Szczęśliwi realiści to określenie, które pasuje do przedstawicieli pokolenia milenijnego: aż 76 proc. młodych Polaków uważa się za szczęśliwych. Czyżbyśmy mieli do czynienia ze zbiorowym rozdwojeniem jaźni całego pokolenia?
Szczęśliwi realiści to określenie, które pasuje do przedstawicieli pokolenia milenijnego (inaczej pokolenia Y). To kolejny wniosek wynikający z globalnych badań młodzieży wykonanych na zamówienie Viacomu (właściciela MTV, Nickelodeon, Comedy Central). Z jednej strony młodzi ludzie są świadomi – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – wielu zagrożeń wynikających z obecnej sytuacji ekonomicznej i politycznej, ale z drugiej strony wydają się być pokoleniem bardzo szczęśliwym. Aż 76 proc. respondentów uważa się za szczęśliwych. I jest to trend rosnący. Tylu "szczęściarzy” nie było na świecie od dawna. Dokładnie tak samo jest wśród polskich milenialsów. Pod względem deklarowanego szczęścia nasi są dokładnie tam, gdzie cały świat, czyli na poziomie 76 proc.
Uwaga! Czyżbyśmy mieli do czynienia ze zbiorowym rozdwojeniem jaźni całego pokolenia? Jak to się ma do tego, że 68 proc. młodych Polaków twierdzi, że życie byłoby lepsze w innym kraju. Więc - jak to z nimi jest? Tutaj cierpliwość przedstawiciela pokolenia X zaczyna sięgać swoich granic. Z jednej strony chcą stąd uciekać, a z drugiej są szczęśliwi jak nigdy wcześniej? O co tu chodzi? Skąd bierze się to ich szczęście? Czyżby rozumieli je inaczej niż my, starsi od nich politycy, ekonomiści, pracownicy korporacji etc.? Czyżby spełniał się koszmar junior brand managera? Coś mi się wydaje, że współczesny świat doczekał się pokolenia, dla którego powiedzenie „pieniądze szczęścia nie dają” to nie tylko pusty frazes. Dla nich to najprawdziwsza z prawd!
Przyjrzyjmy się temu, co daje szczęście przedstawicielom pokolenia milenijnego. Jak ładują swoje baterie? Przecież świat w tym im nie pomaga. Rosnące bezrobocie, szczególnie wśród młodych (w niektórych krajach Europy sięgające 50 proc. w grupie 15-24!), terroryzm (9/11, Madryt, 7/7 Londyn, Norwegia), kataklizmy na potężną skalę i z długotrwałymi skutkami, odchodzące autorytety (Steve Jobs, Micheal Jackson to tyko dwóch z niezastąpionych), wszystko to raczej nie sprzyja budowaniu poczucia wewnętrznego szczęścia, a jednak...
Badania młodzieży, z których korzystam, pomagają rozwikłać tę zagadkę. Zanim przejdę do przedstawienia źródeł szczęścia zidentyfikowanych poprzez tę globalną ankietę, pozwolę sobie na postawienie pewnej tezy. Wygląda na to, że świat pod wieloma względami kompromituje się na oczach dzisiejszej młodzieży. Polityka w wielu krajach zaczyna przypominać kabaret starszych i żałosnych panów. Są oczywiście pozytywy. Na przykład to, że ten dość hermetyczny świat zaczyna się robić coraz bardziej zróżnicowany. Coraz więcej wspaniałych kobiet zaczyna grać ważne role w tym macho padole. Różnorodność światopoglądowa wkracza na salony dzięki posłom i posłankom, którzy otwarcie mówią o swoim stylu życia. Ale niestety, towarzyszą tym zmianom często kompromitujące wypowiedzi i czyny reszty braci parlamentarnej. Te negatywne zachowania nie są w żaden sposób atrakcyjne dla współczesnego młodego człowieka - obywatela świata. Technologicznie rozwinięte media informują o wszystkich sprawach, tych dobrych i tych złych, o wiele szybciej i głośniej. Obciach, rasizm, objawy homofobii i wszelaki kołtunizm jest trudno dziś ukryć, a tego typu zachowania nie wygenerują wielu „lajków”, wręcz przeciwnie. Współcześni politycy (na pewno ci w Polsce) robią wszystko, by odwrócić od siebie młodych i zdyskredytować się w ich oczach. Skupiają się na tematach generujących ogromne napięcia społeczne, dzielące ludzi, zamiast skupić się na tym, co interesuje młodego człowieka. A interesuje go głównie to, w jaki sposób będzie mógł realizować swoje zawodowe i osobiste cele.
