Nieszczęście systemów które z patologii czynią normę polega na tym, że patologia wrasta w ludzi i instytucje. Zatruwa przyszłość.

REKLAMA
Po stuleciach burzliwej historii, 20 lat temu, Polska zawinęła do przystani zbiorowego bezpieczeństwa demokratycznego świata, jaką stanowi NATO. 15 lat temu spełniliśmy kryteria Unii Europejskiej – największego w świecie obszaru wolności obywatelskich, swobody podróżowania, studiowania i pozyskiwania pracy. Pokolenie „Solidarności” uwolniło nasz kraj od przekleństwa geopolityki, które dławiło aspiracje poprzednich pokoleń. Niestety, znowu idą czasy niespokojne. Z jednej strony mamy Kreml, który nie kryje swych imperialnych ambicji i na różne sposoby destabilizuje Europę. Po drugiej stronie Atlantyku, w Białym Domu zasiadł nieprzewidywalny prezydent Trump, który nie lubi Unii Europejskiej, a NATO postrzega jako zbędny wydatek amerykańskich podatników. Wszystko to oznacza koniec urlopu od geopolityki. Tym samym, zwiększa odpowiedzialność za tworzenie nowoczesnego potencjału obronnego Polski i pielęgnowanie naszej wiarygodności w NATO.
W tych niespokojnych czasach za obronność wzięli się ministrowie Macierewicz i Błaszczak. Pierwszy - ośmieszając siebie, kompromitował Polskę w oczach partnerów z NATO. Zaczął od najścia na centrum kontrwywiadu NATO w Warszawie, z jego ulubieńcem Misiewiczem w roli głównej. Potem upokorzył z pomocą tegoż Misiewicza najlepszą generalicję, jaką wydała odrodzona Rzeczpospolita, sprawdzoną w trudnych misjach zagranicznych (Różański, Duda, Gocuł, dowództwo Grom-u). W miejsce profesjonalnej armii trwonił pieniądze na obronę terytorialna i jej strzelnice. Zerwał kontrakt na Caracale i bredził publicznie o Mistralach. Jego następca, Błaszczak, specjalizuje się w militarnych mistyfikacjach. Znakiem jego czasu jest spieszona husaria, helikoptery defiladowe, oraz przemalowanie bezużytecznych hełmów. Pod presją, by budżet obronny wypełnić czymś innym, niż samoloty dla VIP-ów, dokonuje zakupów z wolnej ręki, bez śladu offsetu i pożytków dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wbrew obietnicom, zmalał udział rodzimego przemysłu w dostawach dla armii. Na Pomorzu, przykro jest nam patrzeć na beznadzieję marynarki wojennej i innych formacji obrony wybrzeża. W rankingu siły militarnej (Firepower) Polska spadłą z 18-go miejsca w roku 2014 na 24 w roku 2018. Nie ma nas w procesie inicjowania zdolności obronnych Unii Europejskiej, co wydaje się koniecznością w epoce prezydenta Trumpa.
Okaleczenie militarne Polski to jeden z wielu wymiarów irracjonalnego osłabiania bezpieczeństwa naszego kraju przez rządy PiS w niespokojnych czasach. Strategicznym błędem jest jednostronne zawieszenie naszego bezpieczeństwa na USA, co wymusza wiernopoddańcze gesty i relacje niegodne dużego, suwerennego kraju. Przeczy to oczywistej prawdzie – nasza pozycja w Waszyngtonie zależy od naszej wiarygodności w Unii Europejskiej. Narzędziem polityki zagranicznej, uwięzionej w obsesjach Kaczyńskiego, stała się polityka historyczna, co poróżniło nas z Niemcami, Ukrainą i Litwą. Zagubiono mądrość, która od czasy Giedroycia wiąże nasze bezpieczeństwo z wspieraniem niepodległej Ukrainy. Zamiast tego widzimy zbliżenie z Salvinim z Włoch, dumnie obnoszącym się z portretem Putina na Placu Czerwonym i innym przyjacielem Moskwy – Orbanem, w dziele osłabiania Unii Europejskiej. To jest scenariusz Kremla, całkowicie sprzeczny z polską racją stanu!
Wywołują zmory przeszłości. Geopolityczny wymiar niszczenia dorobku III RP jest igraniem z polskim losem!