Pytanie brzmi nie, czy powinniśmy robić dżem, a dlaczego tego nie robimy?
Dżem z malin, jagód, agrestu, porzeczek, jabłek i wielu owoców miękkich, których Polska jest jednym z największych producentów w Europie. Nie chodzi przy tym tylko o dżem! Z owoców można robić leki, kosmetyki, alkohol. My tego nie robimy niestety!
Sprzedajemy owoce, podobnie jak warzywa, głownie jako surowce. Bierzemy za nie niską cenę mimo, że oferujemy najlepszą jakość! Więcej- polskie owoce mają tak dobre parametry jakościowe, że używa się ich do poprawiania jakości innych producentów. Na przykład: polskiego koncentratu jabłkowego używa się do poprawienia jakości koncentratów amerykańskich czy chińskich.
Swoją drogą, kto mógłby przypuszczać jeszcze dziesięć lat temu, że będziemy największym w Europie producentem papryki, pomidorów, kalafiorów, liczącym się producentem szparagów, kapusty, brokułów, a nawet radicchio! Tak, tak. Pod Lublinem produkuje się tę " włoską" sałatę!
Wracając więc do wezwania Natalii " róbmy dżem" - dlaczego nie robimy dżemu?
Nie robimy dżemu, bo niestety nie potrafimy współdziałać!
W Polsce nie powstają grupy producenckie. A ścisłej - jest ich bardzo mało, pomimo, że są świetne warunki oferowane przez programy unijne w finansowaniu takich grup. A jednak ich nie ma. Zaledwie 900 - na tyle milionów plantatorów. I to tylko w tradycyjnych sektorach takich jak cukier, tytoń. Dlaczego tak jest? Otóż problemem jest bardzo niski kapitał społeczny w Polsce, a przede wszystkim na wsi. Ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, że mimo konkurowania ze sobą, mają interes we wspólnej polityce cenowej dotyczącej choćby tych wyśmianych malin. Nie rozumieją, a nawet jeśli rozumieją, to nie potrafią uwierzyć, że to zadziała i że wszyscy mają w tym taki sam interes. A żeby skutecznie doprowadzić do sytuacji, że nikt nie sprzedaje poniżej pewnej ceny, plantatorzy muszą mieć pewność, że jeśli nie sprzedadzą malin po określonej, rentownej cenie, to je po prostu zyskownie przerobią. Przerobią na wino, wódkę z malin, mydło, szampon, witaminowe tabletki, ekstrakty pigmentów i wiele innych rzeczy, które da się z malin zrobić.
Jak ich przekonać? Jak zmienić tę niewiarę?
Po kolei. Najpierw muszą mieć chłodnie, choćby tych malin. Wspólną, która działa bez marży dla nich i która da gwarancję, że nie muszą być pod wielką presją kupca (głownie z Niemiec zresztą) i sprzedawać tanio, bo owoce nie wytrzymają. Jednak chłodnia to tylko kilka dni w przypadku malin, więc na nic się zda jeśli nie będzie drugiego etapu, czyli linii technologicznych, które niesprzedane owoce przerobią na różne produkty.
Dlaczego rolnicy nie budują zatem wspólnych przetwórni? Mając łatwe pieniądze z Unii? Nie budują, bo poziom nieufności jest tak duży, że albo ktoś buduje sam, albo sprzedaje po niskiej cenie surowiec. Wiem, że tego stanu rzeczy nie zmieni ten tekst, ani żadne inne słowo; łącznie z diagnozą prof. Czapińskiego.
Wszystko wskazuje na to, że bariery są tak duże, że sami rolnicy ich nie przełamią. Potrzebny jest program rządowy stymulujący takie działania, program uczący i skłaniający do takich zachowań. Nie jest on trudny, a jednak żaden minister rolnictwa od wielu lat nie potrafi go stworzyć.
Uważam, że agencje rolnicze powinny budować takie przetwórnie w formie spółek , w których udziały obejmą rolnicy -plantatorzy i zapłacą za nie marżą dostarczanych owoców. Państwo przez swoje agencje, przez gwarancję zapłaty, dałoby na początku wymagane poczucie bezpieczeństwa, czyli zaufania, którego tak brakuje. Takie kooperatywy istnieją wszędzie na świecie, w całej Unii.
Musi wreszcie przyjść rząd, któremu się chce i który to zrobi.