O islamie, islamizmie, wielokulturowości - krytycznie, ale bez fobii. Czy można? Takie jest założenie strony euroislam.pl, którą współprowadzę ze stowarzyszeniem Europa Przyszłości.
Dawkins, który wolałby być zapamiętany ze swoich dokonań naukowych, niż z uwag odnośnie religii, przyznaje, że ostatnio więcej uwagi poświęca islamowi.
„Myślę, że moja miłość do prawdy i uczciwości zmusza mnie, bym zauważył, że liberalna inteligencja krajów zachodnich zdradza swoje zasady, gdy chodzi o islam. Przyczyną tego jest konflikt pomiędzy sprzeciwem wobec mizoginii i dyskryminacji wobec kobiet z jednej strony, a lękiem przed etykietką „rasisty” z drugiej. Lęk ten napędzany jest przez błędne traktowanie islamu w kategoriach rasy. Tak więc ludzie, którzy normalnie wypowiadaliby się przeciwko złemu traktowaniu kobiet, nie robią tego. I denerwuje mnie to, co uważam za zdradę ze strony mojego środowiska sympatycznych liberałów”.
Wspomniane przez Dawkinsa napięcie, którego doświadczają liberałowie, idealnie obrazuje wykład pani dr Moniki Bobako nagrany dla Instytutu Studiów nad Islamem – stworzonego przez Ligę Muzułmańską. Wykład nosi tytuł „Biali mężczyźni (i kobiety) ratują brązowe kobiety”, więc wątek rasistowski jest już od razu czytelny.
Z kolei dla redaktora naczelnego As Salam, dr Mariusza Turowskiego, „atakowanie islamu jako religii w imię ideologii sekularyzacji” jest przejawem islamofobii. Opinia ta padła w reklamującym się jako reprezentant środowisk liberalnych magazynie „Liberte!”.
Pręgierz dla „rasistów”, o którym wspomina Dawkins, nie jest więc abstrakcyjny. Nawet dla Polski, leżącej na peryferiach konfliktu. Jednak dopiero w Wielkiej Brytanii przynosi on tragiczne skutki. Dochodzenie w sprawie gwałtów zbiorowych na nastolatkach w Heywood i Rochdale w latach 2008-2009, wykazało, że pracownicy społeczni i funkcjonariusze policji ignorowali aspekt rasowy, czyli pochodzenie sprawców ze środowiska pakistańskich muzułmanów. Zadane w odpowiednią porę pytania mogłyby zatrzymać falę gwałtów wcześniej, przytacza wnioski The Daily Telegraph.
Jednakże pozorny tragiczny wybór – akceptować mizoginię czy zostać „rasistą” - nie jest sytuacją bez wyjścia. Duńscy socjologowie, Jens-Martin Eriksen i Frederik Stjernfelt, opisują obydwa podejścia jako warianty tej samej ideologii - kulturalizmu.
Kulturalizm przyznaje prawa kulturom kosztem praw jednostki. W pierwszej sytuacji, multikulturalizm na rzecz kultur mniejszości podejmuje próby ograniczenia krytyki ruchów muzułmańskich (np. za mizoginię), szafując oskarżeniami o islamofobię czy rasizm. W drugim przypadku krytyka islamu występuje w formie obrony tożsamości i zderzenia jednej kultury z drugą.
Jest też trzecie rozwiązanie: „krytyka ruchu politycznego, pozostającego w sprzeczności z otwartym społeczeństwem i podstawowymi zasadami demokracji”. Krytyka ta w opinii socjologów, „nie jest skierowana wprost przeciwko islamowi, raczej skupia się na ideologicznych, politycznych i społecznych barierach, które odcinają jednostki od ich praw”.
Zatem, żeby wyjść z pułapki nakreślonej przez Dawkinsa, trzeba skorzystać z rady Eriksena i Stjernfelta, i odrzucić kulturalizm, zarówno w jego formie obrony tożsamości jak i w formie multikulturalizmu.