Byłem w tym miejscu dwadzieścia lat temu! Zafascynowany tym, że można kupić obiekt, w którym był internowany Wałęsa, wówczas Prezydent Polski.
REKLAMA
Pojechałem obejrzeć i przygotować ofertę w odbywającym się przetargu. Droga z Biłgoraja okazała się wyprawą tysiąclecia. Był trzydziestostopniowy mróz i śnieg po pas. Kiedy wreszcie dojechaliśmy około północy, prowadzeni przez kompletnie pijanego woźnice z nagim torsem w kożuchu, przerażony dyrektor ośrodka poinformował nas, że od wielu godzin dzwonił do Biłgoraja z informacją, że jest awaria ogrzewania i nie może nas przyjąć. Jednak powrót też był niemożliwy. Więc zostaliśmy na noc w zimnych pokojach, piliśmy zamarzającą wódkę i siekierą rąbaliśmy zamarzniętą kiełbasę. Rano entuzjazm części z nas wygasł. Ja jednak postanowiłem złożyć ofertę i kupić Arłamów!
Miałem taką idee, że to będzie hotel, do którego nie będzie można dojechać i cała idea pobytu będzie ideą drogi, wyprawy z przeszkodami, noclegami we wsiach etc. Jednak przetarg przegrałem. Kiedy, więc teraz po zakończeniu kampanii musiałem przenocować na Podkarpaciu postanowiłem pojechać, aby sprawdzić co się stało z tym miejscem.
I przeżyłem szok!
Nie dość, że obiekt ma skalę niespotykana w kraju, nawet Gołembiewski jest mały, ale w swoim stylu jest naprawdę dobrze zrobiony. Ja nie przepadam za dużymi hotelami, wolę butikowe, małe obiekty!
Jednak w swoim stylu jest to miejsce determinacji i woli inwestora na niespotykana skalę. Z amerykańską fantazją, możliwą chyba tylko w Bieszczadach!
