IV RP trwała krótko, co ograniczyło szkody. Polakom starczyło cierpliwości na dwa lata. Poczucie wstydu za rządzących zmobilizowało pospolite ruszenie młodych i starszych przy urnach w roku 2007. Znakiem firmowym IV RP było nadużywanie aparatu władzy przez ministrów Ziobro i Kamińskiego. Macierewicz dołożył swoje, likwidując Wojskowe Służby Informacyjne w taki sposób, że obniżył bezpieczeństwo naszych żołnierzy na misjach zagranicznych, a podatników naraził na odszkodowania dla osób zniesławionych. Wszyscy trzej nie powinni nigdy więcej zbliżyć się do narzędzi władzy państwowej, bo mylą je z narzędziami walki politycznej. Wszystkich trzech ukryto na czas kampanii, ale wynurzyli się po wyborach.
Krótka ludzka pamięć, bezwstydna demagogia, błędy własne koalicji PO-PSL, nieszczęsna kampania prezydencka i samobójstwo lewicy sprawiło, że niespełna 19 proc. uprawnionych do głosowania zgotowało nam w roku 2015 „dobrą zmianę”. Wystarczyło półtora roku, a na moim Pomorzu trudno znaleźć kogoś, kto się przyznaje do głosowania na PiS. A ci, co przestrzegali przed PiS mogą sobie wyrzucać, że za mało ostrzegali.
W porównaniu z IV RP, rząd premier Szydło udoskonalił warsztat rujnowania dorobku wolnej Polski. Wzrosła wydajność; tempo jest zawrotne. Są straty namacalne, widoczne gołym okiem, jak niszczenie stadniny koni w Janowie Podlaskim, wycinka drzew, skundlenie mediów publicznych, sabotaż wojskowy Macierewicza, zupełna izolacja Polski i ośmieszenia rządu na arenie międzynarodowej. Państwo jest łupem, kolonizowane w nachalny sposób, przy którym TKM z epoki AWS-u wydaje się niewinną wprawką. Są straty istotne dla sporej rzeszy Polaków, dla których nie jest obojętny los polskiej demokracji. Pełnokrwiste instytucje państwa prawa, z Trybunałem Konstytucyjnym na czele, zamieniono w fasady, jak w PRL-u. Inne straty, przede wszystkim gospodarcze, są mnie namacalne, bo są odłożone w czasie. Wykupienie przyzwolenia na demontaż państwa prawa poprzez program 500 plus nosi znamiona korupcji politycznej. Obniżenie wieku emerytalnego zamieni rzesze dziś obdarowanych w przyszłych klientów opieki społecznej. Ale to kłopot przyszłych rządów i przyszłych pokoleń. Teraz liczy się przyzwolenie na politykę, która zaspakaja żądzę władzy Jarosława Kaczyńskiego. A zawadza mu wszystko, co utrudnia urządzanie Polski wedle jego widzimisię...
Oczywiście, wotum nieufności, w obecnych realiach politycznych, nie zatrzyma ustrojowej demolki. Jest to jednak potrzebne i skuteczne, jako szansa przebicia się z prawdą o katastrofalnych rozmiarach szkody. Jeszcze raz potwierdzi i zapisze dla potomności długa listę współwinnych tego dzieła zniszczenia - ślepych wykonawców szaleńczej wizji prezesa. Nikt nie uwolni się od odpowiedzialności za czyny, które w dzisiejszych niespokojnych czasach, godzą wprost w polską rację stanu.
Wotum nieufności to wstępny i najniższy wymiar kary.