"Polonia znika z piłkarskiej mapy Polski" - informują ekrany w warszawskim metrze, gazety i portale internetowe. Przedwcześnie, poczekajmy - siła plotki pokonała fakty: te są takie, że Polonia wciąż jest w Warszawie.
Co prawda każdy, kto kibicuje Polonii już przyzwyczaił się do tego, że podobno nie ma nas ani na mapie ani w Warszawie - jak twierdzą kibice Legii, nie mogąc pogodzić się z przegranymi derbami - ale tym razem sprawa jest poważniejsza, bo według internetowych "kliknij-to-nabij-nam-oglądalność-tabloidów" Polonia zniknęła już z mapy Polski. A to nieprawda.
To oczywiście nie znaczy, że koniec końców Polonia nie połączy się z GKS Katowice - mówimy w końcu o klubie zarządzanym przez Józefa Wojciechowskiego. Na stole są dwie oferty - z Katowic i od Mariusza Patrowicza, dość kontrowersyjnego, ale sprawnego inwestora giełdowego z sukcesami na NewConnect. Nauczyliśmy się już wszyscy, że w przypadku Józefa Wojciechowskiego należy oczekiwać nieoczekiwanego i przewidywanie tego co się stanie przypomina wróżenie z fusów. Z moich informacji wynika, że Patrowicz oczekuje, że coś się wyjaśni do końca tygodnia - ale to już jakiś piąty z rzędu "koniec tygodnia", który ma przynieść rozstrzygnięcie, więc nie przywiązywałbym się do tej myśli.
Niezależnie jednak od tego, powiedzmy sobie jedno stanowczo i wprost: Polonia nie zniknie z piłkarskiej mapy Polski i pozostanie w Warszawie. Przez ponad sto lat historii Klubu, dotykały go znacznie poważniejsze problemy niż kapryśni milionerzy czy nawet spadek do niższej ligi. Kibice "Czarnych Koszul", jak sympatycy mało którego polskiego klubu, mają prawo krzyczeć "Polonia to my". Jak pisał Wojtek Kostecki, który mimo odejścia z Klubu w wyniku ruchów Wojciechowskiego nadal prowadzi stronę na facebooku, "przenieść to się mogą piłkarze i trenerzy".
Prawdziwą siłą, prawdziwym - a niech będzie! - aktywem tego Klubu są wierni kibice, którzy nadają temu Klubowi i stadionowi przy Konwiktorskiej odpowiedni, warszawski, inteligencki klimat. To dzieciaki, które biegają w barwach MKS Polonia i umorusane po treningu wpadają do "Czarnej Koszuli" na pączka i Frugo, oglądając wycinki z prasy z całej historii tego klubu, czytają tytuły: "Polonia mistrzem Polski!", widzą historyczne szaliki i koszulki, spotykają ludzi, których serce jest na K6 od lat.
Polonia nie jest silna siłami struktur, organizacji, kapitału, ale siłą serc. Dla ogromnej części z nas, spektakularny transfer czy pozycja w tabeli ligowej nie ma wpływu na to, czy w weekendowe popołudnie usiądziemy na Głównej czy Kamiennej. Oczywiście, jak w każdym klubie, mamy swoich "kibiców sukcesu", którzy przyjdą, gdy jesteśmy na fali, gdy idziemy w górę albo gdy gra Smolarek lub Mierzejewski. Ale dla przytłaczającej większości dla nas powodem, dla którego przychodzimy na stadion jest czarno-biało-czerwony emblemat z trzema literami: KSP, który niesie ze sobą cały przekaz o historii, tradycji, szacunku, walce i niezłomności; to wartości, którymi Klub się odznaczał w trudnych czasach - na przykład w okresie komunizmu - kiedy niektórym tego warszawskiego charakteru zabrakło.
Tego się nie kupi, ani nie sprzeda.
My zostajemy na Konwiktorskiej i z żadnej mapy nas wykreślać nie wolno. I wcale nie jestem taki przekonany, czy w najbliższym sezonie nie będziemy mieli swojego Klubu dalej tutaj - i to już z Danielem Gołębiewskim, prawdziwym polonistą, który wrócił do nas z wypożyczenia. On, jak mało który piłkarz rozumie, o czym piszę w tej notce.
PS. Nieodpowiedzialnością podawanie jest niepewnej informacji w sposób, który otwarcie sugeruje, że Polonia przestaje istnieć. Mam nadzieję, że na ekranach w metrze równie chętnie będą pokazywane teksty o tym, jak "Czarne Koszule" dalej na mapie egzystują - i mam nadzieję, jeszcze z wieloma sukcesami.
PS2. Pytanie do kogoś, kto się zna dobrze na giełdzie - czy GKS Katowice, notowany na rynku NewConnect, mógłby tak łatwo przyjąć pod siebie nową spółkę, Polonię, i jakoś sprawnie je połączyć w jeden organizm, bez straty dla inwestorów? Przecież KRS musi być spółki-Polonii, więc... jak to zrobić?