Ojciec Tadeusz Rydzyk niszczy właśnie kawałek polskiego krajobrazu. Buduje na przedmieściu Torunia, znanym jako Port Drzewny, kościół pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i bł. Jana Pawła II. „Dzieło” to przypomina jako żywo swoim kształtem domową, wyciskarkę do cytryn. A tak niewiele było trzeba zrobić, alby powstała architektura z klasą. Bóg nie potrzebuje „domu”, ale skoro Mu go budujemy, to róbmy to sensownie.
Mijam go kilkanaście razy w miesiącu, jadąc z Torunia do Bydgoszczy. Mijam i nie mogę go zaakceptować. Wyjątkowa wręcz brzydota tego projektu uderza za każdym razem po oczach. Jak opisać to coś, co powstaje w Porcie Drzewnym w Toruniu? Jak oddać w pełni anachroniczność rozwiązań architektonicznych i „szarm gargamela” rodem z początku lat 90-tych? Jedynym skojarzeniem które opisuje dobrze tę budowlę jest właśnie… wyciskarka do cytryn. Taka stara, dobra – najczęściej plastikowa – domowa wyciskarka do soku z cytryny.
Taki jest właśnie kościół stanowiący nowe serce, nowego imperium o. Tadeusza Rydzyka. Piszę o imperium, bo 100 m dalej stoi potężny budynek Wyższej Szkoły Wyższej Kultury Społecznej i Medialnej, czyli kuźni kadr dla prawicowych mediów. Po drugiej stronie zobaczymy odwierty wód geotermalnych dokonane pod egidą redemptorysty. Wokół kościoła powstaje potężny parking i droga krzyżowa. Są plany, by nad odwiertami wybudować domy-hotele dla pielgrzymów.
Dlaczego więc serce tego kompleksu musi być tak nieudane? Dlaczego inwestorzy nie pokusili się o wybór nowatorskiego projektu dla tej świątyni? No i dlaczego się tak oburzam?
Chodzi o kwestie podstawowe. Uważam, że kreatorzy naszej rzeczywistości mają większe obowiązki wobec społeczeństwa. Jeżeli mają wpływ na Polaków, powinni dawać przykład i szukać jak najlepszych rozwiązań. Dlatego o. Rydzyk i jego doradcy winni sto razy przemyśleć wybór projektu, zanim zdecydowali się zamienić go w budynek. To zresztą kwestia szerszego problemu, jakiego efektem jest powstawanie w różnych miejscach Polski kościołów-koszmarków. Trzeźwą ocenę projektu architektonicznego bierze się w naszym kraju za atak na kościół katolicki. Projekt zaakceptowany przez proboszcza czy biskupa staje się "święty” i atakować go nie wolno. Tylko czy księża i biskupi zdają sobie sprawę, że ich architektoniczne pomyłki zostaną z Polakami na wieki? Czy jeżeli ksiądz fałszywie zaśpiewa w czasie mszy to mamy udawać, że jest wcieleniem Luciano Pavarottiego? Czy raczej uczciwie poprosić, by oddał w tej materii pełną władzę świetnie śpiewającemu organiście?
O. Rydzyk, czy się go lubi czy nie, jest kreatorem gustów i poglądów. Kilka milionów ludzi w Polsce popiera działania redemptorysty. Nie oceniam ich, to sprawy polityczne i religijne. Jednakże elementem tych działań jest tworzenie nowych obiektów architektonicznych. I tu już oceniać mogę i chcę. Zmieniają one bowiem świat, w którym my żyjemy i funkcjonujemy, kształtując gusty kolejnych pokoleń. Gdyby tylko o. Rydzyk zechciał, mógłby zaproponować wiernym projekt śmiały, wprowadzający nas w nową epokę nie tylko duchowo, ale i artystycznie. Ludzie z kręgu Radia Maryja na pewno by zaakceptowali wizjonerskie działania swojego lidera. Tymczasem wybrał i zrealizował projekt anachroniczny, Do tego kosztujący gigantyczne pieniądze: „sama kopuła kościoła ma ważyć 320 ton i pochłonąć około 4 milionów złotych!” informował Onet.pl. Dodajmy że toruński kościół sfinansowano z datków wiernych.
A przecież wystarczyłoby spojrzeć na własne podwórko i sięgnąć do biskupich i kardynalskich poprzedników redemptorysty, którzy kształtowali gusta architektoniczne Polaków od tysiąclecia. To katolickie katedry w Tumie czy Krakowie decydowały o wprowadzeniu stylu romańskiego na ziemie polskie. Jakież potężne wrażenie robi do dzisiaj ceglany gigant z Gdańska – kościół NMP, ultranowoczesna w swoim czasie bryła gotyckiego kościoła Mariackiego w Toruniu, inicjujący barok w Polsce kościół w Nieświeżu (dziś Ukraina), znakomity kościół cystersów w Krzeszowie czy świątynie bazyliańskie na dawnych kresach RP. Tam nie szukano półśrodków. Jeżeli kościół stawiał ówczesny trendsetter, to był on nowatorski i śmiały w projekcie.
Ileż cudownych świątyń stoi poza granicami Polski. Pomijam oczywistości typu św. Piotr w Rzymie. Jakże unikatowo kubistyczna jest bryła gotyckiej katedry we francuskim Albi, jak wspaniale uzupełnia panoramę Paryża Sacre Coeur, jak wizjonerska jest kaplica w Ronchamp Le Corbusiera. Mało? We współczesnej polskiej architekturze też można znaleźć przykłady świątyń, jakie trafią na wieki do książek i serwisów internetowych o architekturze, chociażby Kościół Votum Aleksa we wsi Tarnów nad Wisłą wg projektu pracowni Beton.
Wiary nie można mierzyć rozmiarami kościoła. Generalnie jestem zwolennikiem tezy, ze Bogu nie są w ogóle potrzebne kościoły. On nie musi mieć „domu”. To tylko wyznawcy go potrzebują, by uwidocznić niewidzialne. Skoro jednak stawiamy świątynie, to może starajmy się budować je tak, jakbyśmy naprawdę stawiali je dla kogoś dla nas ważnego. Z całego serca szukając rozwiązań Go godnych. A nie monstrualnych wyciskarek do cytryn.
Kościół w toruńskim Porcie Drzewnym to stracona szansa na kształtowanie gustów tysięcy ludzi, którzy przybędą tam jako pielgrzymi. W kraju tak rozchełstanym krajobrazowo jak Polska, gdzie stawia się koszmarek przy koszmarku pokrywając je do tego tapetą z reklam typu „obuwie za pół ceny”, „miał węglowy sprzedam” i „zakład fryzjerski Sabrina”, walka o każdy skrawek piękna krajobrazu architektonicznego jest obowiązkiem ludzi świadomych.
Czy coś da się jeszcze zrobić z toruńskim obiektem? Już nie. Niedługo ruszą więc „cytrynowe pielgrzymki” do Torunia. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy odwrócą się od tego budynku z kwaśną miną.