– Pawlak był supersmykiem politycznym, kalibrowym, co PSL w pewnych momentach, ale rzadkich, dawało korzyści. Przez 20 lat byłem skłonny ze dwa razy go pochwalić. A tak to w zasadzie Pawlak w koalicji nie grał – mówi Jacek Soska, polityk PSL, w rozmowie z Anitą Czupryn.
Janusz Piechociński, wicepremier, prezes PSL, poseł na Sejm I, II, IV, VI i VII kadencji
Nie obawia się Pan, że po tym, co wydarzyło się na kongresie ludowców, w PSL dojdzie do rozłamu?
Myślę, że nie. Skoro premier Waldemar Pawlak zabrał klocki z piaskownicy, to pozostanie konsekwentny. I ten zabetonowany dwór skupiony wokół niego, który robiłby wszystko na niekorzyść Janusza Piechocińskiego, zostanie rozproszony.
Niektórzy to zabranie klocków przez Waldemara Pawlaka nazwali fochem.
Żelbetonowy dwór został pozbawiony lidera, który był dla dworu oparciem. Dawał im miejsca w radzie nadzorczej, dawał stanowiska, rządził niepodzielnie. Jego dwór chciałby, aby życzył on źle Piechocińskiemu i kontrował jego działania. Ale tak było i jest w niejednej partii.
Ale przecież ten dwór nadal stoi za Waldemarem Pawlakiem. Ma za sobą klub parlamentarny.
Pawlak powiedział, że piramidy stoją kilka tysięcy lat, a on zbudował fundament piramidy PSL. Dodam, że zbudował ją na radach nadzorczych, etatach, stanowiskach, wszelkiego rodzaju różnych zależnościach, parytetach, kobietach i wydawało mu się, że ten fundament pozwoli utrzymać mu się na szczycie tej piramidy. Tymczasem z niej spadł. Piechociński dał przykład, że pracą, uczciwością, rzetelnością - tym wszystkim, co reprezentują doły PSL - można wygrać z takimi liderami jak Pawlak. Piechociński tej sztuki dokonał. To jest sygnał dla innych partii, ostrzeżenie dla Tuska, Kaczyńskiego i od nowa betonującego się Millera, że może przyjść pracowity młody człowiek na ich miejsce. Piechociński w tej walce się zestarzał. Walczył z Pawlakiem kilkanaście lat, ale wygrał. W polityce nie ma rzeczy niemożliwych.
Waldemar Pawlak dobrze zrobił, odchodząc z rządu?
Początkowo myślałem jak Janusz Piechociński, żeby zostawić Pawlaka w rządzie. Siedziałem w pierwszym rzędzie z byłym prezesem Malinowskim i podszedł do nas marszałek Zych. I wszyscy w pierwszym momencie uznaliśmy, że Pawlak nie powinien rezygnować, ale zaraz przyszła do mnie refleksja, że ten jego betonowy dwór w postaci Żelichowskiego, Burego i innych klakierów będzie robił wszystko, żeby przekreślić jakiekolwiek działania Piechocińskiego. W tym rządzie Pawlakowi zresztą niewiele wychodziło. Nie ma się czym pochwalić, niewiele zrobił w Ministerstwie Gospodarki. Czekam na ustawę o odnawialnych źródłach energii już pięć lat, a ona nadal jest w powijakach. To samo mogę powiedzieć o Marku Sawickim, który przez pięć lat żadnej ustawy nie zrobił i nie próbował zbudować kilku zdań do konkretnego stanowiska na forum Unii Europejskiej odnośnie wspólnej polityki rolnej. Nasi decydenci musieli dopiero usłyszeć od prezydenta Francji, który przyjechał do Polski wyraźnie po poparcie wspólnej polityki rolnej. Wstyd ciężki za to, że PSL zajmuje się sędziami, a sędzia walczy o wspólną politykę rolną - mówię tu o Januszu Wojciechowskim, byłym prezesie PSL wyleasingowanym do wzmocnienia struktur PiS, który zabrał nam 30 procent głosów na wsi.
Ludowcy przestraszyli się tego, co zrobili, głosując na Piechocińskiego? Daje się wyczuć u niektórych nastrój pt.: "O Jezu, co myśmy zrobili!".
Tak bym o tym nie powiedział. Jeżeli ktoś zauważył rzetelną walkę Piechocińskiego i jego starania przedwyborcze w ramach struktur PSL, otrzymał materiały, był non stop bombardowany merytorycznymi działaniami na Facebooku, przez e-maile, a nawet w SMS-ach, to jak mógł tego nie docenić? Pawlaka, jak każdego polityka z ekstraklasy, cechują egoizm, bezczelność i chamstwo. Nie mówię, że tylko Pawlak jest taki, wszyscy oni są bezczelnie chamscy. Ale inaczej niż za pomocą chamstwa politycznego rządzić się nie da. Pawlak nie był w tym odosobniony. Był supersmykiem politycznym, kalibrowym, co PSL w pewnych momentach, ale rzadkich, dawało korzyści. Przez 20 lat byłem skłonny ze dwa razy pochwalić Pawlaka. Ostatnio, kiedy walczył o kobiety przy emeryturach. A tak to w zasadzie Pawlak w koalicji nie grał. Polityk, aby ciągnął partię do góry, musi grać. Może przegrywać, może faulować, może być skopany, taka jest polityka, a 30-milionowa widownia naszego kraju też patrzy na polityków jak na graczy. PSL nie grało przy Pawlaku. Pawlak sam rzadko kiedy kopnął czy podał piłkę komukolwiek. Właściwie nikomu jej nie podawał.
Przegrana Pawlaka w wyborach na szefa PSL to zemsta Marka Sawickiego za dymisję ze stanowiska ministra rolnictwa?
