Minął rok od czasu, gdy Orlen uzyskał warunkową zgodę na przejęcie Lotosu. Komisja Europejska postawiła warunki zaporowe, na które polska strona nie powinna się zgodzić. Ku zdziwieniu Brukseli, zgodziła się! Zgodziła się na rozbiór Lotosu – firmy fundamentalnej dla Pomorza. Na aktywach Lotosu ma być hodowany konkurent dla Orlenu. Zagraniczny konkurent, bo nie ma krajowego. Ma pozyskać 30-procentowy udział w rafinerii gdańskiej – najnowocześniejszej rafinerii w naszej części Europy, ale znacznie większy wpływ na zarządzanie i prawo do połowy produkcji rafinerii. Otrzyma prezent w postaci budowanego w Szczecinie terminalu dla importu paliwa lotniczego oraz dostęp do infrastruktury magazynowania i logistyki. Lotos zostanie ogołocony z potencjalnie dochodowych zakładów produkcji bitumu, udziałów w dostawach paliwa lotniczego Lotos Biopaliwa i 80 proc. stacji benzynowych. Wygląda to na sen wariata, ale taką cenę ma zapłacić Lotos za polityczną misję powierzoną prezesowi Obajtkowi, który żadnej pracy się nie boi.
Co wiemy po roku?
Nie wiemy w jaki sposób Orlen ma spełnić warunki przejęcia Lotosu. W niewiedzy co do swego losu jest załoga. Nie tylko w Gdańsku, także na południu, w Czechowicach-Dziedzicach i Jaśle. Padła zapowiedz wykreślenia Lotosu z Krajowego Rejestru w przyszłym roku, wbrew obietnicom. Co to może oznaczać? Oznacza to, że wbrew obietnicom, Pomorze traci Lotos jako źródło wpływów podatkowych!
Wiemy też, że zamiast w miarę przejrzystej operacji zakupu 33 proc. akcji Lotosu przez Orlen pojawia się mało przejrzysta koncepcja bezgotówkowego przejęcia Lotosu, a także PGNiG. Miałoby to polegać na podniesieniu kapitału Orlenu i objęciu akcji przez akcjonariuszy Lotosu i PGNiG. Trzeba dużej dociekliwości, by dopatrzyć się synergii miedzy Orlenem i PGNiG, ale przecież nie o ekonomię tu chodzi. Dla PiS im większe, tym lepsze. Większe jest bardziej wydajnym narzędziem politycznym rządu. Pozwala ukrywać niegospodarność, w tym tak nonsensowne gospodarczo decyzje, jak zakup PolskaPress przez Orlen. Nie mają sensu ekonomicznego, ale jaki pożytek polityczny! PiS tworzy kieszonkowy Gazprom – na miarę swoich potrzeb i możliwości. Wystarczający, by realizować misję nadaną z Nowogrodzkiej.
Mniejsza o to, że ten „narodowy champion”, aspirujący do miana europejskiego championa, nie dorasta do skali rzeczywistych liderów w branży paliwowo-energetycznej. Nie ważne, że europejscy giganci szukają innych, przyszłościowych inwestycji, przede wszystkim zielonych technologii. Rząd PiS, bagatelizując koszty, tworzy championa na rynku, który jest skazany na zanikanie. Nie dziś, ale jutro. Kto by się tym przejmował, skoro liczą się najbliższe wybory!