicznego jest ważniejszą wartością niż prywatność polityków. Jeśli chcą ją chronić powinni zmienić zawód.
Po trzecie sprawa jest poważna nie tylko z obyczajowego punktu widzenia. W publicznie dostępnym profilu na FB, młody człowiek publicznie, pod własnym nazwiskiem, twierdzi iż Bartłomiej Misiewicz proponował mu objęcie eksponowanego stanowiska w zamian za usługi seksualne świadczone na rzecz Jarosława Kaczyńskiego. W tym przypadku płeć nagabywanego nie ma istotnego znaczenia ale fakt korupcji już tak. Tymczasem zastanawiająca jest kompletna cisza wokół tak poważnego oskarżenia. Jakże czujni prokuratorzy Zbigniewa Ziobro tym razem nie zauważyli problemu. A problem jest bardzo poważny bo albo mamy do czynienia z korupcją na szczytach władzy, kupczeniem stanowiskami za seks, albo z oburzającym zniesławieniem osoby publicznej. Prokuratura wszczynała dochodzenia z powodów niebywale bardziej błahych niż doniesienia o tym co stało się na słynnym raucie Bartłomieja Misiewicza w Białymstoku.
I tu dotykamy kolejnego argumentu przemawiającego za tym, że homoseksualny wątek tej sprawy ma kluczowe znaczenie. Trudno uwierzyć, że to nie właśnie chęć wyciszenia skandalu wokół homoseksualnej natury propozycji korupcyjnej złożonej jakoby przez Misiewicza w imieniu Jarosława Kaczyńskiego, był przyczyną faktu, że prokuratura postępowania w tej sprawie nie wszczęła. Trudno o lepszy dowód na to, jak bardzo brak jednoznacznego coming outu prezesa PiS wpływa na bieżącą praktykę życia politycznego w Polsce.
Po czwarte orientacja seksualna Jarosława Kaczyńskiego ma zasadnicze znaczenie dla wyjaśnienia jego zachowań politycznych. Wychowywany w konserwatywnej rodzinie przez dominującą, głęboko tradycyjną, katolicką matkę, nigdy nie dokonał coming outu wobec swoich najbliższych. Wychowywany w atmosferze dwuznaczności, nigdy nie akceptowany, zawsze pozostający gorszym bratem bliźniakiem. Lech był nie tylko spokojniejszy , bardziej otwarty, zdecydowanie lepiej zsocjalizowany, ale przede wszystkim miał żonę i rodzinę.
Życie z takim piętnem, dorastanie w emocjonalnej pułapce musiało odbić się głębokim piętnem na psychice Jarosława. Nie dziwią agresywne zachowania wobec rówieśników przewijające się przez cały okres dojrzewania. On po prostu nigdy nie zaakceptował siebie, dlatego nie akceptuje innych. Agresja jako dominująca cecha jego charakteru została do dzisiaj. Tych, którzy maja swoje zdanie próbuje zniszczyć, tymi którzy mu się podporządkowują szczerze gardzi. Dyskurs publiczny widzi w kategoriach dominacji lub podporządkowania. Brak zdolności do kompromisów, gra dominacji tak charakterystyczna dla osobowości Jarosława, personalny stosunek do świata i ludzi, ciągle urażona ambicja, podskórny lęk, poczucie zagrożenia, stałe poczucie krzywdy, maja głębokie korzenie w traumatycznych doświadczeniach rodzinnych i rówieśniczych z młodości. Ciągły brak akceptacji, konieczność walki, lek przed śmiesznością, poczucie zagrożonej własnej wartości to doświadczenia, które ukształtowały psychikę dzisiejszego dysponenta władzy politycznej.
Politycy nie mają życia prywatnego. Ryszard Petru boleśnie się o tym ostatnio przekonał. Nie on pierwszy i nie ostatni. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego postulat ujawnienia jego orientacji seksualnej jest wyjątkowo uzasadniony po prostu dlatego, ze jest to kwestia zasadniczo kształtująca jego osobowość i postępowanie. Jestem przekonany ze coming out dobrze by zrobił polskiej polityce i samemu Kaczyńskiemu. Gdyby przestał żyć pod pręgierzem, gdyby zaakceptował i pokochał siebie samego, mógłby pokochać także innych ludzi, a Polska stałaby się innym, lepszym krajem. Życzę tego jemu i nam wszystkim z całego serca.