
Czy wyobrażasz sobie Kamila Kuzerę, który kończy nocną zmianę w magazynie, bierze sportową torbę i zasuwa na trening? Albo Jakuba Rzeźniczaka zgarniającego kilka złotych napiwku ze stołu w Siouxie i po chwili omawiającego ostatni swój mecz z trenerem Skorżą? Nie za bardzo. Nasi piłkarze takich problemów nie mają, bo są zawodowcami. Tego samego nie można powiedzieć o sędziach. To wciąż amatorzy, którzy od poniedziałku do piątku pracują, żeby w weekend poprowadzić mecze facetów kasujących miesięcznie 70-80 tys. zł. Ale idą zmiany.
