
Odkąd ludzkość przekonała się, że pieczone jest mimo wszystko lepsze niż surowe, pieczenie, przypalanie, wędzenie, prażenie stało się główną metodą przyrządzania mięs i nawet tak epokowy pomysł, jak wymyślenie garnka (postaram się jednak połączyć obie te rzeczy razem) nie spowolnił stałego rozwoju tej metody.W różnych kuchniach praktycznie od zawsze mięso przyrządzano z udziałem ognia. Pieczone w całości bądź w ćwierciach woły, barany, dziki, prosięta wypełniają opisy staropolskich uczt i biesiad. Te starodawne techniki z biegiem upływu czasu, jak wszystko zresztą, musiały przejść pewną ewolucję. Dziś pojęcie smażenia czy pieczenia mięsa i zresztą nie tylko, na żywym ogniu, kojarzy się nam z grillowaniem, które urosło do rozmiarów wydarzeń towarzysko – rodzinnych, na równi z niedzielnym odwiedzaniem hipermarketów.
Niesie ono, oprócz samego powodu zaproszenia, powszechnie uznawanego i akceptowanego przez resztę społeczeństwa, dodatkowe informacje, które w rzeczy samej okazują się bardzo cenne dla odwiedzających. A to, że jeżeli grillowanie, to w ogrodzie, jeżeli w ogrodzie, to niekoniecznie w smokingu, jeżeli swobodnie to z piwem lub nie tylko, a jeśli już z piwem to bez samochodu.
Potem już jest wszystko znacznie prostsze. Nacięte kiełbaski na siatkę, piwko do rączki, kiełbaska bardziej lub mniej zwęglona na talerzyk – i jakoś poszło.
