
Reklama.
Ogólna tendencja jest taka, że dorosłym się wydaje, że dziecko to taki człowiek, który potrzebuje miliarda wrażeń, kolorów, dźwięków. Wtedy się skoncentruje na zabawce (lub bajce, która działa w taki sposób) świata poza tą zabawką nie widzi.
To prawda, zabawki wielofunkcyjne powodują, że dzieci się do nich mocno przyczepią, ale nie dlatego, że je kochają, ale wynika to z ich potrzeby zrozumienia otoczenia. Kiedy w naszym otoczeniu pojawi się coś nowego, to też się temu przyglądamy, sprawdzamy co to może zrobić, czy nam zagraża czy nie.
Wyobraźmy sobie, ze ktoś wprowadza nam do salonu małego siedmionogiego słonia o dziewięciu trąbach. Zajmiecie się czymś innym, co lubicie, czy raczej zastanowicie się, co ten słoń tu robi i jakie są tego konsekwencje? Oczywiście świata poza zabaw....tym słoniem nie widząc?
Zabawki o tysiącu dziwnych funkcji budzą emocje, bo są niezrozumiałe. Dzieci różnie te emocje wyrażają, jeśli nie nauczyły się jeszcze „dorosłego” reagowania. Więc mogą być pełne emocji i szukać ich wyładowania. Czasem to wygląda jak euforia, czasem jest po prostu płaczem. Jedno jest pewne, coś dziecko nosi. „Moje dziecko jest takie żywe...”, skoro jest dokarmiane niezrozumiałymi bodźcami, to faktycznie jest żywe. Czy jest mu z tym dobrze i czy przypadkiem nie jest przestresowane to inna sprawa. W końcu ile takich słoni w salonie można znieść...
Kolejna myląca rzecz przy zabawkach, to reakcja dzieci na widok prezentu. Zabawki to jedno, a dorosły dający zabawkę i oczekiwania od dziecka to drugie. Dziecko czasem reaguje na „ochy i achy” rodziców, którzy mogą przynajmniej chwilowo zarazić ekscytacją z powodu zabawki. Poza tym dziecko też chce, by ważni dla niego dorośli byli zadowoleni.
Zabawki edukacyjne? To brzmi dumnie, ale czy spełniają one tę rolę? Odpowiedź należy do rodzica, który nie może ślepo wierzyć opisowi zabawki („everybody lies”) i musi sam to ocenić. Najlepiej pomyśleć, co dziecko będzie robiło z tą zabawką. Czy coś z tego stworzy, czy ślepo będzie patrzeć w kolorki i wsłuchiwać się w milion dźwięków. Warto mieć w pamięci, że dzieci rozwijają się najlepiej przez własne działanie i doświadczenie oraz przez naśladowanie. Przeanalizujmy sobie krótko zabawę dziecka z danym przedmiotem i na tej podstawie oceńmy sobie, czy to faktycznie coś „edukacyjnego”.
Pod tym względem jestem wielkim fanem prostych zabawek, z których można coś stworzyć. Drewnianych lub innego rodzaju klocków, plastelin, kredek, farb. Niedawno w radiu były u mnie dyrektorki prywatnych przedszkoli. Mimo możliwości finansowych, one wcale nie czarowały super zabawkami, ale mówiły, że jednak dzieci mają frajdę z plasteliny i kredek. Mała motoryka, kreatywność, wyrażanie emocji. Puzzle, jeśli dzieci je lubią, też są edukacyjne. Lubię też gry, które wymagają rozwiązywania jakichś zadań/problemów. Zamykam oczy, myślę o dzieciach przy tych zabawkach i widzę, czy coś jest edukacyjne czy nie (rycząca krowa kręcąca ogonem nie jest edukacyjna).
Najbardziej „edukacyjną zabawką” jest oczywiście drugi człowiek, ale tutaj miało być o świecie nieożywionym. Udanych zakupów przed Dniem Dziecka!