Oczekiwania pokolenia milenijnego nie są wcale wygórowane. Tylko 25 proc. zakłada, że uda im się zarabiać więcej niż ich rodzice. Wrodzony pragmatyzm współczesnej młodzieży nie pozwala im oczekiwać więcej. Szybko nauczyli się, że w czasach kryzysu każda praca może być dobra. Ważne, by coś zarobić i zdobyć doświadczenie. Tutaj po raz kolejny wykazują się większym zrozumieniem realiów ekonomicznych niż ustawodawcy, którzy z uporem maniaka ustalają płace minimalne ograniczając swobodę rynku pracy i możliwość znalezienia pierwszej pracy głównie ludziom młodym.
Paradoksalnie brak pracy pozwala złapać do niej dystans. Dla młodych przestaje być wartością nadrzędną. Nadal jest ważna, ale nie najistotniejsza. Jest mało stałą wartością, więc nie warto inwestować w nią zbyt wiele emocji. Najważniejsza jest RODZINA. Z cytowanych badań wynika, że spędzanie czasu z bliskimi jest największym źródłem szczęścia dla młodych ludzi. Jeśli ktoś nie wierzy, to niech pomyśli o tym, kiedy jego własne dzieci są najbardziej szczęśliwe. Czego pragną najbardziej i czego oczekują. Dziś najczęściej tym największym skarbem jest czas spędzony z rodzicami. To wtedy nasze dzieci (dzieci Xsów) stają się najbardziej radosne. Nie lekcje tenisa, czy gry na pianinie, nie kolejna gra na konsolę - nawet nie nowe zwierzątko - dają najwięcej jakościowego i długotrwałego szczęścia. To bezwarunkowa uwaga rodziców jest najcenniejszą walutą dla młodych przedstawicieli pokolenia Y. Takie proste, a tak łatwo nam o tym zapomnieć. Nie ma się co dziwić małolatom. Przecież dzisiejsi rodzice to my, pokolenie X. Jesteśmy fajnymi dziećmi transformacji. Czasami jesteśmy hipokrytami, ale daleko nam do Babyboomersów urodzonych zaraz po wojnie i w latach 50. Oni, często zmuszeni przez system, mówili jedno, a robili coś zupełnie innego. Odpalali papierosy jeden od drugiego, wszędzie gdzie się dało, ale jednocześnie wymagali od swoich dzieci, by nie paliły, bo to przecież nie zdrowe. Dziś mało kto pali przy dzieciach.
Rodzina to dzisiaj nie tylko mama i tata. To często fajna babcia z ciekawymi historiami lub dowcipny dziadek. To często samotna mama i grupa wspierających ją przyjaciół. Bo rodzina to także grupa sprawdzonych w boju koleżanek i kolegów. To ludzie, na których można polegać. Bez względu na formę, czy konfigurację, wartości rodzinne przeżywają pewnego rodzaju renesans. Rządy, instytucje, korporacje stały się mało wiarygodne. Skandale, krachy, malwersacje - wszystko to drastycznie obniżyło ich wartość w oczach młodych. Mądrzy przedstawiciele pokolenia milenijnego szybko się zorientowali, że aby przejść przez życie trzeba się wyposażyć w odpowiednią amunicję. Jest nią wsparcie, miłość, autentyczność i siła, które wynikają z bliskich i szczerych relacji z drugim człowiekiem. Dopiero gdy to się ma, można szukać szczęścia w dorosłym świecie. Wtedy można próbować osiągnąć sukces i miło spędzać wolny czas. Zarówno samorealizacja, jak i duża ilość wolnego czasu, zostały zidentyfikowane jako czynniki mające ogromny wpływ na poczucie szczęścia wśród młodzieży. Pieniądze nadal są istotne, ale plasują się na dalszej pozycji.
Ale żeby nie było tak pięknie, muszę wspomnieć na koniec, że nadal są kraje, w których pieniądze mają bardzo duży wpływ na poczucie szczęścia (Rosja, Brazylia, Arabia Saudyjska). Domyślam się, że co najmniej w dwóch z tych krajów nie zmieni się to szybko.