Sawicki też próbował naśladować Pawlaka, ale to jest przeszłość tak zwanego Elewarru. Umacniał swoją pozycję, a zapomniał o tym, że PSL jako całość odpowiada za polską politykę rolną i wspólną politykę rolną. Jemu się wydawało, że tylko on jest najmądrzejszy.
Ewa Kierzkowska nie pogratulowała Piechocińskiemu, nie podała mu ręki i otwarcie mówiła, że z tego wyboru jest niezadowolona.
Określiłbym to jako chimery kobiet. Zmienność kobiety jest nie do przewidzenia. Gest był wymowny, ale kobietom wszystko można wybaczyć.
W PSL dokonała się pokoleniowa zmiana?
Zacytowałbym raczej: "Dał nam przykład Piechociński, jak zwyciężać mamy". Pawlak zbudował na bazie swoich cybernetyczno-komputerowych przewidywań (a w tym był bardzo dobry, nazywano go Cyborg) piramidę, i ta piramida "pieprzła". Rozwalił ją jeden Piechociński, zburzył koncepcję funkcjonowania partii politycznej nie tylko w Polsce, ale też w Europie. Lider nie może bez końca wygrywać, rozdając stołki i posady. To, co się stało, to trzęsienie ziemi. Doły się cieszą, bo nie będziemy bez przerwy cierpieć, jak cierpią samorządowcy w PSL, którzy nie korzystają z przywilejów wąskiej grupy Pawlaka.
U dołów nie ma nepotyzmu, za to oni uzyskiwali dziesięciokrotnie lepsze rezultaty w wyborach samorządowych niż Pawlak w prezydenckich. Piechociński jest w stanie te dwa trzy procent w sondażach podciągnąć. Jeśli pójdziemy wszyscy, cały PSL, ławą, to zacznie się coś dziać w województwach. Moje województwo w dwóch trzecich jest "pawlakowate" i ja już tego betonu nie chcę kruszyć. Ale to też przykład na to, że władza w województwie nie musi rządzić jak dotychczas, gdzie prezes wojewódzki zawsze ma rację i on rozdaje posady. Płacze teraz jeden z drugim, co to będzie, jak mu Piechociński radę nadzorczą odbierze, a on sobie tak dobrze żył. Nie próbował nawet dać się zweryfikować w jakichkolwiek wyborach, bo miał już u Pawlaka stanowisko zapewnione.
Co teraz będzie się działo w PSL?
Myślę, że teraz i inni ze swoją koncepcją powinni próbować w partii. Ja do innej bandy nie pójdę, u Kaczyńskiego wcale nie jest lepiej, o tym się przekonał Bogdan Pęk. Zawsze mu mówiłem, jak byliśmy radnymi w sejmiku, że lepszy na wolności kęsek lada jaki niż w niewoli przysmaki. Ja byłem wolny, a Pęk musiał się liczyć najpierw ze zdaniem Ziobry, a potem Kaczyńskiego, czyli już nie formułował swoich myśli tak, jak by mógł to robić w PSL. Ale to Pawlak kiedyś wszystkich znaczących współpracowników, którzy byli prezesami, wyciął. Mnie tnie 22 lata, ale ja zostałem, choć go krytykowałem. Piechociński krytykował go merytorycznie, a ja bardziej dosadnie, bezczelnie, po chamsku, żeby zrozumiał. On rozumiał, ale dyskusji ze mną nie podejmował. Jeśli zapowiedział, że zabiera klocki z piaskownicy i odchodzi, to daj mu Panie Boże, niech odpocznie.
Janusz Piechociński czuje się pewnie? Na czele rady stoi Jarosław Kalinowski, a nie Adam Jarubas, jak chciał Piechociński.
Rozmawiałem z Jarubasem. Zastanawiałem się, dlaczego przegrał trzema głosami. Uświadomili mi delegaci ze świętokrzyskiego, że to nie Jarubas był desygnowany, tylko Kielecczyzna daje swojego przedstawiciela. Bez Kielecczyzny nie ma ojczyzny. Jarubas mimo młodego wieku zaczął się już zachowywać jak Pawlak. Dumny, butny. Chociaż dla mnie to, że wygrał Kalinowski, jest klęską.
Bo rada może odwołać nowego prezesa.
Może też odwołać przewodniczącego. Ale Kalinowski nie gwarantuje dobrego jej działania. Chyba że wybierze się prezydium, które szybko Kalinow-skiego odwoła, żeby zajął się europarlamentem i spróbował choć zdanie zbudować za dwa tysiące euro diety. Na razie naszych europosłów nie słychać w żadnych konkretnych sprawach.
Piechociński powinien być premierem i ministrem gospodarki?
Chciałbym, aby był wicepremierem, może dojdzie do rekonstrukcji rządu. Chyba że da marionetkę na wicepremiera, kogoś, kto by go słuchał, ale to też nie jest rozwiązanie. Tusk potrzebuje godnego sparingpartnera w trudnych pojedynkach koalicyjnych.
Jaką przyszłość Waldemara Pawlaka Pan widzi?
Zginie na jakiś czas, a potem znów się pojawi, jako obrońca partii. Wróci obrażony i będzie kręcił nosem.
Mówi się, że zostawił Piechocińskiego na spalonym.
A, to jest prawda! Zostawił go z długiem, z tym, co Kalinowski z Sawickim spieprzyli, i ich błąd kosztuje nas miliony. Jak powiedzieć członkom PSL, że mają zapłacić 200 zł każdy za nieudolność Sawickiego, który był pełnomocnikiem kampanii wyborczej? Przecież Sawickiego już dawno powinno nie być.